W kalendarzową kartę patrzymy,
człowiek do uciech skory
wśród tej pory.
W wieczorki i wieczory
gorące skronie czar owionie.
Oczy niebieskie, szare,
lub czarne jak przepaście,
przychylnie się zmrużą.
Dostanie spojrzeń dużo,
uśmiechów kilkanaście,
w walca karnawałowym wirze...
Lecz co z tymi, których nuda goni?
Karnawał ma swoje prawa. Na tle innych państw Polska wypada raczej blado. Winien klimat? Może za mało słońca? A może winne ludzkie charaktery do uśmiechu nieskore, częściej nadąsane, niż uprzejme? Skąd brak zapału do urozmaicania sobie życia drobnymi przyjemnościami?
Przeciętny człowiek... Ot, żyje, musi
jakoś się z tym faktem uporać, im będzie go to kosztowało mniej wysiłku
- tym lepiej - powiedział, a raczej odpowiedział na moje pytania Ryszard Kapuściński.
Odkurzone fakty
W roku 1877, z satyryczną nutką w tle, napisano:
Chodzą u nas dwie pogłoski:
po pierwsze, że podobno teraz jest już druga połowa, drugiej połowy dziewiętnastego stulecia;
po drugie, że podobno tam gdzieś na świecie, ludzie się krzątają i ruszają, dążąc za ogólnym postępem.
My jednak takim wieściom (z małymi wyjątkami) niezbyt chętnie dajemy wiarę; wychodzimy bowiem z tej zasady, że muszą być fałszywemi, gdyż inaczej naruszałyby, a może z czasem i przerwałyby (uchowaj Boże!) błogie, lazarońskie status quo. U nas panuje ogólna stagnacja, oznaki życia słabe, niewyraźne; jemy, pijemy, śpiemy i vice versa. Sprawiedliwość jednak nakazuje nam wyznać, że uprawiamy starannie dwa pola: zielone w szerokiem znaczeniu wyrazu tego i asfaltowe (trotuary). Poza tym śladów życia żadnych.
Pomimo narzekań na stagnację, ożywienie odzywało się całkiem głośno w czasie karnawału.
Karnawale! witaj, witaj!
Ze skrą w oku, z czarą w dłoni!
Pod twe stopy ludzkość cała
W zachwyceniu czoło kłoni.
I westchnienia pierś podnoszą,
Każdy czeka cię z tęsknotą;
W życiu nudnym i bezbarwnym
Przyjście twoje - gwiazdą złotą!
Ze skrą w oku, z czarą w dłoni!
Pod twe stopy ludzkość cała
W zachwyceniu czoło kłoni.
I westchnienia pierś podnoszą,
Każdy czeka cię z tęsknotą;
W życiu nudnym i bezbarwnym
Przyjście twoje - gwiazdą złotą!
Każdy w uśmiech stroi lice,
Każdy w głowie ma zabawę...
Więc przybywaj, te salutant,
Karnawale! Ave! Ave!
Każdy w głowie ma zabawę...
Więc przybywaj, te salutant,
Karnawale! Ave! Ave!
To entuzjastyczne powitanie jest z roku 1897.
Oto co
pisał do mnie pod datą 16 stycznia 1887 r.: "Jeżeli chcesz pogłębić
swoją wiedzę, wyszlachetnić uczucie, wzmocnić wolę, nabrać wyższych
manier, a nade wszystko przepędzić czas zarazem wesoło i bogobojnie, to
przyjdź dziś na maskaradę". Naturalnie, poszedłem. Bawiliśmy się
doskonale.
Rok 1911. Karnawał
w całej pełni.
Tętni życie przyspieszonym pulsem, wre, kipi w salonach
prywatnych, w resursach i klubach, a najwięcej, po dawnemu, w
kabaretach. Roi się od młodzieży złotej, pozłacanej i tombakowej, która
zjechała do nowożytnego Babilonu, żądna uciech, zabawy i wrażeń. Leje
się szampan w przybytkach wesela i zabawy, szeleszczą karty na zielonych
stolikach, topnieją majątki, ale... Warszawa bawi się!
Za przykładem bogatych, dążą
owczym pędem ludzie, których nie stać na karnawałowe wybryki,
"chociażby się zastawić, byle się pokazać". Słowem "źle się dzieje w państwie Duńskim" a przy obecnem rozpasaniu
ogólnem umysłów, żądz i pragnień, nieprędko zmiana na lepsze nastąpi.
Jakiś dziwny szał, jakaś gorączka wrażeń opanowały umysły ludzkie. Chęć
zabawy stała się poniekąd celem życia.
A dziś? Mamy rok 2023. Czy szaleństwo maskarad w tętniącej życiem stolicy, posiada jeszcze moc przyciągania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz