20210621

O słowotoku, mistycznym majaczeniu i nawiedzonych kaznodziejach


 Epidemia - słowo takie sobie, nawet całkiem nieźle brzmi. To, co potrafi się pod nim ukryć... brrr!... wywołuje dreszcze. Zarazy wszelakie gnębiące ludzkość kojarzą się głównie z ciałem, a przecież dolegliwościami umysłu też można się zarazić. Powagi lekarskie potwierdzają ten fakt w różnych dziełkach o historii psychiatrii. W bardzo przystępny sposób, ceniony profesor Andrzej Janikowski, napisał obszerny artykuł "O epidemiach chorób umysłowych".  Pewnie nie wspomniałabym o nim ani słówkiem, gdyby nie zaintrygowały mnie niektóre objawy... skąd ja to znam? - pomyślałam...
 Opowiedział profesor o pewnej pasterce, co to mówić mogła przez trzy godziny non-stop, wpadała przy tym w zachwyt (może nad własnymi słowami?)  i tak mocno wsłuchiwała się w siebie, że nic a nic nie słyszała, nawet głośne wołanie czy podszczypywanie nie były w stanie przerwać  jej perory. W tym momencie nasunęło się skojarzenie... Taki słowotok nie raz miałam nieprzyjemność słyszeć, a nawet widzieć na szklanym ekranie... czyżby to?... eee, chyba nie?
 Wracając do pasterki,  tak się dziewczyna rozochociła i taką moc poczuła, że nazwała się prorokinią i pociągnęła za sobą wielu ludzi, i zarażali się od niej nawiedzeniem i innymi zachowaniami. Uwierzyli, że są niezniszczalni, niemalże nieśmiertelni, a że uważali się za boskich wysłanników, wtrącił się kościół. Jezuici ogłosili, że opętał ich diabeł, ale żaden czart nie był im straszny.
 Od słów: theo (bóg) i mania nazwano chorobę theomanią. Epidemia theomanii wybuchła między innymi za sprawą pewnego kaznodziei, który zapałem religijnym potrafił tak zająć umysły słuchaczy, że niektórzy  dostawali drgawek, chociaż nie byli epileptykami, widzieli anioły spadające z nieba jak śnieg, słyszeli niebiańską muzykę. I co ciekawe, poza napadami podczas publicznych wystąpień "trudno się było u nich dopatrzeć nieładu we władzach umysłowych".
 Kaznodzieja uważał się za wszechwiedzącego, potrafił narzucić swoją wolę. "Ukończywszy przemowę zbliżał się do tego, który był godnym przyjęcia daru proroctwa i dmuchając do jego ust mówił: "Przyjmij Ducha Świętego". Wybrany prawie natychmiast dostawał napadu wyżej opisanego, a po jego zakończeniu mógł go przekazać następnemu. 
 Najłatwiej ulegały chorobie kobiety i dzieci słuchające od rana do wieczora rozmów religijnych i ustępów biblijnych, powtarzanych w napadzie zachwycenia." Ludzie bezkrytycznie robili to, co chciał nawiedzony kaznodzieja. (I znowu dopadło mnie skojarzenie...)
 Na koniec jeszcze jedna, skrajna historia z Kornwalii. Dwóch fanatyków stworzyło tam sektę "Jumpers", której członkowie uwierzyli, że podczas modlitwy powinni skakać. "Gdy się zejdą i wpadną w zapał religijny wykonują najdziwaczniejsze skoki, z wielkim sił natężeniem, nieraz aż do omdlenia, co im nadaje pozór nie modlących się, ale wyprawiających bachanalia. Nie przestają oni skakać nawet wracając do domu. Zwykle rozpoczyna skoki jeden, po nim idą za jego przykładem inni i skaczą przez kilka godzin."
 Niektórzy wywoływacze tego typu epidemii działają z wyrachowaniem (niekoniecznie wierzą w to, co mówią), niestety ofiary chorych manipulatorów nie dostrzegają tego, że są manipulowane i nierzadko trudno je przekonać, że to fakt.
 Profesor Janikowski zmarł pod koniec XIX stulecia. Gdyby żył w naszych czasach być może znalazłby do obserwacji kilka zadufanych w sobie osób, działających i oceniających w imieniu Boga, może nawet odkryłby istnienie mniejszych lub większych epidemii.
 No cóż... chyba w niektórych sytuacjach trzeba obudzić czujność (Uwago, uwago, nie śpij!) i odpowiedzieć sobie na pytanie: - Co ja słyszę? Jeśli padnie odpowiedź: - Słowotok! Mistyczne majaczenie!... et cetera - należy w podskokach uciekać przed zaraźliwą zarazą!
 

4 komentarze:

  1. A co powiesz o tańcach Derwiszów? To rodzaj kontemplacji, zupełnie niezrozumiałej dla widzów,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam (Derwiszów). Myślę, że dla tych, którzy są zwolennikami tego odłamu, a może raczej bractwa, wirowanie jest zrozumiałe. Religijni fanatycy mają dar znajdowania tłumaczenia dla swoich zachowań.
      Oddzielam wiarę w Boga od instytucji/ludzi narzucających własne "widzimisię". Niestety, w każdej religii tacy "wypaczacze" się zdarzają.
      😘

      Usuń
  2. Temat jest dla mnie z pewnych, rodzinnych względów trudny, zatem tylko pomacham z daleka, bo na nic innego w tym upale mnie nie stać!
    Serdeczności moja Droga!

    OdpowiedzUsuń