20190815

Absurdalna, ale prawdziwa historia

Sierpień 2019 r.

 Ostatnio ograniczam sobie emocje, które mogłoby wywołać na przykład przeczytanie książki czy obejrzenie filmu pokazującego brutalność. Nie bez wahania zdecydowałam się na obejrzenie "Sztokholmu", obrazu opowiadającego o słynnym napadzie na bank, kojarzonym z pojęciem "syndrom sztokholmski", używanym przez psychologów całego świata. Skusiłam się, bo byłam ciekawa dlaczego właśnie ta historia spowodowała stworzenie nowego terminu, stosowanego w odniesieniu już nie tylko do zakładników czy ofiar porwania, ale też do ofiar przemocy domowej. Nie znałam szczegółów historii, która wydarzyła się w stolicy Szwecji w 1973 roku i przyznam, że byłam zaskoczona.
 Dwaj rabusie nieudacznicy różnią się, moim zdaniem, od wyobrażenia o dokonujących napadów. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo może ktoś ma ten film przed sobą, a więc ograniczę się do kilku słów.
 Budzi zdumienie ich niestandardowe zachowanie, niewątpliwie wynikające z cech charakteru (mówię to w kontekście znanych mi, opisanych podobnych sytuacji)...
 Na wstępie pojawia się na ekranie jedno zdanie: Na podstawie absurdalnej, ale prawdziwej historii. Czy rzeczywiście była absurdalna? Myślę, że tak, momentami nawet śmieszna. Po obejrzeniu zastanawiałam się, czy termin "syndrom sztokholmski" w wielu przypadkach jest słusznie stosowany.

 Film "Sztokholm" miał światową premierę w 2018 roku; w roli głównej wystąpił Ethan Hawke.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz