20210512

Biały myśliwy - czarne serce

 

 Żyć pełnią życia - brzmi całkiem nieźle, ale wbrew pozorom, to wcale nie jest łatwe. Czasem wpływ środowiska, kompleksy, czasem obawy, budują przeszkody nie do pokonania. Niekiedy "same" znajdują się powody, żeby realne marzenia przenieść na listę mrzonek.
 Są jednak ludzie, którzy nie mają żadnych hamulców, nic nie jest w stanie powstrzymać ich przed delektowaniem się smakami życia, niewątpliwie mają też trochę szczęścia, które usuwa przyziemne problemy z ich drogi. Takim człowiekiem był John Huston - wielokrotnie nagradzany reżyser, scenarzysta, aktor, a wcześniej bokser amator, portrecista, kawalerzysta, dokumentalista, myśliwy, nie stroniący od dobrych trunków i towarzystwa kobiet. Jakiś znajomy stwierdził kiedyś, że film o jego życiu wciągałby bardziej, niż większość nakręconych przez niego obrazów. A wspominam o nim przy okazji książki i dwóch filmów:
 "Afrykańska królowa" - 4 nominacje do Oscara, 2. dla Johna Hustona: za reżyserię i scenariusz (był współautorem scenariusza),  dla Katharine Hepburn i dla Humphrey'a Bogart'a (Oscar w kategorii Najlepszy aktor);
 "Biały myśliwy, czarne serce" - film z 1990 roku, z doskonałym Clintem Eastwoodem (reżyseria i główna rola); scenariusz na podstawie powieści Petera Viertela. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że fabuła opowiada o powstawaniu w Afryce "Afrykańskiej królowej". Ile ziarenek prawdy jest w tej historii? Tego nie wiadomo. Autor nie użył nazwiska Hustona, choć jego bohater (reżyser) ma na imię John. Pogwałcił wszystkie niepisane prawa kina, ale zawsze spadał na cztery łapy - tak opisuje go na początku.
 

 Filmowy John opętany myślą o zabiciu słonia więcej czasu poświęca polowaniom, niż kręceniu filmu.
 W końcu staje oko w oko z potężnym zwierzęciem. On - człowiek - nieporuszony, z wycelowaną bronią. Słoń - zbliżający się, nerwowo poruszający trąbą, tupnięciem ostrzegający: Nie cofnę się! - w jakimś momencie zatrzymuje się.
 Stoją o krok od siebie: myśliwy i ofiara. O tym kto jest kim zadecyduje pojedynek na spojrzenia...
 
screen z filmu "Biały myśliwy, czarne serce"

 Na pewno nie oglądałam wszystkich filmów wyreżyserowanych przez Clinta Eatwooda, ale te, które widziałam uważam za naprawdę dobre. "Kosmiczni kowboje" - to tytuł, który jest wśród nich i który po raz pierwszy zobaczyłam kilka dni temu, i nie jest to komedia, chociaż nie brak w nim humoru.
 Główni bohaterowie są emerytowanymi pilotami, którzy 40 lat czekali na spełnienie marzenia - lotu w kosmos. Warunkiem była sprawność fizyczna, ale udało się dzięki wysiłkowi  i odrobince sprytu. Panowie udowodnili, że wiek nie jest usprawiedliwieniem rezygnacji, że nie można pozwalać spychać się na margines. Mnie ich historia wciągnęła. 
 Wtrąciłam, że film nie jest komedią, bo do takiego gatunku przypisano go na portalu filmweb. Pewnie nie byłoby to aż tak istotne, gdyby nie to, że film jest poruszający, z pełną powagą spogląda też na przyjaźń i lojalność.
 Na stronę filmweb zaglądam czasem (tak naprawdę nie znam innego miejsca, gdzie jest kilka słów o tak wielu filmach) i dość często się zdarza, że szokuje wręcz kategoryzacja i opisy. Pomijam styl wypowiedzi i wrażenia, mam na myśli wyłącznie treść dotyczącą fabuły. Teoretycznie fabuła jest jaka jest. Teoretycznie...

"Kosmiczni kowboje" - film nominowany do Oscara w 2001 r.; w rolach głównych wystąpili: Clint Eastwood, Tommy Lee Jones, Donald Sutherland, James Garner.

6 komentarzy:

  1. Wszyscy byli wspaniali! I jak cudnie potrafili przekonać, że wszystkie nasze "nie umiem, nie dam rady" są tylko w głowie!
    Słoneczne pozdrowienia nadjeziorne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fusilko, czy ja dobrze rozumiem? Oglądałaś kowboi? Bardzo mi się ten film podobał. Panowie mieli poczucie humoru, przyjaźń chwilami była szorstka, ale w potrzebie, jak muszkieterowie, jeden za wszystkich...
      Żałowałam, ze tak późno go odkryłam (film). Może mi coś polecisz, coś co utkwiło Ci w pamięci.
      Moc buziaczków, kochana 😘

      Usuń
    2. Oj Kochana, film oglądałam z wielką przyjemnością, i co chwilę wybuchałam śmiechem!!! Ale niestety, mam wprawdzie dobrą pamięć, ale...bardzo krótką!😉
      Serdeczności ślę!

      Usuń
    3. Też się śmiałam wiele razy, byli rewelacyjni, podczas badań i przygotowań, bardzo mi się podobało jak młodym zarozumialcom zaserwowali coś tam dla niemowląt.
      Przytłoczyła mnie ta ostatnia część filmu, bardzo się denerwowałam.
      A dobra, ale krótka pamięć brzmi swojsko. Ja mam straszny problem z zapamiętywaniem tytułów.
      Serdeczności, Fusilko 😘

      Usuń
  2. Nie widziałam, ale recenzja bardzo zachęcająca!:)

    OdpowiedzUsuń