I znowu odezwała się jędza polityka... Z niedowierzaniem patrzę na świat. Historia wykreśliła z listy zasad wyciąganie wniosków. Bez przeszkód kołem się toczy.
Cnoty świecą jaśniej w cieniu skromności.
Nie wie o tym narcyz Trump, niebezpieczny na fotelu przywódcy mocarstwa. Kilka dni temu krzyczał: - Jestem najlepszym prezydentem w historii! (dlaczego sam musi to ogłaszać?!!)
- Kto ty człowieku jesteś, który nadto ufasz twojej mądrości? Czemu się chełpisz z niewielu twoich przymiotów? - można by go zapytać słowami starego bramina, którego myśli spisano około 1770 roku. Przeczytałam te osiemnastowieczne zapiski i współczesnym językiem, ku pamięci, zapisałam sobie też inne słowa-ostrzeżenie tego samego bramina:
Uważaj na człowieka co obraca swoje oczy na wszystkie strony, przechadza
się tylko po to, żeby był widziany i szuka bez ustanku, żeby go
uważano. Wznosi swoją głowę do góry. Pogardza zdaniami drugich. Nadęty próżnym i fałszywym wyobrażeniem o sobie, które
uroił sobie o sobie samym, ma za największą rozkosz słyszeć, że o nim
mówią i cały dzień gada o sobie. Połyka chciwie swoje własne pochwały. Zuchwały jest względem
niższych od siebie, gdy tymczasem wyżsi nadeń, naśmiewają się z jego
pychy i głupoty.
Niestety, mam wrażenie, że mniejszość eliminuje ze swojego otoczenia pychę i głupotę.
- Ja wiem, ja ostrzegałem, ja przewidziałem! kretyni! dają się nabrać! - tak zwykle krzyczy narcyz i od czasu do czasu łechce ludzką próżność, rzuca słuchaczowi jakiś komplemencik, który obelgi czyni mniej odrażającymi w odbiorze (narcyz wie, że bez słuchaczy nie zaistnieje).
Brak reakcji na arogancję i tupet niejednemu narcyzowi pozwoliły się wznieść wysoko i przy okazji skłócić, pogłębić podziały. Trump najlepszym przykładem.
Zawsze budził moją antypatię (są tacy ludzie, którzy odpychają od
pierwszego wejrzenia i choćby nie wiem jak się starali, trudno się do
nich przekonać; do takich go zaliczam). Na szczęście Trump odchodzi,
choć przerażające jest to, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Trumpizm/populizm pozostanie i zabrakło mi wiary w to, że szybko się skurczy.
Zadziwia mnie jak rozkwitł i jak niewyszukany staje się poziom
manipulacji. Owijanie w bawełnę kłamstw staje się zbędne. Szukanie
argumentów niekoniecznie jest potrzebne, bo sprawdza się rzucanie
obelgami. Ten środek zastępczy działa po obu stronach murów
zbudowanych przez trumpopodobnych i to nie najlepiej wróży.
Rozsądek
czmychnął do mysiej norki. I (poza politykami) mam na myśli niemałą
liczbę "szarych" ludzi, którzy szczerze opowiadają się za połataniem
rozdartego świata, ale... W toczących się między nimi dyskusjach najczęściej przekonani przekonują przekonanych. Nierzadko myślący inaczej to bałwany (delikatniejsza obelga), idioci i inne
stworzenia pozbawione umysłu.
Jestem
po stronie tych, którzy kłamstwo i populizm uważają za zło. Mam
świadomość, że niektórzy wśród wyznawców manipulantów nie chcą
być przekonani, jednak obok nich są ludzie skłonni analizować własne decyzje czy poglądy,
ale nie mam wątpliwości, że jak się im na wstępie zarzuca bałwanowatość (lub inną obraźliwą dolegliwość), odwrócą
się zanim spojrzą na najrozsądniejsze argumenty. ©
___
___
Może dlatego, że wolał się unicestwić/stopić, niż dać się oświecić?... ;)
OdpowiedzUsuńTo oczywiście żart. Też ubolewam nad murami, których między nami coraz więcej...
Pozdrawiam.
Wiem, że ubolewasz nad murami i dostrzegasz ile zła wyrządza ich stawianie. Oby było nas więcej...
UsuńA co do bałwanów, do głowy mi nie przyszło... a to bardzo przekonujące stwierdzenie. ;)
Pozdrawiam. :)