20200723

Uczeń diabła

NiccoloPaganini
Niccolo Paganini
  Od zawsze była w moim domu muzyka na żywo. Po Rodzicach pozostały mi nuty, na które mogę tylko patrzeć, bo niestety, nie odziedziczyłam po nich talentów muzycznych, ale dzięki nim muzyka stała się ważną częścią mojego życia.
 Kiedy byłam małą dziewczynką nie znosiłam brzmienia skrzypiec i byłam szczęśliwa, że nie ma ich w moim domu. Musiało minąć kilkanaście lat, żebym odkryła magię w "bolesnych jękach" (tak myślałam o dźwiękach wydawanych przez ten instrument). Nie stałam się fanatyczną wielbicielką skrzypiec, ale nie raz poruszały mnie do łez.
 Napisałam o tym w związku z filmem o Paganinim, który w tym tygodniu obejrzałam po raz kolejny (po kilkuletniej przerwie) i który wywołał te same uczucia. I nie mam na myśli wyłącznie życia wspaniałego skrzypka i kompozytora (wrażliwy geniusz pozbawiony smaku prawdziwego dzieciństwa podzielił los podobnych sobie, nie do końca umiejących odnaleźć się w realnym świecie). Chciałam przede wszystkim powiedzieć kilka słów o muzyce, której w tym obrazie nie mogło zabraknąć.
 Paganini (1782-1840) potrafił wydobyć ze skrzypiec zaskakujące dźwięki. Nie przerywał koncertu, gdy pękały struny (zdarzało mu się kończyć utwór na jednej strunie). Uznano, że jest uczniem samego diabła. Z tego powodu kościół katolicki odmówił mu pochówku na poświęconej ziemi. Przez wiele lat syn wirtuoza walczył o cofnięcie anatemy. W 1853 roku, po złożeniu w ofierze ponad miliona złotych franków odprawiono mszę, podczas której odpuszczono grzechy Paganiniemu. Jednak dokument zezwalający na pogrzeb wydano w 1896 roku.
 Po śmierci Niccolo Paganiniego Liszt oświadczył: Bez wahania wypowiadam przekonanie: drugi Paganini już się więcej nie pojawi. Ta przepowiednia się spełniła.
 W encyklopedii z 1875 roku napisano o Paganinim: Gra jego demonicznej potęgi, stanowi epokę w technicznym postępie gry na skrzypcach.

 Może się mylę, ale mam wrażenie, że w filmach biograficznych rzadko zdarza się powierzyć rolę geniusza innemu geniuszowi w tej samej dziedzinie, a tu właśnie tak się stało. Niccolo Paganiniego zagrał David Garrett, wspaniały skrzypek grający od czwartego roku życia (tak jak Mistrz, w którego się wcielił). Wydaje się, że instrument jest jego częścią. Gra z niewymuszoną lekkością, bawi się muzyką. Zdarzało mi się widzieć artystów wykonujących te same utwory i miałam wrażenie, że nie dotrwają do końca, padną z wyczerpania (tyle sił i napięcia wkładali w grę, że sama czułam się zmęczona). Garrett jest ich przeciwieństwem.

 Znalazłam dwa fragmenty z filmu "Paganini: Uczeń diabła" (film niemiecko-włoski z 2013 roku). Może ktoś się skusi posłuchać niezwykłej muzyki (tak ja ją odbieram).
...
...
Scena w tawernie kończy się grą na jednej strunie.

...
...
"Capriccio Nr. 24" - jeden z popularniejszych utworów Paganiniego. Mam wrażenie, że w tej muzycznej opowieści zmieściła się cała gama uczuć towarzysząca człowiekowi w życiu. Są chwile beztroski i szczęścia, i pojawiający się nagle zgrzyt, zło wywołujące dreszcz, szaleństwo i łzawe nutki smutku, a po nich powrót radości...

8 komentarzy:

  1. Filmu nie znam, choć lubię pasjami słuchać muzyki zwanej poważną. Sama żadnych talentów nie mam, więc tym szczególniej podziwiam tych, którzy umieją zagrać na jakimś instrumencie. Współcześnie też mamy wirtuozów, niektórzy jednak zamiast muzyki poważnej wybierają muzykę rozrywkową. Czy znasz Lindsey Stirling ? Można posłuchać jak gra na YouTube.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam ten film już chyba ze cztery razy. Właśnie dla Garretta!
    Tak sobie myślę, że wirtuozerią chyba nie ustępuje Mistrzowi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że skoro lubisz muzykę poważną, film mógłby Ci się spodobać. Dla mnie te same piękne utwory mają jeszcze większą magię na tle wnętrz i strojów z epoki.
    Lindsey Stirling nie znałam, ale już to nadrobiłam. :) Jeśli chodzi o współczesną muzykę rozrywkową mam duuuże zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, no to mnie dobrze rozumiesz. :) Ja też uważam, że jest Wspaniały (przez duże "W"). Bardzo często go słucham (nie tylko grającego Paganiniego). Pomysł obsadzenia go w tej roli był strzałem w 10. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To chyba jakaś prawidłowość, że grę na skrzypcach trudno od razu polubić- szczególnie dziecku /choć oczywiście są wyjątki!/. Do tej gry dojrzewa się powoli. Tak mi się jakoś pomyślało, ale wcale nie uważam, że na pewno mam rację... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też tak myślę, choć też nie mam pewności. :) Czy miałaś odczucia podobne do moich?
    Małe dzieci najczęściej uczą się gry na pianinie, ale sądzę, że wybór instrumentu to w większości przypadków decyzja rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo chyba skrzypce to jeden z trudniejszych instrumentów do perfekcyjnego opanowania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypuszczam, że tak. Wiem też, że na wybór konkretnego instrumentu powinny mieć wpływ predyspozycje fizyczne (m.in. sprawność ruchowa ręki). Niektórym osobom mającym określoną budowę ciała gra na skrzypcach przychodzi z większą łatwością. Niestety, skrzypce mocno przyczyniają się do powstawania wad postawy, skrzywienia kręgosłupa u grających dzieci.

    OdpowiedzUsuń