20221126

Słowacki wielkim poetą był

 
  Z życia wzięte, bo ... życie nie przestaje pisać najciekawszych historii. Aktorzy, którym powierza role, wypadają różnie. Zdarza się, że bawią reakcjami, zaskakują kompetencjami... Stają się współautorami satyrycznych scenariuszy.


 Dwaj kawalarze wpadli na pomysł...
 Do redakcji jednego z tygodników wysłali kilka środkowych strof ze znanego wiersza Do Laury, autorstwa Wieszcza Narodowego - Juliusza Słowackiego. Tego faktu nie zdradzili w załączonym liście, okraszonym błędami.
 Czy mam nadal uprawiać niwę poezji? Czy mam talęt? - pyta młody poeta, rzekomy autor przesłanych wersów.
 W kilku zdaniach debiutant prosi redaktorów - krytyków o ocenę swojej twórczości. 


 Odpowiedź redakcji ukazała się na łamach tygodnika:
 Zapytuje pan, czy pan ma "talęt". - napisano. Otóż, musimy panu powiedzieć, że nie mamy jeszcze łokcia do mierzenia "talętu", posiadamy natomiast kosz redakcyjny, w którym spoczął pański wiersz, mimo tak obiecującego początku:
Za cóż tak zimny nieczucia kamień
Na serce moje się wali?
Żeśmy się kiedyś w kraju omamień
Na jedną chwilę spotkali?
Że cię tak długo dźwiękami lutni
Budziłem i do snu kładłem?
A ty, smutniejsza niż ludzie smutni,
Biegłaś za innym widziadłem?
Ciemność twej duszy jak dżumy plama
Od ciała przeszła do ciała:
Widzisz jad w sercu? to łza ta sama,
Którąś ty w serce nalała;
Widzisz, jak zagasł dziecka rumieniec,
Gdzieś ty ustami przebiegła?
A ten na głowie płonący wieniec
Tyś skrami oczu zażegła...

 Redakcja przytoczyła przesłane strofy, jako wzór grafomanii.
 
 Niestety, w poecie nie dostrzeżono ani "talętu", ani talentu.

 Żartownisie ustalili, kto był autorem odpowiedzi; okazało się, że był nim jeden ze znanych krytyków i historyków literatury. Gdy wieść o żarcie się rozniosła, redaktor i krytyk tłumaczył się natłokiem pracy, przemęczeniem i zaangażowaniem w organizowanie wieców w sprawie... przeniesienia zwłok Słowackiego na Wawel.
 
 Rzecz działa się w Krakowie, w okresie międzywojennym. Prochy poety przewieziono z Paryża w 1927 r. i pochowano je w wawelskiej Krypcie Wieszczów.
___
___
 
 
↑ Gotowe! Tylko jak zatytułować?... Śmierć Nerona?... a może Bitwa morska?...
___
___

 O innej historii związanej ze Słowackim opowiadał Tadeusz Boy-Żeleński (1874-1941).
 W czasach jego młodości dwaj gimnazjaliści zanieśli swojemu profesorowi wiersz, rzekomo znaleziony przez ich ojca w bibliotece; w rzeczywistości autorem kilku strof pod tytułem: Klekot bociani, był właśnie ich ojciec.
 
Klekot bociani, płynący obłokiem,
Czasem się jasną opierścienia chmurą,
To z nad uroczysk, nieścigniony okiem,
Fenickich grobów rozbrzmiewa purpurą.
To znów w krąg Hadu, rozpowietrzon żalem,
W noc jutrzenkową w smutki się obłóczy,
Edenu ciszą, greckich urn opalem,
W namiętny uścisk włos rozplecie kruczy.
Ale przenigdy, przenigdy w swym płaczu,
Ciebie nie wspomni, w ciebie się nie wpłuży,
Przenigdy z tobą, aniele - oraczu,
W nieprzeniknionej nie skłębi się burzy.
..
 
  Młodzi dowcipnisie twierdzili, że ojciec nie ma pewności, ale sądzi, że autorstwo należy przypisać Słowackiemu.
 - Jaka jest pana opinia? - pytali młodzieńcy.
 Profesor, wielbiciel Słowackiego, później docent Uniwersytetu Jagielońskiego, spędził z Klekotem bocianim kilka dni, po czym oświadczył:
 - Ojciec ma rację. To jest wiersz Słowackiego!
 ©
Oczywiście żadna z przytoczonych historii nie może zmienić faktu, że:
Słowacki wielkim poetą był
jak zauważył słynny nauczyciel, ze słynnego Ferdydurke Gombrowicza.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz