20210330

Z jej usteczek koralowych wciąż wygląda diablik mały


 
 Co na to mój Mąż? - Ha, ha, ha... - śmieje się i już.
 Los rzucił mnie hen, hen... daleko, już nie mieszkam w Warszawie, ale w głębi duszy czuję się warszawianką, choć do posiadania diablika, nawet małego - nie przyznaję się. 
 Jak moja Mama, Babcia i prababki, w syrenim grodzie urodziłam się i dorastałam i ja. Czuję się z nim związana rodzinnymi opowiastkami o tym, jak to bywało w dobrych i złych czasach, i oczywiście wspomnieniami. Zacytowane wersy napisał ktoś w latach 20., a może 30. XX wieku, ale uśmiechnęłam się po słowach "lubi ślizgawki, teatr, spacer", bo uwielbiałam jeździć na łyżwach, a do teatru biegałam prawie co tydzień (już bez rodziców odkąd skończyłam lat -naście). 
 Na zawsze pozostanie mi sentyment do Starego Miasta, do rynku z kataryniarzem i papugą. To było pierwsze miejsce, które zobaczył mój Mąż podczas pierwszej wizyty w Polsce.

20210328

Opowieści śmiesznej treści

 Nie czytam dziś nic o pandemii czy o jędzy polityce i ani mru-mru na te tematy. Wiosna kokietuje, prosi o uśmiech. Dzielę się więc porcyjką humoru z roku 1893.
 

 

20210323

O Dyzmie, co moc miał nad wężami i o piegowatych bezach


 Nadszedł właściwy czas, żeby wspomnieć o Wielkanocy, w końcu jest tuż, tuż. O tym święcie hucznie obchodzonym na Bałkanach, z fajerwerkami strzelającymi o północy, już opowiadałam, o moich spotkaniach z jadowitymi gadami południa Europy też już było. Okazuje się, że dokuczają one nie tylko tam, ale jest na nie sposób i Wielkanoc z tym sposobem ściśle się wiąże, tak wynika z XIX-wiecznych przekazów i tym razem nie bałkańskich, a polskich legend.
 Są ludzie, którzy posiadają szczególną władzę nad wężami. Takim panem był chłop Dyzma. A taką moc miał nad wężami, że jak komu wąż krowę ukąsił, to tylko po niego posyłali, a on nic nie robił, tylko gwizdnął, i natychmiast przychodził ten gad, co bydle ugryzł i ssał, gdzie było ukąszenie, aż wyssał cały jad.
 Razu pewnego założył się Dyzma o kwaterkę piwa z Gołębiem, co to nie dowierzał w jego moc.

20210320

Żegnaj moja konkubino

 

 Dziś wybieram się w podróż do Chin. Podróż będzie filmowa. Już kiedyś ją odbyłam, ale uznałam, że warto wrócić. Czasem jestem zła na siebie, że między nowościami, tracę czas na filmowo-książkowe powtórki, ale chyba już nie uda mi się pozbyć tego nawyku.
 "Żegnaj moja konkubino" to tytuł obyczajowego dramatu, który polecam i tytuł chińskiego spektaklu operowego. Dwaj główni bohaterowie filmu są aktorami, od wczesnego dzieciństwa przygotowywanymi do zawodu.

20210317

Pomiędzy małymi łyczkami banalnej kawki


 
 Kuszą mnie różne kultury, wciągają opowieści ludzi o ich życiu i spojrzeniu na świat z innej perspektywy. Jakieś przeklęte powody, chciane lub niechciane, zatrzymują w domu, ale to nie znaczy, że trzeba rezygnować i nie poddawać się kuszeniu. Mówię sobie: Bon voyage! i otwieram książkę.
 Pomiędzy małymi łyczkami banalnej kawki zaglądam dziś do Kraju Kwitnącej Wiśni. Składam wizytę w świecie sztuki. Czytam dziełko wydane na przełomie XIX/XX wieku, przybliżające zderzanie się przez stulecia malarskich trendów, urzeka mnie prostota starych rysunków.
 Urzeka mnie też prostota haiku. Cały wiersz zamknięty w trzech wersach... poezja w pigułce działa. Pod ręką mam tomik w przekładzie Miłosza.
 
Człowiek niosący pęk chrustu - rysunek Korin'a
___
Godny podziwu
Ten kto nie pomyśli: 'Życie mija'
Widząc błyskawice.
___
Nawet w moim mieście
Śpię teraz
Jak podróżny.

20210314

Żołądek nie zaboli - jako żywo - i w tym właśnie całe dziwo


Słodka niedziela? Czemu nie? Była słodka dosłownie, z moimi ulubionymi ciasteczkami. Ulubionymi także dlatego, że same się robią (prawie). Przepis mamy od dawien dawna, pomimo tych samych składników, efekt końcowy nie zawsze musi być taki sam. Postanowiłam go dziś zamieścić, niech sobie pofrunie w świat.