Kłódeczka na usta to tytuł słodkiego wierszyka, który dziś zaserwuję.
Kłódeczka z boczku na pewno nie nadaje się na usta (zbyt duża), ale jest. Wyłącznie jako symbol. Nie ma służyć do zamykania słowom drzwi wyjściowych, ma powstrzymywać tylko niektóre wyrazy, a konkretnie przekleństwa.
Być może powinnam mieć przezwisko Kaczka Dziwaczka, bo brzydkich słów nie używam i moje uszy ich nie akceptują. Piszę - tak, jak mówię; mówię - tak, jak piszę.
Emocje, nawet najgorętsze, można wyrazić bez używania wulgaryzmów, niestety, pomimo tego, że chyba nikt nie wątpi w bogactwo języka polskiego, są one w użyciu zbyt często. Widzę je na setkach memów publikowanych w mediach społecznościowych i nie potrafię w żaden sensowny sposób wytłumaczyć sobie, po co one tam są. Zdarzyło mi się kiedyś spotkać (być może) rekordzistę; z jednego, krótkiego, wcale niegłupiego zdania, jak wbite sztylety, sterczały wyrazy, których nie zacytuję... i było ich więcej, niż niewinnych słów.
Cały mój dzisiejszy nudny wywód znalazł się tu, ponieważ 'odkryłam' w kalendarzu, że dziś Dzień bez Przekleństw.
Bardzo popieram ten pomysł, może komuś pomoże zrozumieć, że nie warto, że można się obyć bez... Czy nie jest tak, że