20210221

Róża bez zapachu


  Całkiem niedawno wspomniałam TU o książce Williama Goldinga i zaraz po tym dowiedziałam się, że przed laty została ona zekranizowana przez BBC, a że bardzo cenię jakość produkcji BBC, nie mogłam sobie odmówić zobaczenia na ekranie jednej z moich ulubionych lektur.
 O filmie wcześniej nie wiedziałam, więc nie stanęłam przed dylematem: najpierw przeczytać, czy obejrzeć? Jestem już po seansie (a właściwie trzech seansach, bo z trzytomowej powieści powstał trzyczęściowy miniserial) i mam mieszane uczucia.
 W "Trylogii morskiej" Goldinga jest niepowtarzalny nastrój, odczucia i opisy, które przed oczami stawiają obrazy, nie zmuszając wyobraźni do większego wysiłku.
 W powieści, Talbot, młody przedstawiciel wyższych sfer płynie żaglowcem z Europy do Australii, objąć stanowisko doradcy gubernatora. Jego zdaniem duża skrzynia lub komórka - lokum na pokładzie nazywane kajutą przez załogę żaglowca - nie gwarantuje mu żadnych wygód. Pomimo tego, podczas wielomiesięcznego rejsu powstaje w niej pisany przy świeczce dziennik podróży - relacja dla jego lordowskiej mości, ojca chrzestnego głównego bohatera, mocno rozczarowanego starym statkiem wojennym przerobionym na pasażerski.
 

Jakże hałaśliwy jest ten drewniany świat! Wiejący z południowego zachodu wiatr huczy i świszczy w olinowaniu, wściekle szarpiąc zwiniętymi żaglami. (Mogę właściwe powiedzieć: naszymi żaglami, gdyż postanowiłem wykorzystać długą podróż na dokładne zaznajomienie się ze wszystkim, co dotyczy morskiej żeglugi). Niesiony nagłymi podmuchami porywistego wiatru deszcz łomocze w pokłady burty i nadbudówki, a jakby tego jeszcze było mało, gdzieś z przedniej części statku dobiega nieustanne beczenie owiec, porykiwanie bydła, krzyki mężczyzn, a nawet wrzaski kobiet. Moja komórka jest zaledwie jedną z tuzina, ciągnących się wzdłuż tej burty.
 
 Ustami Talbota pisarz opowiada o podróży, której czas trwania zależał od humoru wiatru, to on narzucał jej tempo, to on decydował jak długo ludzie z różnych sfer, o bardzo różnej mentalności, pozostaną skazani na siebie w małym, rozkołysanym świecie. Pomimo trudów, a nawet chwil grozy, główny bohater dość szybko pokonał niechęć do statku.
 

Cóż znaczą filozofia i religia, kiedy wiatr dmie jak szalony, a fale zalewają pokład? Stojąc przy parapecie i trzymając się jedną ręką szczebla drabinki zacząłem całkiem szczerze rozkoszować się całym tym zamieszaniem, które mogłem podziwiać w dogasającym świetle dnia. Nasz wielki stary statek płynął pod zrefowanymi żaglami, atakując fale niczym osiłek, który przeciska się przez gęsty tłum. Tak jak ów osiłek może czasem natrafić na podobnego sobie, tak i on (nasz statek), wyhamowywał raptownie, albo wznosił się wysoko, albo opadał w dolinę między falami, chwilami zaś można było odnieść wrażenie, iż otrzymał uderzenie w twarz, po którym gwałtowne drżenie przebiegało przez całe jego cielsko: od dziobu, poprzez śródokręcie aż do rufy.
  
  Mnie książka ujmuje językiem i klimatem, o filmie powiedziałabym: róża bez zapachu. Mam wrażenie, że ta ekranizacja stała się tylko suchym przekazem faktów, a więc trochę jestem rozczarowana. Jeszcze na początku przemknęła mi przez głowę myśl, że chyba nie z każdej książki może urodzić się scenariusz.  A może nie każdej powinno się dawać drugie, ekranowe życie?
   
 "To the Ends of the Earth" (polski tytuł "Trylogia morska")
powieść Williama Goldinga, laureata literackiej nagrody Nobla - składa się z trzech tomów.
 
 Ekranizacja jest dostępna online: Na koniec świata To the Ends of the Earth 2005
tak jak powieść składa się z trzech części:
1 - Rytuały morza,
2 - Twarzą w twarz,
3 - Piekło pod pokładem.
 

Obrazy w tekście to screeny z filmu.
Zacytowane fragmenty książki są z pierwszego tomu "Rytuały morza" w przekładzie Arkadiusza Nakoniecznika.

20 komentarzy:

  1. Niewiele jest książek, których ekranizacja nie ustępuje oryginałowi!
    Tego autora czytałam "Władcę much"- świetna książka ale przerażająca. Nie sięgnę po nią po raz drugi.
    Pozdrawiam Cię i cieszę się, że znowu jesteś z nami! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 😘
      "Władca much" to chyba jego najbardziej znana książka. Myślę, że po "Trylogię" warto sięgnąć - przerażająca nie jest na pewno.
      A co do ekranizacji chyba jest tak jak napisałaś. Ta (w moim odczuciu) spłaszczyła treść.
      Serdeczności 😍

      Usuń
  2. O! Zguba się znalazła!!!😘 Cieszę sie!
    Mam nadzieję, że trylogia ta będzie w naszej bibliotece!
    Serdeczności ślę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazła się i z radości podskakuje, że wpadłaś, Fusilko 😘
      Jak Ci się uda znaleźć książkę w bibliotece, napisz, czy Ci się podobała. Bardzo jestem ciekawa.
      Moc buziaczków i wszelakiej dobroci 😍

      Usuń
  3. Gdy wiem, że jest książka i film, to najpierw czytam. Czasem z ciekawości oglądam potem film. I zazwyczaj cieszę się, że przeczytałam. Film bywa rozczarowaniem. Przeżyłam takie np. oglądając Szklany zamek.
    Mam w kolejce tak dużo książek... A chciałabym jeszcze więcej, tylko że życia zbraknie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba tak jest najlepiej (najpierw czytać).
      Ja czytając Trylogię jakoś wyobraziłam sobie głównego bohatera, na początku filmu trudno było mi się przyzwyczaić, ale w końcu go zaakceptowałam, aktor był najmniejszym problemem...
      A co do czasu: nie miałabym nic przeciwko temu, żeby był elastyczny. ;) Ja sobie obiecuję mniej powrotów do niektórych książek i filmów, ale to takie obiecanki-cacanki. ;)

      Usuń
  4. Pewnie jak większość najpierw przeczytam książkę bo film to wyobrażenie innej osoby nie koniecznie zgodne z moim:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo tę książkę polecam. Ta podróż nijak się ma do współczesnych rejsów. Może też dlatego, że uwielbiam morze, jakiś wciągający czar znalazłam na kartach "Trylogii". :))

      Usuń
  5. Skarlet! Bardzo Ci dziękuję za pomoc. Bez Twojej podpowiedzi nie miałabym swojego bloga. Był zablokowany. Ustawiłam opcję - przezroczyste i stąd wyniknął kłopot. Obiecuję sobie, że nie będę już pchała nosa w różne nowości, ale nie wiem, czy za jakiś czas, gdy już trochę zapomnę o wpadce, znowu nie zacznę szukać czegoś nowego. Jeszcze raz bardzo dziękuję i ściskam Cię mocno. Marysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało się. Myślę, że eksperymentować warto, każdą zmianę w motywie możesz zobaczyć przed zapisaniem na podglądzie.
      Serdeczności.

      Usuń
  6. Myślę o Tobie. Wiem, że miałaś kłopoty ze zdrowiem. Jak się teraz czujesz? Napisz coś o sobie. Ściskam Cię mocno. Marysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Marysiu, za myśli. Nadszedł lepszy moment. Mam nadzieję, że potrwa dłużej. Tymczasem łapię miłe chwile.
      Moc serdeczności dla Ciebie. :)

      Usuń
  7. Cieszę się, że w tej chwili lepiej się czujesz i mam nadzieję, że to lepsze samopoczucie pozostanie. Także przesyłam moc serdeczności dla Ciebie. Marysia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh , jeżeli czujesz się choć ciut lepiej to bardzo dużo . Chorowałam 2 lata temu , całą wiosnę ...żaden lekarz nie wiedział co mi jest, ale jakoś wyszłam z tego. Zapraszam na swój blog , tam znajdziesz trochę kolorowych zdjęć i trochę uśmiechu.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zdjęcia są u Ciebie zawsze bardzo ładne.
      Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Znowu taka długa przerwa... Co się dzieje, Skarlet?!... Myślę o Tobie z niepokojem! Zdrowia życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Życzenia zdrowia są mi teraz potrzebne, a dodatkowo chyba zagubiłam się gdzieś po drodze...
      Przesyłam Ci, BBM, moc serdeczności. :)

      Usuń
  10. Tak mi przykro, że dopadły Cię zawirowania zdrowotne. Jeśli mogę pomóc , poza wsparciem mentalnym, napisz. Zrobię, co będę mogła. Otulam serdecznościami i życzeniami szybkiego powrotu do pełni zdrowia. Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję po stokroć. :) Dobre myśli mogą zdziałać bardzo wiele. :)
      Wczoraj po raz pierwszy w tym roku wyszłam z domu. Sama nie wierzę, że tyle czasu minęło...
      Serdeczności, moc buziaków! :)

      Usuń