
Czasem lubię zagłębiać się w historię pochodzenia niektórych nazw. Myślę, że zawód etymologa jest bardzo ciekawy, podobny do zawodu detektywa. W przypadku Rodopów nikt nie ma pewności. Wiadomo tylko, że góry odziedziczyły imię kobiety. Chyba na zawsze pozostanie tajemnicą kim była. Według legendy bogowie zamienili w nie piękną księżniczkę. Nie są znane powiązania nazwy z postaciami żyjącymi dawno temu. Góry i kobiety noszące to samo imię łączy jedno - niezwykła uroda.
Wizerunek pani z tym dziś już nie używanym imieniem, wybito na antycznych monetach znalezionych w Filipopolis (dawna nazwa bułgarskiego Płowdiw). Inna Rodopa żyła w VI wieku przed naszą erą. Była Traczynką, a Trakowie zamieszkiwali teren dzisiejszej Bułgarii i część Grecji sięgającą do Morza Egejskiego (tę, w której jest cząstka Rodopów).
Rodopa, podobnie jak Ezop, trafiła do niewoli; ich panem był Jadmos z Samos. Oboje stali się sławni. On z powodu swojej bajkopisarskiej twórczości, ona - z powodu legendarnej urody. Nie był jej jednak pisany los niewolnicy. Wykupił ją i podarował jej wolność brat Safony, mieszkający nad Nilem.
Rodopa wzięła życie w swoje ręce. Pozostała w Egipcie i sprzedawała swe ciało bogaczom, dzięki czemu szybko dorobiła się wielkiego majątku. Może by nie zapamiętano jej imienia w Europie, gdyby nie pamiątka, którą piękna nierządnica zdecydowała po sobie pozostawić. Za dziesiątą część swoich skarbów kazała wykuć i złożyć w świątyni w Delfach olbrzymie rożna, każde mieszczące całego woła.
Dlaczego wybrała Delfy? Może dlatego, że wśród czczonych tam bogów był Dionizos - bóg wina i radości, którego kult przywędrował do Grecji od Traków (z Bułgarii). Przyczyny wyboru świątyni to oczywiście moje domysły, tylko ciut, ciut prawdopodobne, wyłącznie z tego powodu, że Rodopa była Traczynką.
Zagalopowałam się trochę w swojej wędrówce, ale skoro już z magicznych gór doszłam tak daleko, jeszcze na chwilę zostanę w czasach Ezopa. Bajkopisarz pisał swoje opowiastki dla dorosłych. Każda kończyła się jakąś prawdą. Wydają się one oczywiste i na pewno nie przestały być aktualne. Opowiem jedną z jego bajek.
Kłóciły się ze sobą Słońce i Wiatr.
- Ja jestem potężniejszy - krzyczał Wiatr.
- Mogę więcej - powtarzało Słońce.
- Przekonajmy się - zdecydowali zgodnie. - Niech zwycięży ten, kto zmusi wędrowca do zdjęcia okrycia.
Popędliwy Wiatr zaczął pierwszy. Niewiele myśląc, znienacka pojawił się przed człowiekiem. Dmuchał z całej siły. Nie przestając skoczył w bok, potem stanął z tyłu i znowu z przodu. Poły płaszcza unosił do góry, wdzierał się w rękawy, szarpał podszewkę.
Wędrowiec przyspieszył kroku, coraz szczelniej otulając się. Postawił kołnierz, zapiął guziki i rękami, z przodu przytrzymywał okrycie.
Wiatr ucichł, kiedy zrozumiał, że wyczerpał całą swą energię i nic więcej nie może zrobić.
Słońce wychyliło się zza chmur. Delikatnie i niespiesznie ogrzewało człowieka swoimi promieniami, aż ten przysiadł na chwilę, żeby odpocząć i powoli odpiął się, aż w końcu zdjął płaszcz, zapewniając zwycięstwo Słońcu.
Delikatnością w zachowaniu zawsze więcej można zdziałać niż złością. ©
(Skarlet B.I - na podstawie bajki Ezopa)
...
...
Bardzo mi przykro, że muszę przypominać, że wszystkie moje teksty chroni Prawo Autorskie. Nie wyrażam zgody na kopiowanie i udostępnianie nawet fragmentów, bez zapytania i uzyskania mojej zgody na publikację (przypominam także, że istnieje i obowiązuje Prawo Cytatu, określające zasady wykorzystywania urywków cudzych tekstów).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz