20200811

Godzina świni

  "W bezrozumnym świecie nic nie może być prawdziwym szaleństwem."


- Żeby udowodnić, że oskarżona nie nasłała szczurów, które sprowadziły śmierć na jej sąsiada, chcesz, żeby te szczury powołać na świadków? - zapytał sędzia.
Siedzący obrońca uniósł się lekko i potakująco kiwnął głową.
Głos zabrał oskarżyciel:
- Jak można wyegzekwować taki nakaz? Mamy posłać szeryfów by je aresztowali?
- Nie. Muszą zeznawać z własnej woli - odpowiedział mistrz. Wstał i powoli podchodząc do sędziego z otwartą księgą w dłoniach, cytował:
- Jeśli świadek nie ma stałego miejsca zamieszkania, należy wezwanie umieścić w miejscu publicznym. Wnoszę, żeby wezwania przybić do drzwi stodół i drzew. Niech same się zgłoszą do sądu.
- Proszę rozwiesić wezwania - nakazał sędzia. - Odraczam posiedzenie do jutra. Jeżeli szczury się nie stawią, sąd uzna to za dowód.
Następnego dnia, na kolejnym posiedzeniu zapytał:
- Są świadkowie?
- Nie stawili się - odparł obrońca.
- Ciekawe. Wezwania były napisane wyraźnie?
Potakiwanie odpowiedzialnych za wykonanie sędziowskiego nakazu, nie pozostawiało wątpliwości.
- Wobec tego przegrałeś w tej sprawie - orzekł sędzia, zwracając się do obrońcy.
- Z całym szacunkiem, jeśli wezwany nie może przybyć bezpiecznie, może odrzucić wezwanie. Zwracam uwagę, że wszędzie czyhają wrogowie szczurów: koty i psy, które mają wobec nich najgorsze zamiary. Uważam, że świadkowie mieli prawo odrzucić wezwanie - zapewnił mistrz.

Posługując się dialogami z filmu "Godzina świni" opowiedziałam historię, która wydarzyła się, choć brzmi jak fantasy.  Rzecz dzieje się w średniowieczu, w czasach, gdy na stosach płonęły czarownice i gdy dopuszczano procesy zwierząt (dzieliły loch razem z innymi więźniami). Wychodzono z założenia, że "morderstwo pozostaje morderstwem, niezależnie od tego, czy je popełnił ktoś bezrozumny, czy wykształcona świnia."


Młody prawnik (Colin Firth) przeprowadza się z Paryża na prowincję i podejmuje się obrony świni oskarżonej o zabójstwo. Nie jest to jedyny proces, w którym uczestniczy mistrz  i w którym dostrzega absurdalność zarzutów. Pomimo wątpliwości, musi postępować zgodnie z obowiązującym prawem.



Czy jego klientka rzeczywiście jest winna? A może człowiek stoi za nie pierwszym morderstwem dziecka w niewielkiej miejscowości? Na te pytania musi sobie odpowiedzieć bohater filmu, który podejmuje się także obrony kobiety uwięzionej za czary, przekonany, że w tej sprawie odniesie łatwy sukces.

Z zapisów z procesów sądowych wynika, że w minionych wiekach niezwykle łatwo było rzucić oskarżenie. Cytowałam kiedyś fragment polskich kronik z 1740 roku, kiedy to niejaki Walenty Budzyszewski przysięgał przed Sądem, Bogiem i Trójcą Świętą, iż cierpi wielkie uciemiężenie nie tylko na fortunie, ale i na zdrowiu, a nie przez kogo innego, jak przez tę Jabłuszewską i ta przysięga wystarczyła, żeby nieszczęsną Jabłuszewską skazać na tortury, uznać za czarownicę, a na końcu spalić na stosie. Nigdy się nie dowiemy, czy Walenty wierzył w istnienie latających na miotłach wiedźm, czy może kobieta, którą skazano była mu z jakiegoś powodu niewygodna.
Od wieków ludzie nie przestają udowadniać, że wiara, poglądy i wypowiadane słowa nie zawsze mają ze sobą coś wspólnego i te rozbieżności też pokazuje film "Godzina świni".


"Godzina świni" - film angielsko-francuski z 1993 roku, wyprodukowany przez BBC; scenariusz i reżyseria: Leslie Megahey.

Obrazy w tekście: screeny z filmu.

 

2 komentarze:

  1. Mam poczucie piramidalnego absurdu. A wydawałoby się, że człowiek to istota rozumna...
    Zaczynam mieć wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpliwości same się nasuwają. Wydaje się, że te niedorzeczności, które wydarzyły się dawno temu, nie powinny się powtarzać. Niestety, nie w tej samej formie, ale wracają. Absurd ma się dobrze...

      Usuń