20191031

Jeden list wyślij z krainy Hadesa


Jeden list wyślij z krainy Hadesa. 
Czy światło jest lepsze niż mrok?
– Światło jest tu na górze – tak mawiałeś przyjacielu Yanni. 
Ale co robić ze światłem, jak serca są czarne z rozpaczy…

20191029

Myślenie chyba mi szkodzi

  Mam chęć na chwilkę zamilknąć. Powód? Prozaiczny.
 W mojej głowie wyrosło tajemnicze drzewo rodzące owoce o nazwie: pytania. W każdym pesteczkę zastępuje słowo "dlaczego" (z oogrooomnym (!!!) znakiem zapytania).
 Bum! - słyszę i wiem, że spadło kolejne, dojrzałe pytanie. Niestety, mój mózg chyba wybrał się na urlop (na pewno leniuchuje), bo nie podsuwa sensownych odpowiedzi (czy można w takim stanie napisać coś mądrego??!!!).

 "Odkryłam" też, że ostatnio dziwię się nieustannie.
 Dziwię się, że

20191027

Co widać i czego nie słychać

 Frédéric Bastiat (1801-1850)

 Dawno temu pewien pan napisał książkę "Co widać i czego nie słychać". Nazywał się Claude Frederic Bastiat, a żył w pierwszej połowie XIX wieku. Był ekonomistą i filozofem.
 - Nuda - pomyślą niektórzy. Ja odpowiem: - W tym przypadku nie.
 Pan Bastiat był człowiekiem posiadającym język giętki i poczucie humoru, dzięki czemu jego dzieło czyta się lekko i jest ono odpowiednie dla ekonomicznych laików. Prawdy jakie się tam znajdują są oczywiste i na pewno znane większości, bo chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że ekonomistą jest po trosze każdy, kto gospodaruje zarobionymi pieniędzmi, prowadzi dom. Pomimo tego wielu ludzi obawia się oceniać niektóre działania podejmowane odgórnie (na szczeblu rządowym), a z ust wypływa argument: Ja nie jestem specjalistą. Czy słusznie? Czy należy przyjmować wszystko do wiadomości, wyłączając

20191021

Pstryk! i siedzę na kolanach babci

 Od lat obiecuję sobie, że zeskanuję stare, rodzinne zdjęcia. Jest ich tak wiele, że nie możliwe jest tego dokonać w jeden dzień i w dużej mierze dzięki temu, kolejne etapy odsuwają się w czasie. Wracam niekiedy do fotografii, na których przeżyły chwile z wielu dziesiątek minionych lat. Kadry z życia Rodziców, Dziadków i pradziadków mają w sobie nieprzemijający czar, tak, jak chyba wszystkie zdjęcia, które o osiągnięciu pełnoletności zapomniały dawno temu. Odcienie czerni i bieli nie umniejszają ich piękna.
 Życie przypomina siedzenie w kinie. Pstryk! I oto ja: dziecko pałaszujące ptysie (...). Pstryk! Minęły dwa lata i siedzę na kolanach u babci (...). To jedynie chwilki – a między nimi długie, puste przestrzenie miesięcy, czy nawet lat. Gdzie się wtedy było? - napisała Agata Christie w swojej "Autobiografii", przy okazji próby odpowiedzenia sobie na pytanie: Co decyduje o wyborze wspomnień?
 Myślę, że te dobre wspomnienia narzucają miedzy innymi fotografie, bo złe chwile rzadko uwiecznia się na potrzeby rodzinnych zbiorów. Przy okazji odżywają jakieś opowieści i odczucia związane z każdym obrazem. Oglądam je w towarzystwie szelestu odwracanych kartek albumu i oto ja: mała dziewczynka, pod jedwabnym, przeciwsłonecznym parasolem Babci, spaceruję po alejkach otaczających jej letni dom, przekonana, że życie jest piękne, a wszyscy ludzie dobrzy...

20191019

Słowa skreślone naprędce na skrawku papieru


 Bardzo cenię sobie istnienie internetu. Tempo przekazywania informacji, zdjęć czy filmów to wielkie udogodnienie, ale... Tak jak w większości sytuacji, tak i w tym przypadku nie mogło zabraknąć "ale", ceny, którą płacimy za postęp, udoskonalenia. Klawiatura zastąpiła długopis, a maile wyeliminowały konieczność pisania tradycyjnych listów. I chociaż jest szybciej i taniej, prysnął ich czar, wielu ludzi z nich zrezygnowało.
 Może nawet są dziś tacy, którzy nie znają uczucia czasem pospiesznego otwierania koperty i nigdy nie słyszeli szelestu kartki, zapisanej ręką bliskiej osoby. (...) Każdy list był całą niepowtarzalną historią, którą tworzyli wspólnie nadawca i adresat. Ten pierwszy niekiedy długo zastanawiał się nad wyborem papieru i koperty, bo one mogły podkreślić charakter, jaki miał mieć list. (...) Patrząc na litery kreślone powoli lub szybko, ze spokojem lub nerwowo, odbiorca czuł emocje towarzyszące pisanym słowom. Mógł też czuć rodzaj bliskości z nadawcą, podczas gdy dotykał tego samego skrawka papieru.
 Napisałam te słowa w jednej z moich książek i "odżyły" we mnie w bardzo prozaicznej sytuacji. Spojrzałam na kosz papryki i chociaż jej przeznaczeniem było przeistoczyć się w ajwar, sięgnęłam

20191008

Bezowocne rozważania ("jednym słowem": strata czasu)

 Siedzę przed klawiaturą. Na moich kolanach mała, ruda istotka wpatrzona w ekran. Otwieram obrazek, na który wkleiłam słowa Adama Granta: Prawdziwą miarą wartości człowieka jest sposób, w jaki traktuje kogoś, kto nie może mu się przysłużyć. 
 Psia główka przechyla się na boki... Próbuje odszyfrować ciąg kresek, kółeczek... Gdyby umiała czytać, gdyby mogła przemówić ludzkim głosem, jak skwitowałaby to twierdzenie?
 Jej małe serduszko mieści w sobie ogrom bezinteresownych uczuć, ale zdarzają się momenty, w których odzywa się "interesowność" (w końcu ideały nie istnieją, prawda?). I wtedy... jak może coś zyskać - uprzejmościom nie ma końca. Mordka się uśmiecha. Nie przychodzi jej do

20191003

Wszystko wre i kipi, aż iskry lecą spod piór dziennikarskich




 Pozostaję w przedwyborczym klimacie świata retro. Dziś zapraszam do roku 1904. Myślę, że temat "wybory" nie może być obojętny, niezależnie od stopnia zaangażowania w bieżące wydarzenia polityczne (jeśli oczywiście lubi się samemu decydować o sobie (czy są tacy, którzy nie lubią?)). Temat ważny, ale to nie znaczy, że nie wypada spojrzeć na niego z przymrużeniem oka.

20191002

Kariera detektywa Noska

 To i owo piszę na tej stronie, czasem wklejam fragmenty moich książek; dla urozmaicenia postanowiłam od czasu do czasu zaserwować historyjki nie przeze mnie napisane. O karierze pewnego detektywa napisał prawie 100 lat temu anonimowy literat.


  Ukończywszy szkołę im. Sherlocka Holmesa i trzyletnią praktykę w Scotland Yardzie, detektyw Hugo Nosek wrócił do kraju, aby się poświęcić praktyce prywatnej. Już w dwa miesiące potem otrzymał doskonałą posadę w Domu Towarowym. Żywo zabrał się do dzieła. Przeszedł się po gmachu raz i drugi, zajrzał do piwnic, przypatrzył ekspedientom i pięknie wyondulowanym bóstwom, obsługującym klientelę, porachował wchodzących i wychodzących, gdzieś zatelefonował, coś zapisał w notesiku i w kilka godzin po objęciu posterunku, meldował:
 - Wykryłem niesłychaną grandę. Cała ta firma, to stek afer. Klientom sprzedaje się towar wybrakowany, jako pierwszy sort. Operuje się fałszywymi wekslami. Trzy najładniejsze ekspedientki są w niedopuszczalnie zażyłych stosunkach z szefem sprzedaży i co dzień każda wynosi sztukę materiału, którą...
 - Frajer - parsknął śmiechem główny detektyw - toś pan miał co wykrywać! Przecież to wszyscy wiedzą... A najlepiej dyrektor naczelny...
 Hugo Nosek otworzył usta i oczy, zamilkł, podrapał się w wygolony podbródek i... nazajutrz zmienił posadę. Nawet dobrze zrobił, bo ta druga posada, w kartelu pułapek na jeże (najnowszy patent, z automatycznym dzwonkiem i licznikiem) była o wiele lepiej płatna. Toteż Hugo Nosek z zapałem wziął się do pracy

20191001

A ja tak sobie marzę...


 Korzystanie z utartych schematów to oczywiście nic złego, ale... efekty są przewidywalne i w związku z tym pachną nudą. A ja tak sobie marzę, żeby trochę urozmaicić to i owo, wyskoczyć z mundurka...
 Sądzę, że nikogo nie muszę przekonywać, że od wieków politycy stosują te same sztuczki. A jakby tak ich zaskoczyć? (Moment chyba odpowiedni?) Jakby tak nie dać się skusić obiecankami-cacankami. Jakby tak zaopatrzyć się w fakty i rzucać w nich tymi faktami, gdzie się da.
 Wyobrażam sobie... Stoi taki Iksiński na wiecu i krzyczy:
- Gruszki będziecie zbierać z wierzby!