Co na to mój Mąż? - Ha, ha, ha... - śmieje się i już.
Los rzucił mnie hen, hen... daleko, już nie mieszkam w Warszawie, ale w głębi duszy czuję się warszawianką, choć do posiadania diablika, nawet małego - nie przyznaję się.
Jak moja Mama, Babcia i prababki, w syrenim grodzie urodziłam się i dorastałam i ja. Czuję się z nim związana rodzinnymi opowiastkami o tym, jak to bywało w dobrych i złych czasach, i oczywiście wspomnieniami. Zacytowane wersy napisał ktoś w latach 20., a może 30. XX wieku, ale uśmiechnęłam się po słowach "lubi ślizgawki, teatr, spacer", bo uwielbiałam jeździć na łyżwach, a do teatru biegałam prawie co tydzień (już bez rodziców odkąd skończyłam lat -naście).
Na zawsze pozostanie mi sentyment do Starego Miasta, do rynku z kataryniarzem i papugą. To było pierwsze miejsce, które zobaczył mój Mąż podczas pierwszej wizyty w Polsce.