20200721

Ja, kawa i królowa Maria

2018 r.

 Każdy dzień zaczynam od kawy. Uwielbiam jej smak. Lubię patrzeć na stojącą przede mną malutką filiżankę, z unoszącym się nad nią aromatycznym obłoczkiem pary. Przygotowuje się ją w naszym domu w dżezwe, bałkańskim sposobem, który opisałam w książce "W bałkańskim kociołku".

 Kawę z odrobiną cukru, zalewa się zimną wodą, podgrzewa na bardzo, bardzo wolnym ogniu, do momentu, kiedy zacznie się powoli podnosić i wytworzy się piana. Taka kawa jest bardzo mocna i aromatyczna. Podaje się ją w malutkiej filiżance. Towarzyszy jej zwykle szklaneczka zimnej wody, którą pije się naprzemiennie z kawą.

 Taką samą kawę, parzoną w takim samym miedzianym naczyniu, uwielbiała królowa Maria. Przepis znalazł się w rozdziale, w którym napisałam o niej kilka słów. I stało się tak, bo mam wrażenie, że smak pomaga wyobraźni. Kiedy siedziałam w ogrodzie Marii na tej samej kamiennej ławce, na której siadywała i delektowałam się, jak ona, smakiem kawy, miałam wrażenie, że lepiej rozumiem jej osobę. Że bliższe są mi jej rozterki. Że rozumiem jak się czuła, patrząc na morze i wypatrując jachtu, którym miał przypłynąć mężczyzna - ostatnia miłość jej życia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz