Przy lampkach o knotach chwiejących się, nie dających światła, krawcy, przekupnie, kucharze, siedzą w kuckach, prawie nadzy, z oczami błyszczącymi światłem bez promieni, właściwym źrenicom wężów. Głowy ich inteligentne, kończyny wątłe, ciało żółto brunatne. Nie przestają cmokać swoich ciemnych fajek, w których tytoń indyjski, przesiąknięty roztopionym cukrem i wodą różaną, rozlewa nieokreśloną woń, co zamiast podniecać, jak zapach bazarów arabskich, usypia i upaja...
 To zapach Indii i zapach mojej kolejnej podróży odbywanej inaczej. Inaczej - nie znaczy źle.
 Nigdy nie przypuszczałam, że jakiś szalony wirus przywiąże ludzi do miejsca. Nie chcę czuć się jak motyl miotający się w sieci. Można uwięzić ciało, ale nie można uwięzić duszy. Uciekam więc...
 Odkąd dorosłam, nigdy moja cielesna powłoka nie była skazana na bycie w tym samym punkcie świata tak długo, ale i nigdy nie pokonywała olbrzymich odległości w tempie, w jakim może się przemieszczać tylko wyobraźnia. To dzięki niej zamknięcie nie boli ani trochę. Ciekawość pogania.
 Pomyślałam: Indie. I jestem. Zapalam dymiące kadzidełka. Różany aromat miesza się z jakimś innym, ale nie przestaje dominować.
 W świątyni bogini Kali tłumy ludzi. Kapłan przygotowuje się do złożenia ofiary. Obok, pawilon przykryty spiczastym dachem podtrzymują kolumny z szarego kamienia kontrastującego ze znajdującym się w centrum smukłym, ciemnym słupem. To Shivalingam obsypywany kwiatami przez kobiety, niektóre polewają go wonnościami i wodą z Gangesu, inne rzucają się na kolana. Barwność, malowniczość widowiska tłumi wszelkie, filozoficzne refleksje. 
W kierunku przechodzących cudzoziemców wysuwa się wychudzona ręka.
W kierunku przechodzących cudzoziemców wysuwa się wychudzona ręka.
 - To święty, to asceta. Żyje z drobnych monet rzucanych mu przez pielgrzymów - wyjaśnia oprowadzający kapłan. - Wszyscy ludzie szukają szczęścia, ale droga prowadząca do celu może być różna. Wy, ludzie Zachodu, biegacie za pieniędzmi, dobrobytem, zbytkiem. U nas wielu sądzi, że lepiej wyzbyć się wygód, aby w tym życiu wielbić naszą nieśmiertelność.  Nikt nie wie, co jest lepsze. Chodzi o to, żeby być szczęśliwym i nie przeszkadzać innym, nawet jeśli ich sposób postępowania nie odpowiada naszym gustom.
  Do świętej dzielnicy sięga jedno ramię Gangesu. Według bramińskich legend ta najświętsza ze wszystkich rzek wypływa z głowy boga Shivy. Po rozdeptanych kwiatach leżących na śliskich schodkach, schodzą do niej pielgrzymi. Zanurzają się, wierząc w oczyszczające działanie wolno płynącej wody. Na szukających odpoczynku czeka na brzegu zadaszona weranda ozdobiona naiwnymi, a jednocześnie niezwykle wdzięcznymi malowidłami.
 Następnego dnia, już w innym miejscu, stary bramin ze świętym sznurem na szyi, z rękami pomarszczonymi, złożonymi w czarkę, śpiewa, składając ofiarę słońcu z odrobiny tej brudnej, ale świętej wody, na cześć przodków, pozbawionych światła dziennego. Brahma, niech się spełni dobroć twoja.
 Troszkę dalej pokorni duchem pragną, by mlekodajna krowa skorzystała z dobroczynnej kąpieli. Ale zwierzę upiera się, nie chce zanurzyć się w płynie, gdzie gniją lotosy. Indus nie będzie jej bić. Używa różnych sposobów, namawia jak matka - delikatnie popycha, prosi, głaszcze i prawie wnosi do rzeki. ©️
 Moje opowiadanie opiera się na wspomnieniach Jules'a Bois z pobytu w Indiach; dzięki jego pamiętnikowi z 1904 r.  mogłam odbyć tę podróż.
 Obrazy w tekście są z XVII-wiecznego rękopisu.
To musiało być mocne przeżycie...
OdpowiedzUsuńNa pewno poruszające. Bywam w Indiach od czasu do czasu. To intrygująca kultura, dlatego lubię tam wracać. :)
UsuńMimo, że na pewno tam nie pojadę, nie zawiszczam Ci wcale, wcale ( no, może trochę, bo miałaś okazję dotknąć tego jakże innego świata)! Przecież nie każdy musi mieć to szczęście, prawda! Serdeczności posyłam!
OdpowiedzUsuńTo zupełnie inny świat, ale zasługuje na zainteresowanie.
UsuńSerdeczności 😘
Przeżycie mocne, niecodzienne. Pięknie to opisałaś.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPozdrawiam 😘