Dawno, dawno temu, w malutkiej gminie, na wiejskiej drodze, toczyła się rozmowa:
- Jak się macie, Bartosie?
- Mam gąsiora w kosie.
- A jak tam wasze dzieci?
- Ma nogi związane, nie poleci!
...
I
ruszył Bartosz w swoją stronę. Lata mijały... gęsi hodował poczciwina i
na targu sprzedawał. Dzieci rosły, przybywało wnuków i prawnuków...
...
Nastał wiek dwudziesty pierwszy. Nie za górami, nie za lasami, na polskim poletku, takie oto prowadzę rozmowy:
- Ja z podaniem, urzędniku Bartoszu.
- A moja sprawa, biurokrato?
- Słońce świeci, uwielbiam lato!
...
Nieśmiała myśl do głowy się wkradła: potomek Bartosza od gęsi?... Ja to mam szczęście... ©
___
___
U szefa
- Jak pan możesz w ten sposób odzywać się do mnie?!!! Czy pan tu jesteś szefem, czy ja?!!!
- Oczywiście, że pan...
- No!!! Skoro pan nie jesteś szefem, to nie pleć pan głupstw, jak idiota...
___
___
Urzędnik
- Zmyć głowę, szanownemu panu?
- Dziękuję, przed godzina zrobił to szef...
___
___
Oj, podpadł Ci jakiś urzędnik mocno:) Musiał być jakiś wyjątkowy pech, że na takiego trafiłaś, bo jednak w ostatnich latach poziom obsługi się podniósł.
OdpowiedzUsuńOj, podpadł mi urzędniczyna i jego kompani... Jak wiesz, ja w Polsce mam wieloletnią lukę w kontaktach z urzędami, ale zdarzyło się nam coś załatwiać kilkanaście lat temu. Była wzorcowa uprzejmość i kompetencje. Może kiedyś nie byłam pechowcem...
UsuńCzasy się zmieniają a ludzie nie zawsze 😉
OdpowiedzUsuńNo niestety... Może kiedyś tam, gdzieś tam zjawi się urzędniczyna w roli petenta i trafi swój na swego... ale czy zrozumie?...
UsuńGeneralnie, niby się poprawiło, ale czasem natykamy się na osobnika zadufanego w sobie i takiego, co to wszystkie rozumy pozjadał! Niestety, są ludzie i.... taborety!
OdpowiedzUsuńMasz rację, Fuscilko. Ja mam nadzieję, że pechowi znudzi się moje towarzystwo.
UsuńMoc wiosennych uśmiechów dla Ciebie i wszystkich miłych ludzi. :)