20210401

Wielkanocne to i owo

 
U Iksów zamęt, wrzawa,
w posadach dom drży cały,
bo pani gospodyni
baby się nie udały!
 
Rozpacza imć Iksowa
i służba ma za swoje,
aż męża w złość wpędzają
łez głośnych lane zdroje. 

 Iksowa  łzy lała w 1890 roku, być może temperatura przedświąteczna jest dziś trochę niższa, ale baby swojego charakteru nie zmieniły i zdarza im się zaskoczyć zakalcem współczesną Iksową (pra-pra...wnuczkę).
 Kulinarnym guru w czasach pani Iksowej (pra-pra...babki) była Ćwierczakiewiczowa. Jej sława przetrwała, bo książki, które napisała, nadal są dostępne w księgarniach. Pani Lucyna (przezwana za życia: Ćwierciakiewiczową) udzielała porad na najróżniejsze tematy: kuchni, porządków, robienia kwiatów, ślubów. Panowie głośno narzekali w ówczesnej prasie, że podczas gorączki przygotowań świątecznych "dom zamienia się w świątynię bogini Ćwierciakiewiczowej, a całopalenie trwa aż do zużycia ostatniego łuta rodzynków sułtańskich", a dla mężów dzień pokuty rozpoczyna się z chwilą pieczenia ciast. Reklamy podsuwały XIX-wiecznym panom pomysły na uniknięcie kłopotów.
 

 Chyba każde święta każą wrócić jakimś wspomnieniom. Wielkanoc musi kojarzyć się z nieszczęsnym dyngusem. W moim rodzinnym domu lany poniedziałek pachniał specyficznie, bo wszyscy wszystkich kropili perfumami i mieszanka zapachowa utrzymywała się wiele godzin.
 Napisałam nieszczęsny dyngus, bo zwyczaj przetrwał, chociaż już w 1420 roku  Dyngus prohibitur! (Dyngus zakazany) - pisano na jednym z synodów. Wielkanocne igraszki niekoniecznie miały umiar. Parobcy po wsiach łapali dziewki, złapaną wlekli do stawu lub rzeki i tam, wziąwszy za ręce i nogi, wrzucali, albo też włożywszy w koryto przy studni lali wodą, póty, póki im się podobało.
 
 
 XV wiek nie wprowadził zmian w obchodach drugiego dnia świąt: Mężczyźni i kobiety łapią się, dyngują wzajemnie o podarki, mianowicie jajka, ciągną się do wody, smagają się rózgą i pięścią, przy czym nie jednego duszą lub topią.
 Dyngowanie też oburzało niektórych. W 1462 rok jakiś kaznodzieja krytykował: Wczoraj spowiadali się, jutro biegną do domów, napastując dobrych ludzi, wołają: Daj jaja! Daj jaja! Którzy się nie poprawią - należy ich ekskomunikować.
 Zła sława długo towarzyszyła temu obyczajowi (i dyngusowi, i dyngowaniu), na szczęście minęła.
____
 
  Dla sympatyków domowych wypieków przepis Lucyny Ćwierczakiewiczowej, która twierdziła, że najważniejsza dla ciasta jest temperatura. Szczególnie, kiedy się pierwsze ruszenie ciasta zaczyna, temperatura powinna mieć 24 stopnie Reaumura i żadne stawianie ciasta przy piecu gorącym nie pomoże, jeżeli izba, w której ciasto stoi, nie jest ogrzana do tego stopnia. Nie należy nawet rozczyniać ciasta, zanim oznaczony stopień ciepła otrzymanym nie będzie. (Cytat i przepis z wydania z 1908 r.)

 ____
 
Pozostaje tylko życzyć Państwu
miłych i smacznych świąt.
 

 


8 komentarzy:

  1. Pamiętam, jak przed laty biegało się z blachami ciast do pobliskiej piekarni do upieczenia. A dziś? Idziesz do sklepu i kupujesz kawałek- jak w tej starej reklamie.
    Spokojnych i dobrych Świąt - serdecznie życzę Tobie i Rodzinie.🐥🐣🐥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że o możliwości upieczenia ciasta w piekarni nie słyszałam - to ciekawe i chyba było trochę kłopotliwe.
      Moc serdeczności dla Ciebie i Rodziny, i na święta i po. 😘 🍀

      Usuń
    2. To było bardzo dawno temu, w czasach mojego dzieciństwa. Teraz to już tylko wspomnienie.;)

      Usuń
    3. Takie wspomnienia są ciekawe, w różnych miejscach różnie bywało, więc można się dowiedzieć interesujących rzeczy.
      Świat mknie szybko do przodu i zadziwia. 😊
      😘

      Usuń
  2. Piękne dzięki za życzenia . Nie mam takich talentów kulinarnych jak moja imienniczka i szczerze mówiąc nie przepadam za gotowaniem;)) Serdecznie pozdrawiam i życzę udanych . zdrowych świąt:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyraźniej Natura lubi Lucyny obdarzać talentami. Żeby nie było monotonnie są różne. Pięknego malowania i tworzenia pięknych rzeczy można pozazdrościć (w dobrym znaczeniu tego słowa).
      Wszystkiego naj... naj... 😘

      Usuń
  3. Potwierdzam to co napisała BBM! Też pamiętam to noszenie blach, bo moja Mamusia miała dwie lewe rączki jeśli chodzi o kuchenne sprawy. Za to Dyngus zawsze był u dziadków z Tucholi, i nie było zmiłuj się! dziadek już raniusieńko nas oblewał nieźle!
    Radosnego Alleluja moja Miła! :-)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, chyba dziadkowie tak mają, bo u mnie też zawsze Dziadek był pierwszy i zawsze kupował przed Wielkanocą jakieś damskie perfumy do pokropienia pań, moje poniedziałkowe-dyngusowe pobudki miały ładny zapach.
      To takie miłe wspomnienia...
      Moc buziaczków bardzo świątecznych! 😘

      Usuń