Usłyszałam kiedyś, że katar leczony trwa tydzień, nieleczony - 7 dni. Aaa...psik! - wtrącam między słowami... No cóż, nie będę się pieklić z powodu spotkania z katarem.
- Każda minuta złości to strata 60 sekund szczęścia - mówię sama do siebie i zapraszam do towarzystwa pana Adama - poetę. Lubię go za lekkość. Lubię jego zwierzenia - zderzenia romantycznej duszy z duszą... hm... mniej romantyczną (delikatnie mówiąc). Zwykle na końcu historii o spotkaniach dla poety niekończących się happy endem, słychać nutkę ironii, cień humoru.
Ja ją kochałem, tak mi się zdaje,
Bo cudną była w szesnastej wiośnie:
Umiała patrzeć na mnie miłośnie
I rwać mi serce w nadziemskie kraje.
A więc w jej oczach pełnych tęsknoty
Tonąłem wzrokiem i tak na jawie
Śniłem o różach, które ciekawie
Ponad jej włosów wybiegły sploty,
Tak że je zrywać ustami chciałem,
I byłbym przysiągł, że ją kochałem!
Ja ją kochałem, ach! jestem pewny!
Bom często błądził w noc księżycową,
Przypominając mojej królewny
Każde spojrzenie i każde słowo. (...)
Różowa ze snu, w słońcu przejrzysta,
Stała przede mną jasna i czysta.
Zamiast brylantów na złote włosy
Jaśminy kładły kropelki rosy,
I tak oblana światła otokiem
Jeszcze mnie swoim paliła wzrokiem.
A ja zmieszany mówiłem do niej
O drzew szeleście i kwiatów woni,
Lecz ją znudziła moja rozprawa,
Bo rzekła:
Stała przede mną jasna i czysta.
Zamiast brylantów na złote włosy
Jaśminy kładły kropelki rosy,
I tak oblana światła otokiem
Jeszcze mnie swoim paliła wzrokiem.
A ja zmieszany mówiłem do niej
O drzew szeleście i kwiatów woni,
Lecz ją znudziła moja rozprawa,
Bo rzekła:
"Chodź pan, wystygnie kawa".
Adam Asnyk (1867 r. - Legenda pierwszej miłości)
Może i mogłabym napisać dziś coś jeszcze, ale... aaa-psik!... nie daje mi spokoju katar...
___
___
Ręce na klawiaturze wystukiwały zdanie: świat idzie do przodu... i nagle usłyszałam diabelski śmiech:
- Ha, ha, ha - kpił bez słów jakiś czart.
Zgodzić się, albo się nie zgodzić (z diabelską kpiną)? Oto jest pytanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz