20220916

Po nitce... do?...


  Była sobie dziewczyna (ta na zdjęciu), ale o niej za chwilę. Zacznę od przypadku, który mną pokierował. 
 Przeglądałam filmy. Na jednym zatrzymałam się, spojrzałam na obsadę i rzuciło mi się w oko nazwisko. Gdyby ktoś mnie o nie zapytał, bez wahania odpowiedziałabym: piosenkarz, słyszę jego niezwykły, ciepły głos.
 A ponieważ zdarza się ludziom tak samo nazywać, a i spory z pamięcią też mi się zdarzają (lubi sobie czasem płatać figle), postanowiłam sprawdzić. Okazało się, że to ta sama osoba, kilka ról w filmach było epizodami w muzycznej karierze światowej gwiazdy. 
 Ciekawość podkusiła, żeby pójść dalej i tak po nitce doszłam do biografii i tu poczułam zaskoczenie, a może raczej zdziwienie: Jak mogłam nie wiedzieć?

20220907

Obudzone Marzenie



 Marzenia jak ptaki szybują po niebie...
 Zadzieram głowę. Patrzę. 
 Niektóre są tak wysoko... nieosiągalne... 
 Niektóre tak blisko, na wyciągnięcie ręki... 
 W płynących obłokach drzemią marzenia zapomniane.
 Kto wie, które z nich czeka spełnienie?

20220903

Żona z miasta? Broń Boże!

 
 Moda. Ulegać? Na pewno tak - nie zapominając, że ta miła pani potrafi czasem zachować się nie fair (oślepia, podsuwa coś, a potem z rozbawieniem spogląda na efekt).
 Dlaczego na niektóre żony modne mężowie patrzyli krytycznym okiem? Zapewne odpowiedzi znalazłoby się tyle, ile żon i mężów.
 Bogdaj to żonka ze wsi! A z miasta? Broń Boże! - ostrzegał Ignacy Krasicki, ale... nie znał Jagny.
 
Zapachniało ano Jagnie,
Niby ślubnej mej kobicie,
Nowomodne jakieś życie. 
I zaczena beskurcyjo.
Robić doma secesyjo!
Rozczesała łeb by strzechy,
Na dwie strony z każdej wiechy;
Opuściła hen na uszy.
Niby okiść, kiej śnieg prószy,
I dopiero do mnie z pyskiem,
Czy jej dobrze z tym strzeszyskiem?
- Ano, undzie - rzekłem na to.
- Bądź se, kiedy chcesz, kudłatą.
Ale babie mało było,
Wsyćko w domu się zmierziło; 
Miała spódnic trzy czerwonych,
Kilka kosiul obrębionych.
Przyodziewku pełno w skrzyni,
Jak zwyczajnie gospodyni.
Wsyćko na nic. - Dla tej mody
Uprzedała z drobiu, z trzody,
Pojechała wej do Płońska, 
I przebiera się z japońska!
Jakem ujrzał... a niech że cię!

20220902

Morderstwo doskonałe?


 Godzina 23:21. Opustoszała ulica w centrum miasta. Huk wystrzałów. Na chodnik upada mężczyzna. Obok żona błagająca o ratunek dla męża. 
 W ciszę wdzierają się wyjące sygnały karetki i policyjnych samochodów.
 - Widziałem! Uciekł tam...! - krzyczy kierowca taksówki. 
 Nieliczni świadkowie opisują sylwetkę mordercy. Wszyscy zgodnie (bez rozbieżności) opowiadają o tym, jak był ubrany. Nikt nie widział jego twarzy.
 Szok. Tym większy, że ofiarą jest