20210421

Chodzi o to, żeby być szczęśliwym...

 Przy lampkach o knotach chwiejących się, nie dających światła, krawcy, przekupnie, kucharze, siedzą w kuckach, prawie nadzy, z oczami błyszczącymi światłem bez promieni, właściwym źrenicom wężów. Głowy ich inteligentne, kończyny wątłe, ciało żółto brunatne. Nie przestają cmokać swoich ciemnych fajek, w których tytoń indyjski, przesiąknięty roztopionym cukrem i wodą różaną, rozlewa nieokreśloną woń, co zamiast podniecać, jak zapach bazarów arabskich, usypia i upaja...
 To zapach Indii i zapach mojej kolejnej podróży odbywanej inaczej. Inaczej - nie znaczy źle.
 Nigdy nie przypuszczałam, że jakiś szalony wirus przywiąże ludzi do miejsca. Nie chcę czuć się jak motyl miotający się w sieci. Można uwięzić ciało, ale nie można uwięzić duszy. Uciekam więc...
 Odkąd dorosłam, nigdy moja cielesna powłoka nie była skazana na bycie w tym samym punkcie świata tak długo, ale i nigdy nie pokonywała olbrzymich odległości w tempie, w jakim może się przemieszczać tylko wyobraźnia. To dzięki niej zamknięcie nie boli ani trochę. Ciekawość pogania.
 Pomyślałam: Indie. I jestem. Zapalam dymiące kadzidełka. Różany aromat miesza się z jakimś innym, ale nie przestaje dominować.
 W świątyni bogini Kali tłumy ludzi. Kapłan przygotowuje się do złożenia ofiary. Obok, pawilon przykryty spiczastym dachem podtrzymują kolumny z szarego kamienia kontrastującego ze znajdującym się w centrum smukłym, ciemnym słupem. To Shivalingam obsypywany kwiatami przez kobiety, niektóre polewają go wonnościami i wodą z Gangesu, inne rzucają się na kolana. Barwność, malowniczość widowiska tłumi wszelkie, filozoficzne refleksje.
 W kierunku przechodzących cudzoziemców wysuwa się wychudzona ręka.
 - To święty, to asceta. Żyje z drobnych monet rzucanych mu przez pielgrzymów - wyjaśnia oprowadzający kapłan. - Wszyscy ludzie szukają szczęścia, ale droga prowadząca do celu może być różna. Wy, ludzie Zachodu, biegacie za pieniędzmi, dobrobytem, zbytkiem. U nas wielu sądzi, że lepiej wyzbyć się wygód, aby w tym życiu wielbić naszą nieśmiertelność.  Nikt nie wie, co jest lepsze. Chodzi o to, żeby być szczęśliwym i nie przeszkadzać innym, nawet jeśli ich sposób postępowania nie odpowiada naszym gustom.
  Do świętej dzielnicy sięga jedno ramię Gangesu. Według bramińskich legend ta najświętsza ze wszystkich rzek wypływa z głowy boga Shivy. Po rozdeptanych kwiatach leżących na śliskich schodkach, schodzą do niej pielgrzymi. Zanurzają się, wierząc w oczyszczające działanie wolno płynącej wody. Na szukających odpoczynku czeka na brzegu zadaszona weranda ozdobiona naiwnymi, a jednocześnie niezwykle wdzięcznymi malowidłami.
 Następnego dnia, już w innym miejscu, stary bramin ze świętym sznurem na szyi, z rękami pomarszczonymi, złożonymi w czarkę, śpiewa, składając ofiarę słońcu z odrobiny tej brudnej, ale świętej wody, na cześć przodków, pozbawionych światła dziennego. Brahma, niech się spełni dobroć twoja.
 Troszkę dalej pokorni duchem pragną, by mlekodajna krowa skorzystała z dobroczynnej kąpieli. Ale zwierzę upiera się, nie chce zanurzyć się w płynie, gdzie gniją lotosy. Indus nie będzie jej bić. Używa różnych sposobów, namawia jak matka - delikatnie popycha, prosi, głaszcze i prawie wnosi do rzeki. ©️
 

 Moje opowiadanie opiera się na wspomnieniach Jules'a Bois z pobytu w Indiach; dzięki jego pamiętnikowi z 1904 r.  mogłam odbyć tę podróż.
 Obrazy w tekście są z XVII-wiecznego rękopisu.

6 komentarzy:

  1. To musiało być mocne przeżycie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno poruszające. Bywam w Indiach od czasu do czasu. To intrygująca kultura, dlatego lubię tam wracać. :)

      Usuń
  2. Mimo, że na pewno tam nie pojadę, nie zawiszczam Ci wcale, wcale ( no, może trochę, bo miałaś okazję dotknąć tego jakże innego świata)! Przecież nie każdy musi mieć to szczęście, prawda! Serdeczności posyłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie inny świat, ale zasługuje na zainteresowanie.
      Serdeczności 😘

      Usuń
  3. Przeżycie mocne, niecodzienne. Pięknie to opisałaś.

    OdpowiedzUsuń