z XIX-wiecznego tygodnika:
Osiołkowi w żłoby dano
W jeden owies, w drugi siano.
Uchem strzyże, głową kręci -
I to pachnie, i to nęci.
W jeden owies, w drugi siano.
Uchem strzyże, głową kręci -
I to pachnie, i to nęci.
___
Dziś strzepuję kurz z żarcików stworzonych dla prapra...babki. Wprawdzie do wiosny jeszcze daleko (tu moje głośne westchnienie pełne żalu), ale powspominać zawsze można...
___
Jedna pani, drugiej pani...
G:
- Witam panią, pani Bajdurska, i winszuję kochanej mej paniusi
szczęścia; podobno pani wygrała na loterii; tak mi mówiła mydlarka z
przeciwka.
B: - Całuję panią, pani Gębalska, w oba policzki, na obie strony, od tej radości, co ino mi ona kole oczów przeleciała, a w kieszeni nic z niej nie zostało. Ano wygrałam. Wypłacili mi tyle, że mi się moje pieniądze z tej wygranej nie wróciły.
G: - Ja nic nie wygrałam, co prawda trzymaliśmy los bez całe ciągnienia, człek sobie od gęby ujmował, żeby na loteryje oszczędzić, ale szczęścia jak nie było, tak nie ma. Powiadają, że loteryja, jaka by nie była, to składka stu głupców na jednego szczęśliwca, cóś mi się widzi, że to prawda rzetelna, a ludziska grosz swój krwawo zapracowany, na loteryje marnują.
B: - Moja pani Gębalsiu, toć znowu powiadają, że szczęście znaczy w życiu najwięcej, jednemu lizie samo, choć po nie nawet ręką nie chybnie, drugiemu idzie wszystko jakby z kamienia. Są przecie tacy ludziska, ptaki takie niebieskie, co to ani sieją, ani orzą, a zawdziuśki plon szczęśliwie bogaty zbierają.
G: - A niech se tam, moja pani Bajdurska, zbierają, toć i ziemia prawdziwa miewa swoje wybryki, raz obrodzi, a drugi raz człeka zawiedzie, ot, taka sobie fanaberia.
B: - Ee, bo pani, pani Gębalska, to zawsze kruk taki czarniuśki, a kracze zawsze od żółci i niewiary we wszystko. Jak człek szczęścia nie ma, chce pracować rzetelnie i pracuje, co ino mu sił wystarczy, a ludziska tego nie umieją ocenić, to serce boli i żałość go ogarnia, bo wszystko wychodzi na jedno. Ot, i teraz wszystko zdrożało, a najwięcej życie i mieszkanie. Kup funcik mąki, trochę kaszy i skraweczek słoniny, kilkoma zlotemi się opędzić nie możesz, a jeśli by człek chciał mięsa choć dwa razy na tydzień spróbować, to pewnikiem nie starczy. A jak przyjdzie odzienie se sprawić, albo trzewiczyny znów kupić...
G: - Żegnam panią kochaną, bo już dłużej słuchać nie mogę, tak mi serce rechocze żałośnie, a niby to ja kracze od żółci...
B: - Całuję panią, pani Gębalska, w oba policzki, na obie strony, od tej radości, co ino mi ona kole oczów przeleciała, a w kieszeni nic z niej nie zostało. Ano wygrałam. Wypłacili mi tyle, że mi się moje pieniądze z tej wygranej nie wróciły.
G: - Ja nic nie wygrałam, co prawda trzymaliśmy los bez całe ciągnienia, człek sobie od gęby ujmował, żeby na loteryje oszczędzić, ale szczęścia jak nie było, tak nie ma. Powiadają, że loteryja, jaka by nie była, to składka stu głupców na jednego szczęśliwca, cóś mi się widzi, że to prawda rzetelna, a ludziska grosz swój krwawo zapracowany, na loteryje marnują.
B: - Moja pani Gębalsiu, toć znowu powiadają, że szczęście znaczy w życiu najwięcej, jednemu lizie samo, choć po nie nawet ręką nie chybnie, drugiemu idzie wszystko jakby z kamienia. Są przecie tacy ludziska, ptaki takie niebieskie, co to ani sieją, ani orzą, a zawdziuśki plon szczęśliwie bogaty zbierają.
G: - A niech se tam, moja pani Bajdurska, zbierają, toć i ziemia prawdziwa miewa swoje wybryki, raz obrodzi, a drugi raz człeka zawiedzie, ot, taka sobie fanaberia.
B: - Ee, bo pani, pani Gębalska, to zawsze kruk taki czarniuśki, a kracze zawsze od żółci i niewiary we wszystko. Jak człek szczęścia nie ma, chce pracować rzetelnie i pracuje, co ino mu sił wystarczy, a ludziska tego nie umieją ocenić, to serce boli i żałość go ogarnia, bo wszystko wychodzi na jedno. Ot, i teraz wszystko zdrożało, a najwięcej życie i mieszkanie. Kup funcik mąki, trochę kaszy i skraweczek słoniny, kilkoma zlotemi się opędzić nie możesz, a jeśli by człek chciał mięsa choć dwa razy na tydzień spróbować, to pewnikiem nie starczy. A jak przyjdzie odzienie se sprawić, albo trzewiczyny znów kupić...
G: - Żegnam panią kochaną, bo już dłużej słuchać nie mogę, tak mi serce rechocze żałośnie, a niby to ja kracze od żółci...
Skarlet B.I.
na motywach opowiastki Edwarda Nałęcza, z minionego wieku.
___
Flirt - podsłuchane w salonie...
- Ach, pani, gdybyś była szczoteczką do zębów...
- To co?
- Przyciskałbym Cię nieustannie do moich ust, droga pani!___
___
To i owo z wczoraj i przedwczoraj:
Ciekawe te żarciki sprzed lat. W dzisiejszych czasach to już nie ma żadnych żarcików, nikt nie ma czasu , wszysxy się spieszą , gdzieś gonią. Takie czasy.
OdpowiedzUsuńTu tylko uśmiechy 😊 a niżej odpowiedź.
UsuńCiekawe żarciki . W dzisiejszych czasach to nikt nie ma na żarciki, wszyscy się gdzieś śpieszą, gonią.
OdpowiedzUsuńPośpiech jest, niestety, obecny w życiu wielu ludzi. Nie zauważają kiedy życie mija.
UsuńSpotykam czasem w mediach społecznościowych humor, ale wiele memów jest przesyconych wulgaryzmami i to mi się nie podoba ani ciut-ciut.
Lubię poodkurzać stare żarciki, niektóre po tym zabiegu są, jak nowe.
Pozdrawiam i ślę buziaczki. 😊