20200729

Panie na prawo, panowie na lewo





 
 
 
 Trwające od kilku dni lipcowe upały sprawiły, że do łazienek letnich na Wiśle niepodobna prawie się dostać, zwłaszcza w porze popołudniowej. W większych łazienkach posiadających omnibus, kąpie się dziennie po 1500 do 2000 osób. Wielkim powodzeniem cieszyły się przed laty łazienki Pecqua. Porwanie ich przez wodę w czasie nadzwyczajnego przyboru Wisły, zniszczyło je doszczętnie...
 
 Na pewno wszyscy się domyślają, że (pomimo czasu teraźniejszego) nie mówię o

20200724

Jak pojadę do Bitoli

 Zdarzyło mi się zdradzić Bloggera z WordPressem. Po długiej przerwie wracam skruszona. Bloggera chwalę i chwalę w nadziei, że drobny epizodzik pójdzie w zapomnienie. Już, już nabrałam pewności, że się udobruchał i... okazało się, że za wcześnie. Tak się dziś zaciął, tak się uparł, że nic, a nic nie zrobi - że ręce mi opadły. Wcześniej też miał humory (trochę pokręcił daty przenoszonych tekstów), ale wybaczyłam, bo nie zwalniał tempa przeprowadzki.
 No cóż... Poczekam.
 Przy okazji przenosin miałam okazję przypomnieć sobie to i owo. Zabrałam Państwa kiedyś na spacer w bałkańskim rytmie do Bułgarii, do Grecji, do Serbii i do Macedonii, małego państwa o wielkiej urodzie. Wracam dziś na chwilkę do spaceru po Macedonii i zapraszam do Bitoli - miasta które potrafi uwieść. O tym jak szczególna jest tutejsza atmosfera, nikt nie potrafi opowiedzieć lepiej niż Tosze Proeski.

Bitola - Stara Czarszija w 1914 r.

 Ako odam vo Bitola... Jak pojadę do Bitoli przejdę się po Szirok Sokak. Na Dembeł Czarszija napiję się kawy, powspominam młodość. Zamówię trzy dorożki. W pierwszej będę ja, w drugiej będą grać muzykanci...

20200723

O strachach i jeziorze w jaskini

 Zamieszczam tu fragmenty swoich książek, bo myślę, że urywki tekstu mogą zadecydować o tym, czy sięgnąć (czy nie) po konkretną pozycję (zależy mi, żeby moje "papierowe dzieci" trafiały do osób lubiących gatunek literacki, do którego są przypisane; każdy ma inny gust czytelniczy, ja sama nie każdą tematyką jestem zainteresowana).

 Zapraszam dziś na kolejny fragmencik mojej książki - wspomnienie miejsca, którego o mały włos nie zobaczyłam. Na pewno dziś bardzo bym tego żałowała.
 Entuzjastycznie zareagowałam na pomysł zwiedzenia jaskini z podziemnym jeziorem. (...) Kozią ścieżką (tak się tu mówi o bardzo stromych górskich dróżkach) i bujającym się mostem linowym doszliśmy do wejścia. Tu czekał na nas "jaskiniowy" strój. (...) Kiedy panowie przewodnicy byli w połowie standardowego instruktażu przed wejściem, przyznam, że obudziły się we mnie poważne wątpliwości. - Ja tu poczekam - miałam na końcu języka. (...) W jaskiniach zachwycam się tym, co widzę, ale kiedy jestem w podziemnym świecie, zawsze w jakimś momencie wstrząsa mną dreszcz niepokoju.

Uczeń diabła

NiccoloPaganini
Niccolo Paganini
  Od zawsze była w moim domu muzyka na żywo. Po Rodzicach pozostały mi nuty, na które mogę tylko patrzeć, bo niestety, nie odziedziczyłam po nich talentów muzycznych, ale dzięki nim muzyka stała się ważną częścią mojego życia.
 Kiedy byłam małą dziewczynką nie znosiłam brzmienia skrzypiec i byłam szczęśliwa, że nie ma ich w moim domu. Musiało minąć kilkanaście lat, żebym odkryła magię w "bolesnych jękach" (tak myślałam o dźwiękach wydawanych przez ten instrument). Nie stałam się fanatyczną wielbicielką skrzypiec, ale nie raz poruszały mnie do łez.
 Napisałam o tym w związku z filmem o Paganinim, który w tym tygodniu obejrzałam po raz kolejny (po kilkuletniej przerwie) i który wywołał te same uczucia. I nie mam na myśli wyłącznie życia wspaniałego skrzypka i kompozytora (wrażliwy geniusz pozbawiony smaku prawdziwego dzieciństwa podzielił los podobnych sobie, nie do końca umiejących odnaleźć się w realnym świecie). Chciałam przede wszystkim powiedzieć kilka słów o muzyce, której w tym obrazie nie mogło zabraknąć.
 Paganini (1782-1840) potrafił wydobyć ze skrzypiec zaskakujące dźwięki. Nie przerywał koncertu, gdy pękały struny (zdarzało mu się kończyć utwór na jednej strunie). Uznano, że jest uczniem samego diabła. Z tego powodu kościół katolicki

Scenariusz i reżyseria: ŻYCIE


 Otaczający świat kształtują ludzkie wybory (niektórych nie zrozumiem nigdy), ale przecież zdarza się, że finisz biegu wydarzeń, wydawałoby się przewidywalny, okazuje się zaskoczeniem. Są takie historie, które przypominają, że nadziei nie warto się pozbywać, czego by nie dotyczyła: małej czy dużej sprawy, naszego życia, czy tego, co dzieje się wokół i wbrew pozorom ma na nie wpływ. Od czasu do czasu wracam do opowieści, której bohaterem jest Sixto Rodriguez - Amerykanin mający meksykańskie korzenie. Gdyby na podstawie jego życia nakręcono film fabularny wielu ludzi pomyślałoby o fabule: naciągana, to nie mogłoby wydarzyć się naprawdę. A jednak... pod koniec XX wieku, w dobie telefonów, zdolny muzyk żył w ubóstwie na jednym kontynencie, nie wiedząc, że na innym jest wielką gwiazdą. Jego fani wierzyli w krążące fantastyczne opowieści o samobójstwie, które miał popełnić na scenie.

Żółwie tempo?


Marzec 2019 r.

W moich facebook'owych zbiorach natknęłam się dziś na film, który był bardzo popularny jakiś czas temu. Przypominam go poniżej.

20200721

Smak bałkańskiego lata




 Jakiś czas temu poproszono mnie o napisanie kilku artykułów o smakach Bałkanów. Poniżej - z cyklu Zainspiruj się Bałkanami:

Smak bałkańskiego lata

 Każdy tutejszy region ma swój Kanion Wodospadów i nie są one do siebie podobne. Z gęstych lasów ze zwieszającymi się lianami przenosiliśmy się do skrajnie różnego królestwa dziko rosnących fig, laurowiśni i pięknie kwitnących rododendronów. Spacerowaliśmy po czarnej, skamieniałej lawie wulkanicznej, której sąsiadkami są białe i szare skały, „za chwilę” przeistaczające się w pomarańczowy klif. Wszędzie spotykamy kolorowe ptaki i żółwie, które jak przystało na mieszkańców Bałkanów, spieszą się powoli. Działa tu tajemnicza siła przyciągająca nie tylko nas. ("W bałkańskim kociołku")

 Już pierwszego dnia mojego pobytu na Bałkanach, ta kolorowa kraina zawróciła mi w głowie. Czułam, że to nie jest przelotny romans. Mój mąż potrafił sprawić, że każda kolejna odsłona bałkańskiej układanki robiła na mnie wrażenie. Poznawałam też nowe smaki. Niektóre zestawienia wydawały mi się wręcz zadziwiające. Arbuzy czy winogrona ze słonym serem zupełnie nie pasowały do siebie... dopóki nie spróbowałam. W winogronowe liście zawija się tu gołąbki i nie jest to jedyna potrawa, do której się je stosuje (świeże lub z zalewy solnej).

 Mam na dziś trzy propozycje.

A gdyby tak móc skorzystać z czarodziejskiej różdżki?

2018 r.


 - Chwilo trwaj! - chciałoby się powiedzieć od czasu do czasu. Czy to nierealne pragnienie? Może nie do końca... Nie mijają chwile zapisane okiem aparatu fotograficznego. Zastygają w bezruchu na papierze, ale nie przestają żyć. Bierzemy do ręki zdjęcie i niekiedy wracają zapisane w pamięci uczucia, zdarza się, że po raz kolejny przeżywamy tę samą chwilę...

 Napisałam tu kiedyś, że

Święte węże czyli o moim spotkaniu z jadowitym gadem


 Nigdy nie marzyłam o spotkaniu z jadowitym gadem. Mocno wierzyłam, że vice versa, gady nie są zainteresowane spotkaniem ze mną. Chyba miałam trochę racji, bo kiedy węże pojawiały się na naszej drodze, ja ze strachu zamierałam w bezruchu, a one wybierały inną ścieżkę i bezszelestnie znikały. W takich chwilach doceniałam upór Alberta, w kwestii butów zasłaniających łydki, który na mój argument: – Upał! – odpowiadał: - Węże! Co będzie jak przypadkiem nadepniesz któremuś na odcisk?
 Jakimś cudem udało mi się nie zdenerwować żadnego gada i sądziłam, że w nieskończoność będziemy się unikać. Nie przypuszczałam, że zechcę kiedykolwiek spotkać się z nimi z własnej woli i to nie na górskiej drodze czy w lesie, a w klasztorze na greckiej wyspie Kefalonii.
 Przyznam, że kiedy dowiedziałam się, że Bałkany mają swoje święte węże, byłam mocno zaintrygowana.

Kobieca łza


Październik 2018 r.

 Może pora roku nie jest odpowiednia, żeby pisać o konwalii, ale oglądając dziś zdjęcia poczułam jej zapach...

 Delikatność małych dzwoneczków wydaje się podkreślać silny, strzelisty liść, stworzony by strzec je przed podmuchami wiatru. Ich muzykę słyszą leśne nimfy tańczące wśród drzew. Ludzi urzekają aromatem.
 Dawno temu stały się

W poszukiwaniu romantyzmu...

 Jedna z Czytelniczek napisała w swojej opinii o "Retro": "jeszcze, jeszcze, jeszcze". Takie słowa chyba każdemu autorowi sprawiają bardzo, bardzo, bardzo wielką radość. Kolejna część mojej książki jest, wprawdzie jeszcze nie gotowa by wyruszyć w świat, ale istnieje i postanowiłam, że zacytuję z niej to i owo.

 Podczas mojej podróży zauważyłam pewną prawidłowość - co trzydzieści, czterdzieści lat słyszałam powtarzające się zdanie: „W minionych czasach było więcej romantyzmu”. Czy rzeczywiście tak jest? Może to tylko fałszywe wrażenie wywołane przewagą szarości w codziennej egzystencji? A może rzeczywiście dostarczamy sobie nawzajem coraz mniej magicznych chwil? 
 
 Może właśnie poszukując romantyzmu, powróciłam w kolejnej części do kwiatowych dialogów.

Przed walką piszczałki i bębny narzucają rytm ich tanecznym krokom

2018 r.

  Szybkie zmiany klimatów są jednym z wielu uroków podróżowania po Bałkanach. Do tureckiego Edirne zawsze dojeżdżaliśmy samochodem, a przypadek sprawił, że kilka razy powitały nas głosy muezinów nawołujących do modlitwy, dobrze słyszalne już na granicy miasta. Ale to nie z tego powodu jest tu inny klimat, bo meczety są także w Bułgarii i w wielu miejscach minarety posiadają nagłośnienie. W Edirne (oddalonym "o krok" od Bułgarii i Grecji) są te same krajobrazy, je się prawie te same potrawy, tak samo smakuje chałwa, bakława i inne słodkości, pije się taką samą kawę, a jednak jest inaczej. Czuje się inną atmosferę.

 Raz w roku odbywają się w Edirne słynne na Bałkanach tzw "tłuste walki", które można zobaczyć podczas różnych świąt, także w małych bułgarskich wsiach czy miasteczkach.
 Emocje oczekującej publiczności podsyca dżazgyr, śpiewnie recytując patetyczne, religijne wiersze. Kiedy kończy, na pole walki wchodzą zapaśnicy. Mają bose stopy i ciało skąpane w litrach oliwy, dźwigające ciężkie, nasiąknięte tłuszczem spodnie, uszyte ze

Ten kto nie widział Rodopów, nie widział Bułgarii

2018 r.

 Już nie raz pisałam, że niedoścignioną artystką jest Natura. Jednym z jej najwspanialszych dzieł są Rodopy. To tu urodził się Orfeusz i kto wie, czy gdyby nie to niezwykłe otoczenie, jego muzyka byłaby aż tak poruszająca jak opowiadają legendy.
 Rodopy to dla mnie magiczne góry. Mogę bez końca podziwiać pełne barw skalne rzeźby, z pasją tworzone przez Naturę. Znajdujące się tu zalewy otaczają wyrastające z wody skały o niepowtarzalnych kształtach. Czasem złoto-zielone góry w oddali, wydają się miękkie i lekkie, jakby za chwilę miały się unieść i rozpłynąć jak obłoki. Gdzieniegdzie, niezarośnięte, surowe, kokietują kształtami. Chyba najpiękniejszą rzeką w Rodopach jest Arda, podbijająca swoimi meandrami serca fotografów.


 Pozostało w Rodopach wiele pamiątek z minionych epok: nisze wykute w skałach przez Traków, trackie grobowce, rzymskie drogi, stare cerkwie i wiekowe meczety. Przetrwał niejeden konak pamiętający czasy osmańskie i wiele klasztorów.

Ja, kawa i królowa Maria

2018 r.

 Każdy dzień zaczynam od kawy. Uwielbiam jej smak. Lubię patrzeć na stojącą przede mną malutką filiżankę, z unoszącym się nad nią aromatycznym obłoczkiem pary. Przygotowuje się ją w naszym domu w dżezwe, bałkańskim sposobem, który opisałam w książce "W bałkańskim kociołku".

 Kawę z odrobiną cukru, zalewa się zimną wodą, podgrzewa na bardzo, bardzo wolnym ogniu, do momentu, kiedy zacznie się powoli podnosić i wytworzy się piana. Taka kawa jest bardzo mocna i aromatyczna. Podaje się ją w malutkiej filiżance. Towarzyszy jej zwykle szklaneczka zimnej wody, którą pije się naprzemiennie z kawą.

 Taką samą kawę, parzoną w takim samym miedzianym naczyniu, uwielbiała

...ale życzenia nie zawsze się spełniały

2018 r.


 Przed wielu laty brakowało tam tablic informacyjnych. O liczbie kilometrów do najbliżej miejscowości rzetelnie informowały napisy na bardzo niskich, kamiennych słupkach stojących na poboczu. Drum bun!** - życzyły nam kolejne miasta, ale życzenia nie zawsze się spełniały.
 

 Ten wspomnieniowy fragmencik jest z mojej książki "W bałkańskim kociołku". Dotyczy naszego podróżowania po Rumunii, które odbywało się czasem w bardzo zwolnionym tempie. Mieliśmy w tym przepięknym kraju wcale niemało przygód. Niektóre sytuacje zaskakiwały. Zdarzyło nam się przed kilkunastu laty, że zatrzymał nas

Spacer w bałkańskim rytmie - Bułgaria

 31.03.2018 r.





Dziś tylko kilka bułgarskich pejzaży i muzyka. Przedstawiam

Nie żałujcie mnie, napijcie się wina i zbijcie puchary...

Bałkańscy hajducy - zdj. archiw.


2018 r.


Jeśli umrę lub zginę, nie żałujcie mnie, napijcie się wina i zbijcie puchary.
Eeej, wierni towarzysze, pieśń zaśpiewajcie, wspomnijcie mnie.
Jeśli umrę lub zginę, popa nie wołajcie, wy przyjdźcie na mój grób zatańczyć oro.
Eeej, wierni towarzysze, pieśń zaśpiewajcie, wspomnijcie mnie.
Jeśli umrę lub zginę, pozostaną wspomnienia, szalonych, zwariowanych młodych lat.
Eeej, wierni towarzysze, pieśń zaśpiewajcie, wspomnijcie mnie.

 Nikt nie wie kto napisał te słowa i kto stworzył do nich muzykę z nutkami nostalgii. Pewne jest, że było to dawno temu.
 Czyje myśli przekazuje tekst? Chyba też nikt tego nie wie. Na pewno pasuje on do charakteru bałkańskiego hajduka walczącego o wolność pięknego półwyspu, w czasach Imperium Osmańskiego. O hajdukach wspominam

Zatrzymane chwile

Maj 2018 r.

Bardzo lubię oglądać stare fotografie. Dawno, dawno temu zatrzymane chwile nabrały przez lata swoistego czaru.

Bułgaria 1938 r.

Górzysty Półwysep Bałkański przysparza budowniczym dróg wielu problemów. Podróżujący po Bułgarii pociągami mogą podziwiać widoki dzięki

Spacer w bałkańskim rytmie - Serbia

29.03.2018 r.

 - Jaki Rom? Jestem Serbem. Serbskim Cyganem - mawiał o sobie Saban Bajramovic. Był znany na całych Bałkanach. Zmarł w 2008 r., tysiące ludzi przyszło go pożegnać. Pomimo sławy, do końca życia mieszkał w rodzinnym Niszu, w dzielnicy cygańskiej.


 O zamiłowaniu Bałkanów do śpiewu i tańca już wspominałam. Ze szczególnego upodobania do śpiewania słynie serbski polityk Ivica Dacic. Korzysta z każdej okazji, nawet na oficjalnych uroczystościach. Podczas kolacji w Paryżu,

Spacer w bałkańskim rytmie - Macedonia

28.03.2018 r.

 Macedonia (państwo) kojarzy się z przepięknym jeziorem Ochrydzkim, z górami Galichitsa (Galiczica) w tle i położonym nad jeziorem miastem Ohrid. A jak już wymienia się Ohrid, trzeba wspomnieć o słynnych tutejszych perłach, które zdobią królewskie szyje. Nosiła je księżna Diana. Posiada je między innymi królowa Holandii, Anglii, Danii i Bułgarii (Joanna Sabaudzka). Lista ważnych osobistości jest długa. "Od koleno na koleno" (z pokolenia na pokolenie) produkuje się tu ręcznie biżuterię z ochrydzkich pereł, które podbiły świat.

 Macedonia to kraina geograficzna położona na terenie Macedonii (państwa), Bułgarii i Grecji. Bardzo starą piosenkę "Iovano, Iovanke" znają i śpiewają wszyscy w tym regionie.


 Macedońska Bitoła jest drugim co do wielkości miastem po Skopje i słynie ze znajdujących się tu wielu konsulatów. Tose Proeski śpiewa nostalgiczną piosenkę o "mieście konsulów"

Tajemnice podziemnego labiryntu


25.03.2018 r.

 Są takie miejsca na ziemi, po których stąpamy, podziwiamy ich urodę, nie mając pojęcia o tym, że pod ziemią jest ich niemalże lustrzane odbicie.
 (...)
 Właśnie tu istnieje podziemny świat, w którym skały tworzą fantazyjne formy w labiryncie korytarzy i tuneli. Sześć poziomów przecina siedem rzek, czasem niknących w kamiennych studniach, a gdzieniegdzie tworzących wodospady. W mniejszych i większych komnatach, nad urokliwymi jeziorkami, stoją od wieków kamienne rzeźby. (...)
 Podziemny świat nie jest

Uliczne spektakle - horo jest dobre na wszystko


23.03.2018 r.

 Taniec jest ważną częścią życia mieszkańców Bałkanów i towarzyszy im w różnych chwilach, tych radosnych i tych najsmutniejszych. Tańczy się także po to, żeby oderwać się od szarej codzienności.
 Horo jest dobre na wszystko.
 Horo jest odpowiednie w

Urodziny bałkańskiego kalendarzyka

17.03.2018 r.

„Życie ludzkie... tak jednakowym wydaje się z dala, a tak dziwnie i nieskończenie rozmaitym, gdy się na nie patrzy serca i duszy mikroskopem. Naówczas ta czarna i różowa plamka rozkłada się w cały świat kształtów, świateł i cieni.” (J. I. Kraszewski)


 Nie miałam wtedy pewności, czy istnieje przeznaczenie. Byłam dużą dziewczynką w wieku 20+ i nie wierzyłam już w czarodziejskie różdżki.
 A jednak...
 Poznałam Alberta w niezwykłych okolicznościach** i kiedy wydawało się, że powinnam otrząsnąć się ze wstrząsu, pozostawałam w trudno wytłumaczalnym stanie. Miałam wrażenie, że żyję w półśnie, bez wielkiego wpływu na to, co dzieje się wokół mnie. Serce biło w przyspieszonym rytmie dla mojego przyszłego męża. Świat Bałkanów oczarowywał skutecznie. (...)
 Szokowała mnie różnorodność. Chciałam widzieć więcej i więcej... Ta piękna kraina na krańcu Europy strzeże swych tajemnic. Ma humory. Czasem przeraża. Potrafi podarować dobre i złe momenty. W dość krótkim czasie pokazała mi swoją siłę. Przeżyłam trzęsienie ziemi, trąbę powietrzną, straszną burzę w wysokich górach i kamienno-błotne lawiny. Ale... byłam już wtedy tak zakochana, że wybaczyłam te gwałtowne zachowania.
Mój burzliwy romans z tym górzystym skrawkiem Europy trwa nadal, bo kilka złych chwil nie może zabić prawdziwego uczucia..... ciąg dalszy jest TU

** opisałam je w książce "W bałkańskim kociołku"

Dlaczego Bułgaria?

  Bułgaria jest małym krajem, w którym króluje różnorodność. Nie ma tu jednej strefy klimatycznej, a więc i roślinność nie jest jednakowa. Bułgarskie zabytki fundują nam niezwykłe podróże w czasie między znanymi i mało znanymi kulturami. Pasma górskie różnią się od siebie znacząco wysokością, urodą, charakterem. 354 kilometry wybrzeża morskiego to czerwono-pomarańczowe klify, jaskinie w stromych skałach zawieszonych nad wodą, laguny i gdzieniegdzie białe jak śnieg, gdzie indziej czarne skały przeplatane piaszczystymi, szerokimi plażami kuszącymi do leniwego odpoczynku."

Cytat z mojej książki "Bułgaria znana i nieznana. Kierunek Burgas" - więcej fragmentów →



Czas stanął w miejscu


 "Następnego dnia pojechaliśmy autami na wyspę Messemvrję, połączoną z lądem długą groblą. Messemvrja jest cudna. Mimo niewielkiej, bo zaledwie 1 km kw. liczącej powierzchni, jest jednym z najpiękniejszych zakątków Europy. Jest to starożytne miasto, pełne pamiątkowych świątyń z 9 i 11 w. oraz starych, dziwnie kratowanych domów. Nie brak tu i łuku triumfalnego, pochodzącego podobno z czasów bizantyńskich. Na lądzie stałym, tuż przy Messemvrji, znajduje się najdoskonalsza w świecie plaża, gdzie delikatność piasku śmiało konkuruje z aksamitem , a drobność jego i kolor pozwalałby go używać zamiast pudru, przeznaczonego na najwrażliwsze cery. Dno morskie jest za to bardzo nierówne, a silne fale zaledwie pozwalają utrzymać się na nogach."

 Tak opisywał bułgarski Nesebar członek wyprawy do Konstantynopola w 1928 roku. I dziś jest tu ten sam klimat. Cała wyspa pozostaje miejscem, które nie zmienia się od wieków.

O wizytach i wrażeniach z Nesebar napisałam w mojej najnowszej książce "W bałkańskim kociołku"- tu więcej fragmentów książki.

20200718

Do diabła z polityką!

 Gdybym miała choć odrobinkę zdolności plastycznych namalowałabym portret Polityki. Byłaby bardzo podobna do dżumy z jakiegoś starego malowidła. Moja Polityka mogłaby z powodzeniem uchodzić za jej siostrę. Rozczochrana, buźka mała z diabelskim uśmiechem, nos jak u Pinokia, w oczach szaleńczy błysk, paznokcie zakrzywione jak szpony (gotowe rozszarpać ofiarę), stopy wielkie, rozpłaszczone (gotowe zdeptać każdą przeszkodę na drodze), a w ręku maska z twarzą pięknej kobiety.
 No cóż, malować nie potrafię, a więc... Do diabła z polityką!
 (Do diabła na dziś - bo ostatnio wiele złego harcuje sobie po świecie i nie sposób tego nie zauważać. A poza tym, czy można z nią zerwać całkowicie? Trochę z tym tak, jak z rzucaniem palenia u Marka Twain'a ("Rzucić palenie?! To łatwe! Próbowałem tysiące razy.").)

 Zgodnie z własną obiecanką, politykę zignorowałam i spędziłam trochę czasu z

20200709

Spostrzeżenia ducha praprapradziadka

 Zaczęło się niewinnie. Zwrócił moją uwagę mały anons prasowy: „stoliki wirujące”. Natychmiast przyszedł mi do głowy stół dobrze znany w Chinach, przy którym zdarzyło mi się jadać. Ale czy on był wirujący? Miał zamontowany na środku drugi, mniejszy blat, który nie wirował samoistnie, ale można było go obrócić. Z błędu wyprowadziło mnie inne ogłoszenie: „stoliki wirujące - mediumistyczne”. W tym momencie wszystko stało się jasne. Zrozumiałam, że chodzi o kontakt z duchami. I natychmiast wyruszyłam na poszukiwanie medium.
 W roku 1851 znalazłam rodzinę państwa M, którzy nabyli wirujący stolik, zaprosili osobę posiadającą odpowiednie umiejętności i którzy na seans zaprosili także dwóch niedowiarków.
 Wszyscy uczestnicy zebrali się wieczorem. W półmroku zajęli swoje miejsca, położyli ręce na stole i stworzyli „łańcuch”. Po 15 minutach stolik delikatnie drgnął. I nagle, przez ponad pół minuty wirował z coraz większą szybkością...
...
...

20200706

O polityce mój dialog z zaświatami

Na to mamy rozum,
abyśmy prawdy szukali.

(z przysłów spisanych w połowie XIX wieku)
W Polsce trwa kampania wyborcza. Wyjątkowa, burzliwa, pełna arogancji. Nie jest możliwe odseparować się od tej niemiłej rzeczywistości. Nie jest możliwe i nie jest wskazane odseparować się lub bezkrytycznie przyjmować do wiadomości padające słowa. Sama wielokrotnie wypowiadałam się na ten temat, zachęcałam do analizy faktów, a nie "faktów", zachęcałam do korzystania z doświadczeń przeszłości. Dziś opinie obiektywne o bieżącej sytuacji, opinie ludzi, którym nie da się zarzucić stronniczości, bo... nie żyją od lat. Skąd moja wiara w ich obiektywizm? Powtarzające się zachowania nie pozostawiają wątpliwości, co do intencji. Mam nadzieję, że ów wywiad z osobami z zaświatów okaże się dla niektórych interesujący.

Skarlet B.I.: Mąż stanu to dla mnie wybitny polityk, niezapominający o maksymie: „Salus rei publicae suprema lex esto“ (Dobro Rzeczypospolitej - najwyższym prawem). Jaka jest jego powinność wobec społeczeństwa?
Józef Ciembroniewicz - autor rozprawy o zadaniach inteligencji i urzędników państwowych (1877-1929): Mężowie stanu mają zadanie pedagogiczne do spełnienia, a co więcej, zadość uczynią ciążącej na nich odpowiedzialności, jeśli umieją działać wychowawczo tj. ujmować i poruszać dusze do wnętrza, a nie z zewnętrznej tylko strony grozić, uciskać i popychać.

20200705

Fortele młodego i starego pająka

Prawa są nasze jako pajęczyna:
bąk się przebije, a na muchę wina
.***
 Każdy pająk swe sidła przędzie, a potem zwinięty w kłębek, w środku swej roboty siada, wzrok jego (niby obojętny) widzi doskonale, co do stworzonej sieci wpada. Drżą drobne muszki, motyle, komary, bo kogo zguba nie przeraża?
 Nagle bąk śmiało sobie brzęcząc i za nic mając pajęcze sidła, z rozpędem przebił się przez pajęczynę. Chcąc nie chcąc, pająk na ten czyn zezwolił. Więc nie zważając na grozę pająka, i chrząszcz posunie za przykładem bąka, a za nim i trzmiel, i osa przeleciały łowcy koło nosa. Wytrzymując cierpliwie, co żywo wybiegł pająk i naprawił szkody.
 Zatem i mucha, gdy drugich ujrzała przez słabe kraty lecących bezkarnie - głupia, nie wiedząc, że ma zginąć marnie - lot swój

20200703

Wojna to pokój, wolność to niewola... w świecie do góry nogami


 Czy jeśli ktoś wypełnia poprawnie swoje obowiązki, żyje przestrzegając przyjętych norm, zasługuje na peany pochwalne? Myślę, że nie (pochwała - tak, peany - nie). Zauważyłam, że to niekoniecznie popularny pogląd.
 Peany pojawiające się na cześć przeciętnej poprawności to i tak pół biedy, gorzej, że "wyśpiewywane" są na cześć nieudaczników, a zdarza się to wcale nierzadko. Dlaczego?
 Może świat stanął na głowie?