20210430

Coś nowego - coś starego - coś pożyczonego

 

  Coś nowego...
 Eureka! Świat jest piękny! (to okrzyk z wczoraj). Wiosenna pobudka to najrozkoszniejszy obraz. Może ktoś powie, że to nic nowego, że zawsze po zimie... et cetera... et cetera...
 Nie - to pełen świeżości, niepowtarzalności i (jakimś cudem) zaskakujący widok. Trwa wielki wyścig: kto pierwszy pokaże ludzkim oczom wysuwające się płatki i delikatne listki. W pierwszych chwilach po przebudzeniu jest poruszająca nieśmiałość, powoli zastępowana pewnością...
 
 Coś starego?
 Natura ludzka. Niezmienna od tysiącleci, uroczą szatką przykrywająca szpetne fragmenty swojego ciałka, chętnie własne winy zwalająca na historię: - Ja pcham? Ależ nie! To ona kołem się toczy!...

20210425

Pięć minut dla mieszczucha


 Ma dziś u mnie swoje pięć minut pewien anonimowy mieszczuch rozprawiający o rozkoszach wiejskiego życia. Można mu zarzucić powierzchowność spojrzenia i może coś tam jeszcze, ale rozbawił mnie.
 Na temat wiejskiego życia nie bardzo mogę się wypowiadać, bo znałam je tylko z opowiadań niektórych koleżanek szkolnych, spędzających wakacje u rodziny poza miastem. Te historie były tak bardzo atrakcyjne, że miałam wręcz żal do własnych babć i cioć, że mieszkają tu, a nie tam. Wieś widywałam zza samochodowej szyby, gdy razem z rodzicami jechaliśmy na spotkania z naturą do miejsc stworzonych do tego celu dla mieszczuchów. Parkowy ogród otaczający podmiejski, letni dom mojej rodziny zasługiwał w moich oczach na naganę.
 Sielskie obrazy tak mną zawładnęły, że  na wczesnym etapie szkoły podstawowej  postanowiłam, że jak mi przybędzie kilkanaście centymetrów wzrostu, w otoczeniu kurek, krówek, koników, zamieszkam na wsi, na skraju zbożowego poletka bujającego się na wietrze, otoczonego makami i innymi kolorowymi pięknościami. W tle tych obrazków, jakimś cudem, nie pojawiały się żadne wysiłki. Jak w bajce...
___
___
 
 Chwila z wizją rozkoszy wiejskiego życia (wizja wspomnianego mieszczucha).

20210423

A żona jego razem z nim na stos weszła i w ogniu spłonęła...

 
Jak umarła jestem bez męża.
Małżonka pozbawiona nie chcę szczęśliwości,
Małżonka pozbawiona nie pożądam nieba,
Małżonka pozbawiona nie pragnę piękności,
Małżonka pozbawionej życia mi nie trzeba!***
 
 Indie - niezwykły, wielki kraj wielkich kontrastów. Dwa światy obok siebie. Bogactwo i skrajna nędza. Piękne, kolorowe święto Holi i okrutny rytuał sati - spalenie wdowy z ciałem zmarłego męża. Sati zakazano. Od tego czasu wdowa umiera inaczej - przestaje istnieć dla otoczenia. Miasto Wdów - miejsce dla kobiet wykluczonych ze społeczeństwa - funkcjonuje nieprzerwanie. 
 Co rano i wieczór

20210421

Chodzi o to, żeby być szczęśliwym...

 Przy lampkach o knotach chwiejących się, nie dających światła, krawcy, przekupnie, kucharze, siedzą w kuckach, prawie nadzy, z oczami błyszczącymi światłem bez promieni, właściwym źrenicom wężów. Głowy ich inteligentne, kończyny wątłe, ciało żółto brunatne. Nie przestają cmokać swoich ciemnych fajek, w których tytoń indyjski, przesiąknięty roztopionym cukrem i wodą różaną, rozlewa nieokreśloną woń, co zamiast podniecać, jak zapach bazarów arabskich, usypia i upaja...
 To zapach Indii i zapach mojej kolejnej podróży odbywanej inaczej. Inaczej - nie znaczy źle.
 Nigdy nie przypuszczałam, że jakiś szalony wirus przywiąże ludzi do miejsca. Nie chcę czuć się jak motyl miotający się w sieci. Można uwięzić ciało, ale nie można uwięzić duszy. Uciekam więc...
 Odkąd dorosłam, nigdy moja cielesna powłoka nie była skazana na bycie w tym samym punkcie świata tak długo, ale i nigdy nie pokonywała olbrzymich odległości w tempie, w jakim może się przemieszczać tylko wyobraźnia. To dzięki niej zamknięcie nie boli ani trochę. Ciekawość pogania.
 Pomyślałam: Indie. I jestem. Zapalam dymiące kadzidełka. Różany aromat miesza się z jakimś innym, ale nie przestaje dominować.
 W świątyni bogini Kali tłumy ludzi.

20210420

...prawdę mówi, względów się wyrzeka...


Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka, 
Wielbi urząd, czci króla, lecz sądzi człowieka. 
 
 Ś w i ę t a  p r a w d a! (to oczywiście moja bardzo subiektywna opinia). Pozbawieni wad, prawi do szpiku kości (we własnym mniemaniu) na pewno się nie zgodzą z panem Krasickim. Wiara we własną doskonałość, a może brak poczucia humoru, niejednemu każą niewinną satyrę oskarżać o ataki na wysokie stołeczki, na których się rozsiedli.
 Dla niektórych wrażliwców uroda pięknego stołka robi w prezencie czary-mary - zasłania szpetotę siedzącego. Nic, a nic krytycznego nie dadzą o nim powiedzieć. Czy warto zawracać sobie nimi głowę? Chyba nie. 
 Większość ludzi darzy satyrę sympatią, chociaż to tu, to tam, muska swoim mieczem każdego z nas. I robi to od dawien dawna i oby nigdy, i nikomu nie udało się  zakneblować jej usta.
©️
 
 
lata 20. XX wieku
⬇️  ⬇️  ⬇️

20210419

Było sobie kłamstwo


 Myślę, że nasz świat, jak budowla z klocków, rozpadłby się, gdyby wyrzucić z niego jakieś elementy. Może nawet nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo w całej tej układance wszystko się przydaje. Niektóre cechy czy zachowania powszechnie uznawane za pozytywne mogą wyrządzić nie mniej zła, niż te określane jako negatywne.  Dobroć potrafi zrobić krzywdę. Prawda może sprawić wielki ból, a szczerość bywa okrutna. Nawet poczciwy takt (wydawałoby się, że niezbędny) może się obrócić przeciw swojemu właścicielowi.
 Istniał kiedyś świat, w którym pochlebstwo i kłamstwo były całkowicie obcymi pojęciami. Słowa nie miały żadnych hamulców.
 Trudno to sobie wyobrazić, prawda? Stoi człowiek przy sklepowej kasie i zamiast "dziękuję", mówi kasjerce, że jest odrażająca; patrzy na dziecko znajomej i stwierdza: "Brzydkie i głupie"; w reklamie telewizyjnej słyszy: "Kupujcie ten szampon! Ładnie pachnie i... szkodzi skórze".  Polityk krzyczy z mównicy: "Głosujcie na mnie! Władza, władza i tylko władza, nic więcej mnie nie interesuje!".

20210416

A Ślepota sobie hula!

 
 Ślepota to dość interesująca bestyjka i wcale, a wcale nie jest związana wyłącznie z oczami, można powiedzieć, że zdolna jest niesłychanie. Potrafi tyle, że ho-ho... nadziwić się nie mogę z jaką łatwością instaluje niektórym klapeczki (a niech się nie gapi na boki jeden z drugim!)

20210414

Wiara czyni cuda - nic nieznaczący slogan czy fakt?


 Tę opowieść przekazują sobie kolejne pokolenia. 
 W pięknych Rodopach pojawiła się przed wiekami ikona z wizerunkiem Bogurodzicy. Jak długo czekała, żeby zostać zauważoną przez ludzi? Może zbyt długo i może dlatego wyrósł obok niej słup ognia, który dostrzegł młody pasterz. Chłopiec z niepokojem zbliżył się do miejsca rozświetlonego łuną i zobaczył święty obraz. Ani przez chwilę nie miał wątpliwości, że trzeba  natychmiast zawiadomić mnichów. Pobiegł ile sił w nogach do pobliskiego monastyru.
 W uroczystej procesji ikonę przeniesiono do cerkwi i z nabożną czcią została ustawiona na ołtarzu. Jakież było zdziwienie mnichów, gdy rano, następnego dnia okazało się, że ikona zniknęła.
 Odnaleziono ją w miejscu, w którym po raz pierwszy zobaczył ją pasterz. Ponownie uroczysta procesja wyruszyła do klasztoru z wędrującą ikoną. Ta sytuacja

20210412

Gdyby ciocia miała słupy, to by był... telegraf


 Dyzio Marzyciel już tu u mnie był przy okazji przyglądania się niebu błękitnemu (ilekroć patrzę na obłoczki płynące, on natychmiast się pojawia). Ze wspólnego (z Dyziem) gapienia się nie wynika oczywiście, że widzimy to samo. Niewykluczone, że z zadartą głową pomarzymy 14. kwietnia. Dawno przeze mnie nieodwiedzany kalendarz nietypowych świąt informuje, że to dzień patrzenia się w niebo.
 Dyzio pewnie westchnie i pomyśli:

20210410

Zapytałam Pesymizm. Skrzywił się znacząco...


 Dawno, dawno temu Kronos, syn Gai, oburzył się postępkiem ojca: Uranos z obrzydzeniem spoglądał na swych synów, jednookich Cyklopów, byli tak potworni i przerażający, że strącił ich w otchłań. Za namową matki Kronos zemścił się, zrzucił Uranosa z tronu i od tej chwili przewodził w świecie bogów. Spokój zatruwała mu klątwa ojca: władzę miał mu odebrać syn. Wiara w jej spełnienie kazała mu połykać własne dzieci, tuż po urodzeniu. 
 - Głupcem jest ten, kto oddaje zdobyty tron - myślał i skupiał się na strzeżeniu swojej pozycji. Ziemskiemu życiu nie musiał poświęcać zbyt wiele uwagi. Trwał legendarny złoty wiek.
 Ludzie żyli przepełnieni błogą szczęśliwością. Nie było wyniszczających wojen, nikt nie popełniał przestępstw. Spokój zapewniał długie życie, ciału nie dokuczała starość, zmarszczki nie zapisywały na twarzy człowieka kolejnych zmartwień, bo nikt ich nie miał. Sąsiadów

20210408

Hokori-o motsu - zachowaj dumę


 Każda jest jak kwiat, piękna w niepowtarzalny sposób, i niczym wierzba - wdzięczna, giętka i silna. Żyją w miejscach nazywanych karyukai - świat wierzb i kwiatów - intrygujący, zamknięty świat gejsz. Oczami gejszy spojrzałam do jego wnętrza.
 Japońskie tradycje i mentalność różnią się od europejskich. Myślę, że najlepszym sposobem na zaspokojenie ciekawości, poznanie i zrozumienie jakiejkolwiek kultury jest wsłuchiwanie się w opowieści ludzi na co dzień żyjących w nieznanej, czy mało znanej rzeczywistości. Właśnie dlatego sięgnęłam po książkę, w której historię swojego życia opowiedziała Mineko Iwasaki.
 Imię Mineko nadano jej kiedy skończyła pięć lat i przeprowadziła się do domu gejsz. To był koniec prawdziwego dzieciństwa. Nazwisko Iwasaki otrzymała w wieku dziesięciu lat - wtedy została

20210401

Wielkanocne to i owo

 
U Iksów zamęt, wrzawa,
w posadach dom drży cały,
bo pani gospodyni
baby się nie udały!
 
Rozpacza imć Iksowa
i służba ma za swoje,
aż męża w złość wpędzają
łez głośnych lane zdroje. 

 Iksowa  łzy lała w 1890 roku, być może temperatura przedświąteczna jest dziś trochę niższa, ale baby swojego charakteru nie zmieniły i zdarza im się zaskoczyć zakalcem współczesną Iksową (pra-pra...wnuczkę).
 Kulinarnym guru w czasach pani Iksowej (pra-pra...babki) była Ćwierczakiewiczowa. Jej sława przetrwała, bo książki, które napisała, nadal są dostępne w księgarniach. Pani Lucyna (przezwana za życia: Ćwierciakiewiczową) udzielała porad na najróżniejsze tematy: kuchni, porządków, robienia kwiatów, ślubów. Panowie głośno narzekali w ówczesnej prasie, że podczas gorączki przygotowań świątecznych "dom zamienia się w świątynię bogini Ćwierciakiewiczowej, a całopalenie trwa aż do zużycia ostatniego łuta rodzynków sułtańskich", a dla mężów dzień pokuty rozpoczyna się z chwilą pieczenia ciast.