20220322

Sen mara...


 Patrzę, czytam, słucham, dziwię się... dziś białe jest szare, wczoraj było czarne, przedwczoraj czerwone. Płynie krytyka, o własnych kroczkach w tym samym kierunku ani mru, mru... co przystoi Jowiszowi, nie przystoi wołowi?... 
 Jak ja zazdroszczę tym, co to własny umysł potrafią utrzymać w ryzach - nie nadwyrężając go myśleniem.
 Zmęczona poszukiwaniem zrozumienia, wpadam w objęcia Morfeusza. 
 
Śnię...
Gdy okręt zaczął tonąć, zebrały się szczury,
Opuściwszy swoje dziury,
By osamotnić zagrożony statek,
Tak rzekł wódz szczurzy do krewnych i dziatek:
Właściwie,
Sobie samemu się dziwię,
Że choć ma mina blada i wychudła,
Tak się trzymałem tego pudła,
Gdyż ani opierunek, ani wikt i spanie,
Ni moje przekonanie
Tego kroku nie tłumaczy,
Jakiś konserwatyzm raczej.
Więc teraz wreszcie, gdy nic nie przeszkadza,
Popłyniemy na statek, którym jeździ władza,
Bowiem, kto się mocnego trzyma, ten nie traci...
Mówiąc to, buchnął w wodę, za nim reszta braci.
 
Snu ciąg dalszy:
W tym miejscu się zbudziłam na swojej kanapie,
Gdzie zwykle chrapię.
Na ekranie tableta tytulik krzyczał, mały łobuz:
Część posłów 🅿🅸🆂-u opuszcza swój obóz!
Rozpadła się rządząca koalicja,
nowe wybory wygra opozycja!

©
Anonimus 1935 i ja Skarlet (autorka kilku ostatnich wersetów) życzymy Państwu miłych snów i pięknej rzeczywistości.

2 komentarze: