20191118

Czy można mieć pretensje do figowca, że nie rodzi czereśni?

 Jacy oni są? To pytanie często mi zadawane, najczęściej dotyczy Bułgarów, choć nie różnią się oni od Greków, Macedończyków czy innych nacji żyjących na Bałkanach, a nawet w innych krajach południa Europy. Moja koleżanka Bułgarka powiedziała kiedyś: - Jedynym państwem poza Bałkanami, w którym mogłabym zamieszkać jest Italia, bo Włosi są mentalnie tacy, jak my. Rozumiem ją, bo bliskość charakterów przyciąga.
 To oczywiście nie oznacza, że nie ma między nami podobieństw, bo wspólne cechy mają ludzie na całym świecie, ale... Nie mam wątpliwości, że południe to więcej otwartości, bezpośredniości i uśmiechu. To stwierdzenie nie ma związku z żadnym podziałem, kategoryzacją. Nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych (nie należy tego robić, prawda?). Wierzę, że w każdym człowieku, w każdej społeczności jest coś, co warto "przygarnąć" dla siebie. Trzeba tylko mieć chęć rozejrzeć się wokół.


 16. listopada był Dniem Tolerancji (ustanowionym przez UNESCO w 1995 r.). W Polsce zrobiło się dla niej trochę ciasno. Paradoksalnie jest jej więcej w krajach bałkańskich (w każdym społeczeństwo jest wielonarodowościowe, różniące się religią, obyczajami).
 Uśpiony intelekt, wybujałe ego, nakazuje niektórym uznawać za słuszne wyłącznie swoje poglądy/opinie i narzucać je innym. Dialog z nimi jest wykluczony. Nie umiem sobie wyobrazić świata, w którym wszyscy są jednakowi, myślą tak samo. O czym moglibyśmy dyskutować?
 Ponieważ wspomniałam o mentalności Bałkanów - jeszcze kilka słów. Koleje losu zawsze mają na nią wpływ. W mojej ostatniej książce ("W bałkańskim kociołku") jest trochę na ten temat (także o umiejętności oderwania się na chwilę od problemu), ale nie będę dziś siebie cytować. Większość moich Czytelników wie, że lubię "odkrywać" stare dokumenty, relacje, opowiastki. W 1878 - 1880 roku, tuż po tym jak powstało Księstwo Bułgarii, ciągle zależne od sułtana i Imperium Osmańskiego, podróżujący po tamtym regionie Polak bacznie przyglądał się ludziom, którzy nie zakończyli jeszcze walki o niepodległość. W jakimś stopniu odpowiedział na pytanie: Jacy oni są?
W Bułgaryi samej, w łonie wielkiej większości jej mieszkańców, burza polityczna nie wywiera żadnego prawie wrażenia — żadnego widocznego wpływu na codzienny byt ludzi, ani na zewnętrzny widok kraju. Jak dudniły przedtem, tak też i obecnie dudnią ludowe kobzy po okolicach, tak samo gromadzą się mieszkańcy w chwilach swobodnych od pracy, po kawiarniach, by za kieliszkiem mastiki*** pogadać o stanie rzeczy. Wszędzie pomimo politycznych przejść, panuje porządek i nawet dziwnie wśród takich okoliczności działająca na nerwy cisza. Nie ujrzysz i nie posłyszysz nigdzie najlżejszej oznaki zewnętrznego niezadowolnienia. Żadne, ulgę duszy przynoszące zaklęcie lub okrzyk nie wskazują, ażeby tętno narodu biło żywiej w chwilach stanowiących o jego być lub nie być. "Uczestniczyłem w kilku ludowych meetingach — pisze pewien korespondent z Bułgaryi — przy których pałki, drągi i inne tym podobne młodo-narodowe racje bywały w robocie, ale wszystko to odbywało się tak miarowo i statecznie, że między grzmotem a piorunem mogłem nieraz do 15 i 20 minut się doliczyć." Z drugiej wszelako strony, źleby uczynił widz, gdyby naprawdę i głęboko zaufał tym sielskim pozorom obojętności. Niejedna okoliczność przekonałaby go niebawem, że owa powłoka pokojowa jest tylko maską, pod którą tkwi ponura, nam nawet niezrozumiała zaciętość i zażartość, datująca się od czasów niewoli tureckiej i kryjąca się z objawami żalu lub nadziei przed okiem postronnem, suchem. Dłużej naszej cierpliwości, niż waszej złości — powiadają Bułgarzy — i nie ulega kwestyi, że z formułką tą swoją polityczną zajdą dalej...
***wspomniana mastika, to alkohol anyżowy, w Polsce znany pod nazwą ouzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz