Czytam ci ja sobie plotki, ściśle mówiąc: przeglądam sobie plotki kiedyś przeze mnie przeczytane, a zebrane w okresie międzywojennym przez Boya-Żeleńskiego.
Jak powszechnie wiadomo przetłumaczył pan Żeleński bardzo wiele dzieł literatury francuskiej. Wpadały mu też w ręce wspomnienia i rozważania różnych ludzi na różne tematy. Przyglądał się powodom zaślubin Marii Leszczyńskiej (córki króla bez królestwa) i Ludwika XV (francuskiego monarchy). Zgłębiał literackie i towarzyskie życie epoki Moliera. Próbował dojść prawdy o Ninon de Lanclos - XVIII-wiecznej damie, według legendy w kolebce obdarzonej przez czarnoksiężnika wieczną pięknością, nazywanej Don Juanem w spódnicy.
Nie będę wymieniać tytułów książek, które przewinęły się przez ręce Boya-Żeleńskiego. Są wśród nich pamiętniki; niektóre cenię za wiele wciągających ciekawostek, przybliżających ludzkie charaktery, ukryte w cieniu faktów i dat.
W katolickim piśmie wydawanym przed II. Wojną Światową napisano, że Boy ma "pewne zasługi jako tłumacz Moliera i Pascala, ale te zasługi nikną wobec ogromu szkód, jakie wyrządził, przeszczepiając najszkodliwszych autorów francuskich. Przełożył pisma autorów potępionych oficjalnie przez Kościół, jak Montaigne'a (wszystkie), Woltera, Diderota, Musseta, a przede wszystkim Honoriusza Balzaka. Tego ostatniego olbrzymią Komedię Ludzką chcą podobno w całości uprzystępnić polskim czytelnikom, ku radości różnych liberalno żydowskich literatów i recenzentów - przed czym ostrzega się wiernych."
Czy jest jakieś znajome brzmienie w tych słowach? Czy może mój słuch płata figle? Mam ochotę pozostawić to pytanie bez odpowiedzi, ale nie... odpowiem sobie: to nie figle, to powtarzalność zachowań, to chęć narzucania własnych ocen, to ubliżanie czyjejś inteligencji i umiejętności dokonywania wyboru, to nieprzemijająca chęć dyrygowania innymi ludźmi. Głodnych władzy, krążących z otwartymi paszczami - nie ubywa. A moje myśli, jak historia, kołem się toczą...
Zaiste człowiek jest to istota osobliwie lekka,