20210425

Pięć minut dla mieszczucha


 Ma dziś u mnie swoje pięć minut pewien anonimowy mieszczuch rozprawiający o rozkoszach wiejskiego życia. Można mu zarzucić powierzchowność spojrzenia i może coś tam jeszcze, ale rozbawił mnie.
 Na temat wiejskiego życia nie bardzo mogę się wypowiadać, bo znałam je tylko z opowiadań niektórych koleżanek szkolnych, spędzających wakacje u rodziny poza miastem. Te historie były tak bardzo atrakcyjne, że miałam wręcz żal do własnych babć i cioć, że mieszkają tu, a nie tam. Wieś widywałam zza samochodowej szyby, gdy razem z rodzicami jechaliśmy na spotkania z naturą do miejsc stworzonych do tego celu dla mieszczuchów. Parkowy ogród otaczający podmiejski, letni dom mojej rodziny zasługiwał w moich oczach na naganę.
 Sielskie obrazy tak mną zawładnęły, że  na wczesnym etapie szkoły podstawowej  postanowiłam, że jak mi przybędzie kilkanaście centymetrów wzrostu, w otoczeniu kurek, krówek, koników, zamieszkam na wsi, na skraju zbożowego poletka bujającego się na wietrze, otoczonego makami i innymi kolorowymi pięknościami. W tle tych obrazków, jakimś cudem, nie pojawiały się żadne wysiłki. Jak w bajce...
___
___
 
 Chwila z wizją rozkoszy wiejskiego życia (wizja wspomnianego mieszczucha).

Wsi spokojna, wsi wesoła,
Ciebie wielbię pod niebiosa.
Rano spędzam muchy z czoła,
Wieczór spędzam muchy z nosa.
 
Ze spokojem niezrównanym
Dnie i noce mile cieką -
Mleko słodkie pijam rano,
Wieczór piję kwaśne mleko.

Wzrok wybiega het w parowy
I na wrażeń moc obfitą.
Rano widzę: żyto, krowy...
Wieczór widzę krowy, żyto...
 
___
___
 
 Moi mili Goście wiedzą, że pijam banalną kawkę, a miedzy kolejnymi łyczkami, podczas gdy normalni ludzie wsłuchują się w głosy realnego świata, ja robię sobie przegląd prasy z minionych epok. Jestem w kwietniu 1895 roku...
 
Pierwiosnki dawno kwitną już
I wiosna, pani, wiosna tuż,
Więc swą twarzyczkę czarującą
Uczyń pół-smętną, pół-marzącą.
Z małżonkiem stocz podstępny bój.
Szepcąc: — Mężusiu! Skarbie mój!
Pamiętasz wiosnę? Tamtą wiosnę?
I nasze cudne sny miłosne?
A gdy go znęci wspomnień splot,
Ty, kusicielko, szepnij w lot:
- Zbrzydłam! Nie mogę poznać siebie!
A tak chcę piękną być - dla ciebie...
Potem zaś: - Wiesz, aniołku mój,
Widziałam dziś prześliczny strój -
Niedrogi... W sklepie panny Lupi...
Kupisz - wszak prawda?... Cmok! Cmok! Kupi!!!

8 komentarzy:

  1. Wierszyk wiejski bardzo dowcipny! Do uśmiechu na nowy tydzień! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do much i monotonii to zgadzam się z autorem pieszego wierszyka w 100% ;)) Udanego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkanie na wsi ma dwa oblicza, i to wesołe i to nudne:) czasem nawet trudne. A często ciekawe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba już tak jest, że muszą być plusy i minusy. Przez wiele lat "trzymałam" się swojego postanowienia. Niestety, mąż zabrał mnie z miasta do miasta. Prawdziwego wiejskiego życia nie było dane mi zaznać, chociaż po latach kupiliśmy sobie domek na wsi. :))

      Usuń
  4. Wiejskiego życia doświadczaliśmy jako dzieci tylko wtedy, gdy jeździliśmy do Dziadka Walerego. Miał krowę, którą trzeba było gnać na łączkę za miasteczkiem, potem kozy, z których śmiali się sąsiedzi i nie tylko, a my uwielbialiśmy kozie mleko. Babcia hodowała świnki, kaczki i kury. Była obórka, stodółka, drewutnia i sieczkarnia. W tej ostatniej dziadek nas uczył jak obsługiwać maszynę, która cięła "zielone" dla drobiu!
    Nie nudziliśmy się nigdy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie! Takie wspomnienia są piękne. Czasem chciałabym, żeby zadziałały czary-mary i żebym na kilka chwil znów była małą dziewczynką.
      Kozę mieli rodzice mojej znajomej na Bałkanach, z jedną miałam przyjemność się zaprzyjaźnić. To bardzo mądre i przyjacielskie zwierzęta i przecież nie ma w nich nic śmiesznego.

      Usuń