20201212

Republika z fantazją i różą w herbie

 
 Wracam po dłuższej nieobecności. W międzyczasie to i owo przeczytałam i obejrzałam. Siłą rzeczy przyplątują się jakieś refleksje.
 Życie potrafi ze zdwojoną siłą przypomnieć jak bardzo jest kruche, jak nie warto zatracać się w biegu, odkładać na później niektóre marzenia. Podziwiam ludzi, którzy mają śmiałość i siłę realizować swoje pragnienia, nawet te szalone w oczach innych.
 Z marzeń wyrósł pałac idealny, wspomniany tu kiedyś przeze mnie. Z marzeń urodziła się malutka wyspa na Adriatyku, miała stać się nowym państwem na mapie i całkiem poważnie potraktowały ją: ONZ i Rada Europy (orzekła, że nie może doprowadzić sprawy do końca, bo wyspa jest poza wodami europejskimi, uznała ją pośrednio za suwerenne państwo). O tej historii głośno było w latach sześćdziesiątych XX wieku.
 
 
 Giorgio Rosa - pełen fantazji, zwariowany, "świeżo upieczony", włoski inżynier zapragnął wolności i z pomocą przyjaciela zbudował kawałek "lądu" na morzu, na wodach niczyich. Zapewne nie przewidział tempa jakiego nabrały wydarzenia. Na wyspie pojawił się rozbitek, a zaraz po nim kaowiec - bezpaństwowiec, który sprowadził rzesze turystów. Do stałych mieszkańców dołączyła 19-letnia dziewczyna.
 
 
 Ostatecznie wyspa dostała imię Róży. Przyjęto, że językiem urzędowym jest esperanto, prezydentem został Giorgio Rosa. Powstała flaga, herb, poczta, znaczki, waluta (milo) i paszporty dla garstki obywateli posiadających nie mniejszą fantazję niż Giorgio. Z różnych stron świata zaczęły napływać prośby o nadanie obywatelstwa.
 We włoskim rządzie pojawiła się konsternacja. Wyspa Róży leżąca w okolicy Rimini, krok od morskiej granicy  Italii stała się kłopotem...
 

 Tę niezwykłą historię opowiada pogodny film z 2020 roku. Obejrzałam i bardzo go polecam (TU Netflix pokazuje zwiastun). Domyślam się, że niektórych całkowicie pochłaniają przygotowania przedświąteczne, myślę jednak, że warto zrobić sobie chwilkę przerwy.
 Życzę miłego weekendu!
 
 Wyspa Róży na fotografii z 1968 roku

 Rząd Wyspy Róży przyjął, że hymnem Republiki będzie fragment z romantycznej opery "Latający Holender" Wagnera. Steuermann! Laß die Wacht! - Sterniku porzuć wachtę, sterniku chodź do nas...
 

 
W tekście (poza oryginalnym zdjęciem z lat 60.) są screeny z filmu "Wyspa Róży".

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że wróciłaś do zdrowia i - do nas! 👍🏻 Dbaj o siebie!

    A fantazji ludziom nie brakuje...😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nie brakuje. Niekiedy zaskakującej fantazji.
      Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka. 😘

      Usuń
  2. Świetna historia, ktora świadczy, że ludzie mają nieograniczona fantazję!
    Ale nie mam Netflixa to filmu nie obejrzę! Cieszę się, że w końcu jesteś, bo już się martwiłam! Ciepłe z Puchatym ślę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Fusilko, że o mnie pomyślałaś. I ja Ci Ciepłego i Puchatego podsyłam. 😘
      A co do filmu. Zaliczyłam go do ulubionych (na pewno jeszcze raz go kiedyś obejrzę, żeby się pouśmiechać). Spojrzałam z ciekawości i widzę, że jest też na www.cda.pl i na pewno też w innych miejscach.

      Usuń