20201231

W oczekiwaniu na nowe Szczęście

  
 Nowy Rok - nowe Szczęście. Nadchodzi w noc sylwestrową. Trzeba je więc radośnie powitać. Nie zawsze zaczyna działać natychmiast (mam na myśli Szczęście), nie zawsze spełnia wszystkie marzenia, ale trzeba wierzyć, że będzie lepiej, lepiej i lepiej - wszystkim tego życzę.
 Pachnący świerkiem grudzień odchodzi w wyjątkową noc. Jej królową jest Terpsychora - radująca się tańcem. Nie wypada jej rozczarować. Monotonne rytuały codzienności niech sobie posiedzą w kącie kilka godzin.

20201223

Tuż, tuż przed


 Mikołaj robi już ostatnie zakupy. Jeszcze to i owo musi zapakować. Listę adresatów zna na pamięć. Za chwilkę po raz kolejny wyruszy z workiem niespodzianek.

20201215

Dwa zapachy powtarzalności

 

 
 
  Powtarzalność to mistrzyni w wywoływaniu skrajnych uczuć. Nielubiana i lubiana, monotonna i ekscytująca. Może mieć zapach nudy, może mieć zapach świerkowego drzewka.
 Chyba już nadszedł moment, w którym wszyscy czują ten przyjemniejszy aromat. Nie jestem zwolenniczką fizycznie wyczerpujących przygotowań, troszkę pozbawiających sił do cieszenia się w pełni nastrojem przedświątecznym i świątecznym, co nie znaczy, że przed Bożym Narodzeniem nie spędzam w kuchni więcej czasu, niż zwykle. A że czasem warto wprowadzić jakąś innowację, choćby tylko inny zestaw przypraw, rzuciłam okiem na potrawy spisane w 1808 roku "dla wygody obywatelów i obywatelek". Lubię archaiczny język, a więc w oryginale zacytuję przepis w wybornym guście na rybę pieczoną, nadziewaną. Może kogoś zainspiruje?

20201212

Republika z fantazją i różą w herbie

 
 Wracam po dłuższej nieobecności. W międzyczasie to i owo przeczytałam i obejrzałam. Siłą rzeczy przyplątują się jakieś refleksje.
 Życie potrafi ze zdwojoną siłą przypomnieć jak bardzo jest kruche, jak nie warto zatracać się w biegu, odkładać na później niektóre marzenia. Podziwiam ludzi, którzy mają śmiałość i siłę realizować swoje pragnienia, nawet te szalone w oczach innych.
 Z marzeń wyrósł pałac idealny, wspomniany tu kiedyś przeze mnie. Z marzeń urodziła się

20201025

Piekło na ziemi



Każde życie ma swój kres,
Nie warto być uległą,
Jeśli moje życie ma zależeć od poddania,
Nic mi po takim zniewolonym Życiu.
Niech nawet pada złoty deszcz,
Powiem wtedy niebu:
Nic mi po takim deszczu.
 Te słowa są na wstępie książki, którą przeczytałam kilka lat temu - wstrząsającej książki-pamiętnika dziewczyny mieszkającej w Kabulu podczas rządów talibów. Ona - pozbawiona możliwości uczenia się, matka lekarz - jak każda kobieta pozbawiona możliwości wykonywania zawodu i ojciec - właściciel firmy - przeżyli koszmar. 
 Ta historia jest przestrogą dla wszystkich powierzających swoje losy żądnym władzy fanatykom uznającym za słuszną jedną, własną religię (i nie ma znaczenia, jaka ta religia jest).

20201023

W imię Boga?

 

 Jak mała jest wiara w Boga tych, którzy na Boga najgłośniej się powołują. Jak wielka jest chęć działania w imieniu Najwyższego. Jak wielka jest chęć określania co jest grzechem i co nim nie jest. Jak wielka jest chęć karania za grzechy, których definicje urodziły się w ludzkich głowach, bez boskiego podszeptu.
 Jakie prawo mają

20201017

Skąd ja to znam?! (o pamięci i poszukiwaniach w rytmie cza-cza)

Na miniaturowym dysku w ludzkiej głowie, Pamięć zarządza biblioteką chwil i obrazów z życia. W jaki sposób tworzy swoje zbiory, na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. Czasem zdarza się szanownej Pamięci działać chaotycznie - coś zmienia miejsce, coś  trafia do kosza.
 Miewa kaprysy. Potrafi niespodziewanie wyciągnąć strzępy jakiejś swojej starej notatki, nad którą Myśl bezradnie rozkłada ręce i próbuje odgadnąć: skąd ja to znam?!

 Dziś moja Pamięć podsunęła z lamusa:

20201010

Te oczy wciąż żywą siłą płoną

 Niektóre portrety każą się zatrzymać. Tkwi w nich jakaś tajemnicza, przyciągająca siła. Może dzieje się tak za sprawą oczu? Może to one nakazują odwzajemnić spojrzenie, stanąć na dłużej?
 Chciałam dziś napisać o oczach, których żywość porusza i zrezygnowałam z własnych słów, kiedy przypomniała mi się Dora Gabe (bułgarska pisarka) i kilka jej słów, które do mnie wracają jak bumerang.
 Niech ona powie za mnie...
 
Anton Graff - Portret kobiety
 
 

Portret

Portret stary spogląda na mnie ze ściany
oczami jasnoniebieskimi,

20200930

I taka chandra się kładzie cholerna, i na głowę, i na serce, i na mózg


 Ech! Jesień. Od zawsze mam z nią problem. Niekoniecznie z uśmiechem zerkam na nią, kiedy pojawia się na horyzoncie. Czasem chce się jej malować wielobarwne obrazy - wtedy wzbudza mój podziw.
 Na początku października pani Jesień zrywa z nieśmiałością i zaczyna dość zdecydowanie wprowadzać swoje porządki, ale lubię te dni, bo to Międzynarodowy Dzień Muzyki (pierwszego), Światowy Dzień Uśmiechu (drugiego) i Międzynarodowy Dzień Kawy (w tym roku pierwszego). Bez muzyki, uśmiechu i kawy pewnie byłoby smutniej.
 Wszystkie te święta - (nie)święta rozbijają monotonię, coś podkreślają, jakimś drobiazgiem każą zmienić, ubarwić codzienne rytuały, a więc poddaję się...
 Obiecałam sobie, że o kawie (banalnej w moim wykonaniu) ani mru mru (całkiem niedawno się tu o niej rozpisałam), ale o muzyce i uśmiechu, czemu nie?

20200928

Bo ponarzekać każdy może

 
 
 Pobiegałam sobie dziś po YouTube. Ot tak, żeby się oderwać od powagi. Skakałam sobie z piosenki na piosenkę kabaretową i hop! - wskoczyłam na opolskie wspomnienie kabaretonu. Satyra postanowiła rozruszać myśli, a one jakby na to czekały... 
- Śpiewać każdy może,  trochę lepiej, lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi, jak co komu wychodzi - zaintonował pan Stuhr.

20200922

Pałac idealny - marzenie spełnione

Pałac idealny na pocztówce

 Nic nie jest w życiu czarno-białe (na szczęście). O tym, że nie zawsze łatwo być konsekwentnym chyba każdy wie. I nie mam na myśli dotrzymania sobie słowa dotyczącego drobnostki czy sytuacji, w której konsekwentne działanie nie jest rozsądne z jakichś powodów. 
 Mam wątpliwości, czy starczyłoby mi sił wytrwać w postanowieniu wyczerpującym fizycznie, przez lata skazanym na kpinę ludzi z najbliższego środowiska. Taką siłę miał Ferdinand Cheval - francuski listonosz. Pokaleczony podnosił się po każdym powalającym ciosie zadanym przez Los.
 Początek prostego życia tego prostego, niezamożnego człowieka nie zapowiadał żadnych szczególnych wydarzeń, a jednak...
 Pewnego dnia pojawiła się

20200915

Sierpniowe wspomnienie z miasta Dantego i Beatrycze

Florencja - Bernardo Bellotto
 
  Opowiedziałam o swoich podróżach w książkach. Bywałam w miastach, w których niestrudzone duchy przeszłości przemykają  się ulicami, strzegą z całych sił atmosfery stworzonej dawno temu. Przy odrobinie chęci można ją poczuć wszędzie, bo każde miejsce ma swoją historię czy legendę, która każe przymknąć oczy, żeby móc je szerzej otworzyć i dostrzec więcej.
 Lubię wracać do wspomnień Elina Pelina z Florencji. Może dlatego, że jest mi bliskie jego spojrzenie na zakątki świata, a i myśli przywołujące obrazy z minionych czasów nie są mi obce.
 Fragmenciki z florenckiego wieczoru bułgarskiego pisarza - klasyka przetłumaczyłam poniżej dla ciekawych literatury południowego krańca Europy i ciekawych bałkańskiej duszy.
 Wspomnienia to dobry sposób, żeby poznać ludzi i dostrzec, że nawet jeśli mentalnie trochę się od nas różnią, w ich charakterze tkwią te same cechy, towarzyszą im te same odczucia - wbrew opiniom miłośników dzielenia świata.

20200904

Puk, puk. - Kto tam? - To ja, Rzeczywistość.

 
"Nie zawsze można działać, ale każde działanie można najpierw przemyśleć." Wang Chong
 
 
 Czy jest coś złego w wyśmiewaniu ludzkich przywar? Nie. Satyra ma wiele zalet. Nie tylko śmieszy, nie tylko piętnuje, ale zwraca też uwagę, zdarza się, że kogoś zmusi do myślenia. Nierzadko bywa przerysowana. Czasem twórcy literackich czy filmowych postaci przypinają jednemu bohaterowi łatki, które spostrzegli u kilku osób.
 Przy okazji pana Bałkańskiego wspomniałam o pani Dulskiej  i słynnym Nikodemie. Ich sława nie przemija, bo wady się nie starzeją. Nie przestają się też pojawiać nowe gwiazdy. W czasach współczesnych urodziła się Hiacynta Żakietowa i szybko podbiła wcale nie mały kawałek świata. 
 Ileś lat temu ktoś w Polsce wymyślił Janusza. Miał stać się synonimem głupoty i prostactwa. I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby ten ktoś nie posłużył się znalezioną w internecie twarzą i imieniem istniejącej osoby

20200903

Pan Ganio Bałkański - krótka historia z podróży po Europie

 Chyba nikomu w Polsce nie trzeba przedstawiać madame Dulskiej czy Nikodema Dyzmy. W Bułgarii każdy zna pewnego pana, którego postać stworzył XIX-wieczny pisarz bułgarski Aleko Konstantinov, a nazwał go Ganio Bałkanski (w polskim brzmieniu: Bałkański). Podróżował sobie Ganio po Europie pragnąc zapełnić kieszenie dźwięczącymi monetami, w zamian za cenny eliksir różany.
 
Baj Ganio na okładce książki
 Ganio był niereformowalny, ciekawością obdarzał co nieco (ale niekoniecznie wiele), nauką nie zawracał sobie głowy, nie obca była mu oszczędność (to wielce delikatne określenie w tym przypadku). Miał Ganio własne maniery i pewność, że nie ma powodu ich zmieniać.
 Jak każdy człowiek, nie był pozbawiony zalet, ale pominę je, bo to przywary zapewniły mu sławę, aż do dziś. Sami Bułgarzy twierdzą, że są w jego charakterku cechy reprezentujące jakąś warstwę XIX-wiecznego bułgarskiego społeczeństwa, choć ja uważam, że to zbyt daleko posunięta samokrytyka. Ludzie na świecie są podobni i tak jak nie można wyłącznie Polakom przypisywać wad Dulskiej i Dyzmy, tak i Ganio Bałkanski nie jest wyłącznie bałkański.
 Pomyślałam, że tak dobrze znany bohater (ciągle obecny, także we współczesnych anegdotach) zasługuje na przedstawienie polskim Czytelnikom. Poniżej przetłumaczony przeze mnie fragment z satyrycznej opowieści (zbioru felietonów) Aleko Konstantinova - podróżnika, poety, pisarza, klasyka.
 Muszę jeszcze wyjaśnić występujące w tytule i powtarzające się słowo "baj". Nie ma ono odpowiednika w języku polskim. "Baj" zastępuje słowo "pan" - brzmi swojsko, mniej oficjalnie i stosuje się je wyłącznie w odniesieniu do starszych mężczyzn (starszych od siebie).
 
Baj Ganio wyrusza w podróż po Europie
Początek.
Z pomocą, ściągnął baj Ganio z pleców ciężki jamurłuk*, zarzucił belgijską pelerynę - i wszyscy orzekli, że jest baj Ganio Europejczykiem pełną gębą.

20200901

Podróż do Ciemnogrodu

  Do scenariusza pisanego przez Życie prozą, od czasu do czasu trzeba wprowadzać własne poprawki. Dorzucam więc między wierszami trochę poezji, trochę muzyki, trochę humoru i robi się ciekawiej.
 Co pewien czas wracam na oficjalną stronę Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. I dziś tam zawędrowałam, i zastanawiałam się chwilkę co by tu wtrącić do prozy Życia...
 Mam! W towarzystwie Chryzostoma Bulwiecia wyruszam w podróż do Ciemnogrodu.
Taką jesienią, gdy liście lecą,
chętka na podróż bierze.
Bulwieć w atlasach szuka ze świecą.
O, Ciemnogrodzie, gdzieżeś?
  Jesienią odkrył Guglielmo Mezzo
  Wyspę łotrów Panteję;
  Bulwieć też mógłby odkryć co nieco,
  np. Ciemnogród gdzie jest.

20200829

Zaiste człowiek to istota osobliwa

 
 Czytam ci ja sobie plotki, ściśle mówiąc: przeglądam sobie plotki kiedyś przeze mnie przeczytane, a zebrane w okresie międzywojennym przez Boya-Żeleńskiego.
 Jak powszechnie wiadomo przetłumaczył pan Żeleński bardzo wiele dzieł literatury francuskiej. Wpadały mu też w ręce wspomnienia i rozważania różnych ludzi na różne tematy. Przyglądał się powodom zaślubin Marii Leszczyńskiej (córki króla bez królestwa) i Ludwika XV (francuskiego monarchy). Zgłębiał literackie i towarzyskie życie epoki Moliera. Próbował dojść prawdy o Ninon de Lanclos - XVIII-wiecznej damie, według legendy w kolebce obdarzonej przez czarnoksiężnika wieczną pięknością, nazywanej Don Juanem w spódnicy.
 Nie będę wymieniać tytułów książek, które przewinęły się przez ręce Boya-Żeleńskiego. Są wśród nich pamiętniki; niektóre cenię za wiele wciągających ciekawostek, przybliżających ludzkie charaktery, ukryte w cieniu faktów i dat.
 W katolickim piśmie wydawanym przed II. Wojną Światową napisano, że Boy ma "pewne zasługi jako tłumacz Moliera i Pascala, ale te zasługi nikną wobec ogromu szkód, jakie wyrządził, przeszczepiając najszkodliwszych autorów francuskich.  Przełożył pisma autorów potępionych oficjalnie przez Kościół, jak Montaigne'a (wszystkie), Woltera, Diderota, Musseta, a przede wszystkim Honoriusza Balzaka. Tego ostatniego olbrzymią Komedię Ludzką chcą podobno w całości uprzystępnić polskim czytelnikom, ku radości różnych liberalno żydowskich literatów i recenzentów - przed czym ostrzega się wiernych."
 Czy jest jakieś znajome brzmienie w tych słowach? Czy może mój słuch płata figle? Mam ochotę pozostawić to pytanie bez odpowiedzi, ale nie... odpowiem sobie: to nie figle, to powtarzalność zachowań, to chęć narzucania własnych ocen, to ubliżanie czyjejś inteligencji i umiejętności dokonywania wyboru, to nieprzemijająca chęć dyrygowania innymi ludźmi. Głodnych władzy, krążących z otwartymi paszczami - nie ubywa. A moje myśli, jak historia, kołem się toczą...
Zaiste człowiek jest to istota osobliwie lekka,

20200827

Wspomnienia z mojego dreptania ścieżką...

 Moja pamięć po macoszemu traktuje daty. Zbyt często chowają się w jakichś zakamarkach. A ponieważ 31. sierpnia jest światowe święto blogów i blogerów usiłowałam sobie przypomnieć kiedy utworzyłam swoją stronę. Przetrząsanie zakamarków pamięci nie było konieczne. Blogger uprzejmie poinformował mnie: czerwiec - 2014 rok.
 Zaczęło się niewinnie. Miało być krótko i na jeden temat. W internetowym zakątku chciałam obok fragmentów swoich książek opublikować praktyczne informacje dla tych, którzy wybierali się w podróż z moimi opowieściami o Bałkanach.

20200825

Przysięgam, że kawy ci nie zabraknie

 
Opowiadają, że przełożony klasztoru słysząc od wielu pasterzy, że owoc kawy kozy pasące się orzeźwiał, i snu je prawie pozbawiał, pierwszy miał zrobić to doświadczenie na sobie, i innych go nauczył. Inni mniemają, że jeden Mufti chcąc na modlitwie swoich najpobożniejszych przetrwać Derwiszów, zaczął kawy używać.

20200820

Realista optymista

 
 Kalendarz nietypowych świąt przypomina o Światowym Dniu Optymizmu (21 sierpnia). Nie chciałam pominąć tej daty, bo smutnych czarnowidzów nie brakuje na świecie i promowanie optymizmu jest słuszne.
 Jestem przeciwnikiem jakichkolwiek skrajności, a więc widzenie wszystkiego w różowych kolorach wydaje mi się nie do końca rozsądne, stąd tytuł: realista optymista. Czy te dwa określenia gryzą się? Chyba nie. Realista ocenia rzeczywistość na bazie twardych faktów, snuje przypuszczenia (tylko przypuszczenia) dotyczące przyszłości, ale to nie znaczy, że od czasu do czasu nie wypada mu założyć różowych okularów (nawet temu najbardziej twardo stąpającemu po ziemi, nawet wtedy, gdy nad obrazem przyszłości zbierają się czarne chmury), bo wszyscy wiemy, że scenariusze napisane przez Życie bywają zaskakujące, a w niektórych przypadkach zaprzeczające logice.

Nadzieja jest tym upierzonym
Stworzeniem na gałązce
Duszy - co śpiewa melodie
Bez słów i nie milknące -

20200818

Arbuz na rauszu czyli coś dla ochłody

___

 Napisałam w swojej książce "W bałkańskim kociołku", że królem lata mógłby być kapryśny melon, a królową - arbuz (królową, bo w języku bułgarskim arbuz to dinia).
 Arbuza je się pod różnymi postaciami. W upalne dni popularne są mocno schłodzone koktajle, w których "kasza" z arbuza jest bazą, pasuje do niej świeża mięta, sok z cytryny czy limonki, sok z innych owoców (użyłam bułgarskiego słowa "kasza", co oznacza coś zmiażdżonego w blenderze; może "przecier" byłby odpowiednim słowem??).
 Wcale nierzadko królowa lata bywa na rauszu. Już nie pamiętam, czy wspominałam o tym na swojej stronie, na pewno przepis był na stronie magazynu, dla którego od czasu do czasu pisywałam. Chcę pozbierać teksty, które gdzieś tam się pojawiały i z tej "okazji" dziś pijany arbuz

20200817

Księżyc dla Raka, Słońce dla Lwa (skutki flirtu z astrologią)


 Idzie Życie górską ścieżką... z... pod... wdrapuje się, sapie, zwalnia, przyspiesza... jakby nie mogło się obejść bez zadyszki... Tak zdarza mi się od czasu do czasu ponarzekać (z przymrużeniem oka), a mało brakowało, żebym ja (rak-nieborak) powiedziała "dzień dobry" światu w dniach prorokujących szczególną szczęśliwość.
 Przyznam, że nie do końca wiem, co by to znaczyło. Domyślam się tylko, że Życie spacerowałoby sobie bez wysiłku po równinach.
 Żeby ta szczęśliwość przytrafiła się ludzkiej istocie, musi ona urodzić się

20200816

Zastygają w bezruchu, ale nie przestają żyć


"Otóż, jeżeli w skrzynkę zamiast papieru zwykłego włoży się inny, napojony wodą z rozpuszczonego kamienia piekielnego, pomieszanego z innemi jeszcze przetworami chemicznemi, to przez światło odbije się na tym papierze rysunek osoby stojącej naprzeciwko szkła i na nim zostanie, czyli, że promienie słońca narysują na nim twarz owej osoby. Opowiedziałem o tem tylko z większa, bo drobiazgowe opisywanie zajęłoby dużo miejsca i czasu. Dosyć na tem, że słońce robi portrety zupełnie podobne. Sposób robienia takich portretów nazywa się fotografią, a ci co je przygotowują są fotografistami."
Władysław Ludwik Anczyc (1823-1883)
 Fotografie i fotografiści mają swoje święto w sierpniu i dlatego przenoszę się dziś do ich świata. Robię to często, także bez okazji. Już nie raz pokazywałam tu chwile zapisane na papierze okiem aparatu fotograficznego. Niektóre zapisane dawno temu, ale ciągle żywe, niepozbawione mocy wywoływania emocji, snują obrazkową opowieść o przeszłości.

20200811

Godzina świni

  "W bezrozumnym świecie nic nie może być prawdziwym szaleństwem."


- Żeby udowodnić, że oskarżona nie nasłała szczurów, które sprowadziły śmierć na jej sąsiada, chcesz, żeby te szczury powołać na świadków? - zapytał sędzia.
Siedzący obrońca uniósł się lekko i potakująco kiwnął głową.
Głos zabrał oskarżyciel:
- Jak można wyegzekwować taki nakaz? Mamy posłać szeryfów by je aresztowali?
- Nie. Muszą zeznawać z własnej woli - odpowiedział mistrz. Wstał i powoli podchodząc do sędziego z otwartą księgą w dłoniach, cytował:
- Jeśli świadek nie ma stałego miejsca zamieszkania, należy wezwanie umieścić w miejscu publicznym. Wnoszę, żeby wezwania przybić do drzwi stodół i drzew. Niech same się zgłoszą do sądu.
- Proszę rozwiesić wezwania - nakazał sędzia. - Odraczam posiedzenie do jutra. Jeżeli szczury się nie stawią, sąd uzna to za dowód.
Następnego dnia, na kolejnym posiedzeniu zapytał:
- Są świadkowie?
- Nie stawili się - odparł obrońca.
- Ciekawe. Wezwania były napisane wyraźnie?
Potakiwanie odpowiedzialnych za wykonanie sędziowskiego nakazu, nie pozostawiało wątpliwości.
- Wobec tego przegrałeś w tej sprawie - orzekł sędzia, zwracając się do obrońcy.
- Z całym szacunkiem, jeśli wezwany nie może przybyć bezpiecznie, może odrzucić wezwanie. Zwracam uwagę, że wszędzie czyhają wrogowie szczurów: koty i psy, które mają wobec nich najgorsze zamiary. Uważam, że świadkowie mieli prawo odrzucić wezwanie - zapewnił mistrz.

Posługując się dialogami z filmu "Godzina świni" opowiedziałam historię, która wydarzyła się, choć brzmi jak fantasy.  Rzecz dzieje się w średniowieczu, w czasach, gdy na stosach płonęły czarownice i gdy dopuszczano procesy zwierząt (dzieliły loch razem z innymi więźniami). Wychodzono z założenia, że "morderstwo pozostaje morderstwem, niezależnie od tego, czy je popełnił ktoś bezrozumny, czy wykształcona świnia."

20200809

Krowa, koń i małżeństwo

 
 W lipcu wysłałam politykę do diabła i trochę się oderwałam od tej rozczochranej jędzy, z diabelskim uśmiechem na ustach i nosem jak u Pinokia (tak ja ją widzę). Gdzieś wysoko krąży na miotle, ale czasem zniża lot i nie sposób jej nie zauważyć. Nie będę dziś pisać o jej teraźniejszych sztuczkach, ale o tym jak to sobie bestia  dokazywała w przeszłości. Drobnymi kroczkami zmierzała do celu. Coś tam sobie postanowiła i doprowadziła do finału. I w cieniu finału ukryły się jej wcześniejsze kroki, może nawet odchodzą w zapomnienie? Czy warto o nich pamiętać? Czy mają związek z dzisiejszym dniem? Ocenę pozostawiam czytającym.

20200803

Ludzkie zoo



 Od czasu do czasu piszę o jakichś filmach, które obejrzałam. Tym razem do tutejszego filmowego archiwum trafia dokument, na pewno niektórym znany.
 Jest wiele wstydliwych kart w historii świata. Chcę dziś przypomnieć o jednej, zapisanej na przełomie XIX/XX wieku. Chcę przypomnieć o ogrodach zoologicznych i światowych wystawach, na których zamkniętych w klatkach ludzi pokazywano ludziom. Taka sytuacja na pewno się nie powtórzy, ale przecież nie przestały istnieć podziały na lepszych i gorszych, nie-dzikusów i dzikusów. Nie przestali istnieć tacy, którzy "innych" nie tolerują, dopuszczają wobec nich brutalność, jakby ci "inni" byli pozbawieni ludzkich odczuć, jakby byli podludźmi...
 Inni (przywożeni do Europy głównie z Afryki) stali się atrakcją dziewiętnastowiecznych ogrodów zoologicznych.

20200729

Panie na prawo, panowie na lewo





 
 
 
 Trwające od kilku dni lipcowe upały sprawiły, że do łazienek letnich na Wiśle niepodobna prawie się dostać, zwłaszcza w porze popołudniowej. W większych łazienkach posiadających omnibus, kąpie się dziennie po 1500 do 2000 osób. Wielkim powodzeniem cieszyły się przed laty łazienki Pecqua. Porwanie ich przez wodę w czasie nadzwyczajnego przyboru Wisły, zniszczyło je doszczętnie...
 
 Na pewno wszyscy się domyślają, że (pomimo czasu teraźniejszego) nie mówię o

20200724

Jak pojadę do Bitoli

 Zdarzyło mi się zdradzić Bloggera z WordPressem. Po długiej przerwie wracam skruszona. Bloggera chwalę i chwalę w nadziei, że drobny epizodzik pójdzie w zapomnienie. Już, już nabrałam pewności, że się udobruchał i... okazało się, że za wcześnie. Tak się dziś zaciął, tak się uparł, że nic, a nic nie zrobi - że ręce mi opadły. Wcześniej też miał humory (trochę pokręcił daty przenoszonych tekstów), ale wybaczyłam, bo nie zwalniał tempa przeprowadzki.
 No cóż... Poczekam.
 Przy okazji przenosin miałam okazję przypomnieć sobie to i owo. Zabrałam Państwa kiedyś na spacer w bałkańskim rytmie do Bułgarii, do Grecji, do Serbii i do Macedonii, małego państwa o wielkiej urodzie. Wracam dziś na chwilkę do spaceru po Macedonii i zapraszam do Bitoli - miasta które potrafi uwieść. O tym jak szczególna jest tutejsza atmosfera, nikt nie potrafi opowiedzieć lepiej niż Tosze Proeski.

Bitola - Stara Czarszija w 1914 r.

 Ako odam vo Bitola... Jak pojadę do Bitoli przejdę się po Szirok Sokak. Na Dembeł Czarszija napiję się kawy, powspominam młodość. Zamówię trzy dorożki. W pierwszej będę ja, w drugiej będą grać muzykanci...

20200723

O strachach i jeziorze w jaskini

 Zamieszczam tu fragmenty swoich książek, bo myślę, że urywki tekstu mogą zadecydować o tym, czy sięgnąć (czy nie) po konkretną pozycję (zależy mi, żeby moje "papierowe dzieci" trafiały do osób lubiących gatunek literacki, do którego są przypisane; każdy ma inny gust czytelniczy, ja sama nie każdą tematyką jestem zainteresowana).

 Zapraszam dziś na kolejny fragmencik mojej książki - wspomnienie miejsca, którego o mały włos nie zobaczyłam. Na pewno dziś bardzo bym tego żałowała.
 Entuzjastycznie zareagowałam na pomysł zwiedzenia jaskini z podziemnym jeziorem. (...) Kozią ścieżką (tak się tu mówi o bardzo stromych górskich dróżkach) i bujającym się mostem linowym doszliśmy do wejścia. Tu czekał na nas "jaskiniowy" strój. (...) Kiedy panowie przewodnicy byli w połowie standardowego instruktażu przed wejściem, przyznam, że obudziły się we mnie poważne wątpliwości. - Ja tu poczekam - miałam na końcu języka. (...) W jaskiniach zachwycam się tym, co widzę, ale kiedy jestem w podziemnym świecie, zawsze w jakimś momencie wstrząsa mną dreszcz niepokoju.

Uczeń diabła

NiccoloPaganini
Niccolo Paganini
  Od zawsze była w moim domu muzyka na żywo. Po Rodzicach pozostały mi nuty, na które mogę tylko patrzeć, bo niestety, nie odziedziczyłam po nich talentów muzycznych, ale dzięki nim muzyka stała się ważną częścią mojego życia.
 Kiedy byłam małą dziewczynką nie znosiłam brzmienia skrzypiec i byłam szczęśliwa, że nie ma ich w moim domu. Musiało minąć kilkanaście lat, żebym odkryła magię w "bolesnych jękach" (tak myślałam o dźwiękach wydawanych przez ten instrument). Nie stałam się fanatyczną wielbicielką skrzypiec, ale nie raz poruszały mnie do łez.
 Napisałam o tym w związku z filmem o Paganinim, który w tym tygodniu obejrzałam po raz kolejny (po kilkuletniej przerwie) i który wywołał te same uczucia. I nie mam na myśli wyłącznie życia wspaniałego skrzypka i kompozytora (wrażliwy geniusz pozbawiony smaku prawdziwego dzieciństwa podzielił los podobnych sobie, nie do końca umiejących odnaleźć się w realnym świecie). Chciałam przede wszystkim powiedzieć kilka słów o muzyce, której w tym obrazie nie mogło zabraknąć.
 Paganini (1782-1840) potrafił wydobyć ze skrzypiec zaskakujące dźwięki. Nie przerywał koncertu, gdy pękały struny (zdarzało mu się kończyć utwór na jednej strunie). Uznano, że jest uczniem samego diabła. Z tego powodu kościół katolicki

Scenariusz i reżyseria: ŻYCIE


 Otaczający świat kształtują ludzkie wybory (niektórych nie zrozumiem nigdy), ale przecież zdarza się, że finisz biegu wydarzeń, wydawałoby się przewidywalny, okazuje się zaskoczeniem. Są takie historie, które przypominają, że nadziei nie warto się pozbywać, czego by nie dotyczyła: małej czy dużej sprawy, naszego życia, czy tego, co dzieje się wokół i wbrew pozorom ma na nie wpływ. Od czasu do czasu wracam do opowieści, której bohaterem jest Sixto Rodriguez - Amerykanin mający meksykańskie korzenie. Gdyby na podstawie jego życia nakręcono film fabularny wielu ludzi pomyślałoby o fabule: naciągana, to nie mogłoby wydarzyć się naprawdę. A jednak... pod koniec XX wieku, w dobie telefonów, zdolny muzyk żył w ubóstwie na jednym kontynencie, nie wiedząc, że na innym jest wielką gwiazdą. Jego fani wierzyli w krążące fantastyczne opowieści o samobójstwie, które miał popełnić na scenie.

Żółwie tempo?


Marzec 2019 r.

W moich facebook'owych zbiorach natknęłam się dziś na film, który był bardzo popularny jakiś czas temu. Przypominam go poniżej.

20200721

Smak bałkańskiego lata




 Jakiś czas temu poproszono mnie o napisanie kilku artykułów o smakach Bałkanów. Poniżej - z cyklu Zainspiruj się Bałkanami:

Smak bałkańskiego lata

 Każdy tutejszy region ma swój Kanion Wodospadów i nie są one do siebie podobne. Z gęstych lasów ze zwieszającymi się lianami przenosiliśmy się do skrajnie różnego królestwa dziko rosnących fig, laurowiśni i pięknie kwitnących rododendronów. Spacerowaliśmy po czarnej, skamieniałej lawie wulkanicznej, której sąsiadkami są białe i szare skały, „za chwilę” przeistaczające się w pomarańczowy klif. Wszędzie spotykamy kolorowe ptaki i żółwie, które jak przystało na mieszkańców Bałkanów, spieszą się powoli. Działa tu tajemnicza siła przyciągająca nie tylko nas. ("W bałkańskim kociołku")

 Już pierwszego dnia mojego pobytu na Bałkanach, ta kolorowa kraina zawróciła mi w głowie. Czułam, że to nie jest przelotny romans. Mój mąż potrafił sprawić, że każda kolejna odsłona bałkańskiej układanki robiła na mnie wrażenie. Poznawałam też nowe smaki. Niektóre zestawienia wydawały mi się wręcz zadziwiające. Arbuzy czy winogrona ze słonym serem zupełnie nie pasowały do siebie... dopóki nie spróbowałam. W winogronowe liście zawija się tu gołąbki i nie jest to jedyna potrawa, do której się je stosuje (świeże lub z zalewy solnej).

 Mam na dziś trzy propozycje.

A gdyby tak móc skorzystać z czarodziejskiej różdżki?

2018 r.


 - Chwilo trwaj! - chciałoby się powiedzieć od czasu do czasu. Czy to nierealne pragnienie? Może nie do końca... Nie mijają chwile zapisane okiem aparatu fotograficznego. Zastygają w bezruchu na papierze, ale nie przestają żyć. Bierzemy do ręki zdjęcie i niekiedy wracają zapisane w pamięci uczucia, zdarza się, że po raz kolejny przeżywamy tę samą chwilę...

 Napisałam tu kiedyś, że

Święte węże czyli o moim spotkaniu z jadowitym gadem


 Nigdy nie marzyłam o spotkaniu z jadowitym gadem. Mocno wierzyłam, że vice versa, gady nie są zainteresowane spotkaniem ze mną. Chyba miałam trochę racji, bo kiedy węże pojawiały się na naszej drodze, ja ze strachu zamierałam w bezruchu, a one wybierały inną ścieżkę i bezszelestnie znikały. W takich chwilach doceniałam upór Alberta, w kwestii butów zasłaniających łydki, który na mój argument: – Upał! – odpowiadał: - Węże! Co będzie jak przypadkiem nadepniesz któremuś na odcisk?
 Jakimś cudem udało mi się nie zdenerwować żadnego gada i sądziłam, że w nieskończoność będziemy się unikać. Nie przypuszczałam, że zechcę kiedykolwiek spotkać się z nimi z własnej woli i to nie na górskiej drodze czy w lesie, a w klasztorze na greckiej wyspie Kefalonii.
 Przyznam, że kiedy dowiedziałam się, że Bałkany mają swoje święte węże, byłam mocno zaintrygowana.

Kobieca łza


Październik 2018 r.

 Może pora roku nie jest odpowiednia, żeby pisać o konwalii, ale oglądając dziś zdjęcia poczułam jej zapach...

 Delikatność małych dzwoneczków wydaje się podkreślać silny, strzelisty liść, stworzony by strzec je przed podmuchami wiatru. Ich muzykę słyszą leśne nimfy tańczące wśród drzew. Ludzi urzekają aromatem.
 Dawno temu stały się

W poszukiwaniu romantyzmu...

 Jedna z Czytelniczek napisała w swojej opinii o "Retro": "jeszcze, jeszcze, jeszcze". Takie słowa chyba każdemu autorowi sprawiają bardzo, bardzo, bardzo wielką radość. Kolejna część mojej książki jest, wprawdzie jeszcze nie gotowa by wyruszyć w świat, ale istnieje i postanowiłam, że zacytuję z niej to i owo.

 Podczas mojej podróży zauważyłam pewną prawidłowość - co trzydzieści, czterdzieści lat słyszałam powtarzające się zdanie: „W minionych czasach było więcej romantyzmu”. Czy rzeczywiście tak jest? Może to tylko fałszywe wrażenie wywołane przewagą szarości w codziennej egzystencji? A może rzeczywiście dostarczamy sobie nawzajem coraz mniej magicznych chwil? 
 
 Może właśnie poszukując romantyzmu, powróciłam w kolejnej części do kwiatowych dialogów.

Przed walką piszczałki i bębny narzucają rytm ich tanecznym krokom

2018 r.

  Szybkie zmiany klimatów są jednym z wielu uroków podróżowania po Bałkanach. Do tureckiego Edirne zawsze dojeżdżaliśmy samochodem, a przypadek sprawił, że kilka razy powitały nas głosy muezinów nawołujących do modlitwy, dobrze słyszalne już na granicy miasta. Ale to nie z tego powodu jest tu inny klimat, bo meczety są także w Bułgarii i w wielu miejscach minarety posiadają nagłośnienie. W Edirne (oddalonym "o krok" od Bułgarii i Grecji) są te same krajobrazy, je się prawie te same potrawy, tak samo smakuje chałwa, bakława i inne słodkości, pije się taką samą kawę, a jednak jest inaczej. Czuje się inną atmosferę.

 Raz w roku odbywają się w Edirne słynne na Bałkanach tzw "tłuste walki", które można zobaczyć podczas różnych świąt, także w małych bułgarskich wsiach czy miasteczkach.
 Emocje oczekującej publiczności podsyca dżazgyr, śpiewnie recytując patetyczne, religijne wiersze. Kiedy kończy, na pole walki wchodzą zapaśnicy. Mają bose stopy i ciało skąpane w litrach oliwy, dźwigające ciężkie, nasiąknięte tłuszczem spodnie, uszyte ze

Ten kto nie widział Rodopów, nie widział Bułgarii

2018 r.

 Już nie raz pisałam, że niedoścignioną artystką jest Natura. Jednym z jej najwspanialszych dzieł są Rodopy. To tu urodził się Orfeusz i kto wie, czy gdyby nie to niezwykłe otoczenie, jego muzyka byłaby aż tak poruszająca jak opowiadają legendy.
 Rodopy to dla mnie magiczne góry. Mogę bez końca podziwiać pełne barw skalne rzeźby, z pasją tworzone przez Naturę. Znajdujące się tu zalewy otaczają wyrastające z wody skały o niepowtarzalnych kształtach. Czasem złoto-zielone góry w oddali, wydają się miękkie i lekkie, jakby za chwilę miały się unieść i rozpłynąć jak obłoki. Gdzieniegdzie, niezarośnięte, surowe, kokietują kształtami. Chyba najpiękniejszą rzeką w Rodopach jest Arda, podbijająca swoimi meandrami serca fotografów.


 Pozostało w Rodopach wiele pamiątek z minionych epok: nisze wykute w skałach przez Traków, trackie grobowce, rzymskie drogi, stare cerkwie i wiekowe meczety. Przetrwał niejeden konak pamiętający czasy osmańskie i wiele klasztorów.

Ja, kawa i królowa Maria

2018 r.

 Każdy dzień zaczynam od kawy. Uwielbiam jej smak. Lubię patrzeć na stojącą przede mną malutką filiżankę, z unoszącym się nad nią aromatycznym obłoczkiem pary. Przygotowuje się ją w naszym domu w dżezwe, bałkańskim sposobem, który opisałam w książce "W bałkańskim kociołku".

 Kawę z odrobiną cukru, zalewa się zimną wodą, podgrzewa na bardzo, bardzo wolnym ogniu, do momentu, kiedy zacznie się powoli podnosić i wytworzy się piana. Taka kawa jest bardzo mocna i aromatyczna. Podaje się ją w malutkiej filiżance. Towarzyszy jej zwykle szklaneczka zimnej wody, którą pije się naprzemiennie z kawą.

 Taką samą kawę, parzoną w takim samym miedzianym naczyniu, uwielbiała

...ale życzenia nie zawsze się spełniały

2018 r.


 Przed wielu laty brakowało tam tablic informacyjnych. O liczbie kilometrów do najbliżej miejscowości rzetelnie informowały napisy na bardzo niskich, kamiennych słupkach stojących na poboczu. Drum bun!** - życzyły nam kolejne miasta, ale życzenia nie zawsze się spełniały.
 

 Ten wspomnieniowy fragmencik jest z mojej książki "W bałkańskim kociołku". Dotyczy naszego podróżowania po Rumunii, które odbywało się czasem w bardzo zwolnionym tempie. Mieliśmy w tym przepięknym kraju wcale niemało przygód. Niektóre sytuacje zaskakiwały. Zdarzyło nam się przed kilkunastu laty, że zatrzymał nas

Spacer w bałkańskim rytmie - Bułgaria

 31.03.2018 r.





Dziś tylko kilka bułgarskich pejzaży i muzyka. Przedstawiam

Nie żałujcie mnie, napijcie się wina i zbijcie puchary...

Bałkańscy hajducy - zdj. archiw.


2018 r.


Jeśli umrę lub zginę, nie żałujcie mnie, napijcie się wina i zbijcie puchary.
Eeej, wierni towarzysze, pieśń zaśpiewajcie, wspomnijcie mnie.
Jeśli umrę lub zginę, popa nie wołajcie, wy przyjdźcie na mój grób zatańczyć oro.
Eeej, wierni towarzysze, pieśń zaśpiewajcie, wspomnijcie mnie.
Jeśli umrę lub zginę, pozostaną wspomnienia, szalonych, zwariowanych młodych lat.
Eeej, wierni towarzysze, pieśń zaśpiewajcie, wspomnijcie mnie.

 Nikt nie wie kto napisał te słowa i kto stworzył do nich muzykę z nutkami nostalgii. Pewne jest, że było to dawno temu.
 Czyje myśli przekazuje tekst? Chyba też nikt tego nie wie. Na pewno pasuje on do charakteru bałkańskiego hajduka walczącego o wolność pięknego półwyspu, w czasach Imperium Osmańskiego. O hajdukach wspominam

Zatrzymane chwile

Maj 2018 r.

Bardzo lubię oglądać stare fotografie. Dawno, dawno temu zatrzymane chwile nabrały przez lata swoistego czaru.

Bułgaria 1938 r.

Górzysty Półwysep Bałkański przysparza budowniczym dróg wielu problemów. Podróżujący po Bułgarii pociągami mogą podziwiać widoki dzięki

Spacer w bałkańskim rytmie - Serbia

29.03.2018 r.

 - Jaki Rom? Jestem Serbem. Serbskim Cyganem - mawiał o sobie Saban Bajramovic. Był znany na całych Bałkanach. Zmarł w 2008 r., tysiące ludzi przyszło go pożegnać. Pomimo sławy, do końca życia mieszkał w rodzinnym Niszu, w dzielnicy cygańskiej.


 O zamiłowaniu Bałkanów do śpiewu i tańca już wspominałam. Ze szczególnego upodobania do śpiewania słynie serbski polityk Ivica Dacic. Korzysta z każdej okazji, nawet na oficjalnych uroczystościach. Podczas kolacji w Paryżu,

Spacer w bałkańskim rytmie - Macedonia

28.03.2018 r.

 Macedonia (państwo) kojarzy się z przepięknym jeziorem Ochrydzkim, z górami Galichitsa (Galiczica) w tle i położonym nad jeziorem miastem Ohrid. A jak już wymienia się Ohrid, trzeba wspomnieć o słynnych tutejszych perłach, które zdobią królewskie szyje. Nosiła je księżna Diana. Posiada je między innymi królowa Holandii, Anglii, Danii i Bułgarii (Joanna Sabaudzka). Lista ważnych osobistości jest długa. "Od koleno na koleno" (z pokolenia na pokolenie) produkuje się tu ręcznie biżuterię z ochrydzkich pereł, które podbiły świat.

 Macedonia to kraina geograficzna położona na terenie Macedonii (państwa), Bułgarii i Grecji. Bardzo starą piosenkę "Iovano, Iovanke" znają i śpiewają wszyscy w tym regionie.


 Macedońska Bitoła jest drugim co do wielkości miastem po Skopje i słynie ze znajdujących się tu wielu konsulatów. Tose Proeski śpiewa nostalgiczną piosenkę o "mieście konsulów"

Tajemnice podziemnego labiryntu


25.03.2018 r.

 Są takie miejsca na ziemi, po których stąpamy, podziwiamy ich urodę, nie mając pojęcia o tym, że pod ziemią jest ich niemalże lustrzane odbicie.
 (...)
 Właśnie tu istnieje podziemny świat, w którym skały tworzą fantazyjne formy w labiryncie korytarzy i tuneli. Sześć poziomów przecina siedem rzek, czasem niknących w kamiennych studniach, a gdzieniegdzie tworzących wodospady. W mniejszych i większych komnatach, nad urokliwymi jeziorkami, stoją od wieków kamienne rzeźby. (...)
 Podziemny świat nie jest

Uliczne spektakle - horo jest dobre na wszystko


23.03.2018 r.

 Taniec jest ważną częścią życia mieszkańców Bałkanów i towarzyszy im w różnych chwilach, tych radosnych i tych najsmutniejszych. Tańczy się także po to, żeby oderwać się od szarej codzienności.
 Horo jest dobre na wszystko.
 Horo jest odpowiednie w

Urodziny bałkańskiego kalendarzyka

17.03.2018 r.

„Życie ludzkie... tak jednakowym wydaje się z dala, a tak dziwnie i nieskończenie rozmaitym, gdy się na nie patrzy serca i duszy mikroskopem. Naówczas ta czarna i różowa plamka rozkłada się w cały świat kształtów, świateł i cieni.” (J. I. Kraszewski)


 Nie miałam wtedy pewności, czy istnieje przeznaczenie. Byłam dużą dziewczynką w wieku 20+ i nie wierzyłam już w czarodziejskie różdżki.
 A jednak...
 Poznałam Alberta w niezwykłych okolicznościach** i kiedy wydawało się, że powinnam otrząsnąć się ze wstrząsu, pozostawałam w trudno wytłumaczalnym stanie. Miałam wrażenie, że żyję w półśnie, bez wielkiego wpływu na to, co dzieje się wokół mnie. Serce biło w przyspieszonym rytmie dla mojego przyszłego męża. Świat Bałkanów oczarowywał skutecznie. (...)
 Szokowała mnie różnorodność. Chciałam widzieć więcej i więcej... Ta piękna kraina na krańcu Europy strzeże swych tajemnic. Ma humory. Czasem przeraża. Potrafi podarować dobre i złe momenty. W dość krótkim czasie pokazała mi swoją siłę. Przeżyłam trzęsienie ziemi, trąbę powietrzną, straszną burzę w wysokich górach i kamienno-błotne lawiny. Ale... byłam już wtedy tak zakochana, że wybaczyłam te gwałtowne zachowania.
Mój burzliwy romans z tym górzystym skrawkiem Europy trwa nadal, bo kilka złych chwil nie może zabić prawdziwego uczucia..... ciąg dalszy jest TU

** opisałam je w książce "W bałkańskim kociołku"

Dlaczego Bułgaria?

  Bułgaria jest małym krajem, w którym króluje różnorodność. Nie ma tu jednej strefy klimatycznej, a więc i roślinność nie jest jednakowa. Bułgarskie zabytki fundują nam niezwykłe podróże w czasie między znanymi i mało znanymi kulturami. Pasma górskie różnią się od siebie znacząco wysokością, urodą, charakterem. 354 kilometry wybrzeża morskiego to czerwono-pomarańczowe klify, jaskinie w stromych skałach zawieszonych nad wodą, laguny i gdzieniegdzie białe jak śnieg, gdzie indziej czarne skały przeplatane piaszczystymi, szerokimi plażami kuszącymi do leniwego odpoczynku."

Cytat z mojej książki "Bułgaria znana i nieznana. Kierunek Burgas" - więcej fragmentów →



Czas stanął w miejscu


 "Następnego dnia pojechaliśmy autami na wyspę Messemvrję, połączoną z lądem długą groblą. Messemvrja jest cudna. Mimo niewielkiej, bo zaledwie 1 km kw. liczącej powierzchni, jest jednym z najpiękniejszych zakątków Europy. Jest to starożytne miasto, pełne pamiątkowych świątyń z 9 i 11 w. oraz starych, dziwnie kratowanych domów. Nie brak tu i łuku triumfalnego, pochodzącego podobno z czasów bizantyńskich. Na lądzie stałym, tuż przy Messemvrji, znajduje się najdoskonalsza w świecie plaża, gdzie delikatność piasku śmiało konkuruje z aksamitem , a drobność jego i kolor pozwalałby go używać zamiast pudru, przeznaczonego na najwrażliwsze cery. Dno morskie jest za to bardzo nierówne, a silne fale zaledwie pozwalają utrzymać się na nogach."

 Tak opisywał bułgarski Nesebar członek wyprawy do Konstantynopola w 1928 roku. I dziś jest tu ten sam klimat. Cała wyspa pozostaje miejscem, które nie zmienia się od wieków.

O wizytach i wrażeniach z Nesebar napisałam w mojej najnowszej książce "W bałkańskim kociołku"- tu więcej fragmentów książki.