20200930

I taka chandra się kładzie cholerna, i na głowę, i na serce, i na mózg


 Ech! Jesień. Od zawsze mam z nią problem. Niekoniecznie z uśmiechem zerkam na nią, kiedy pojawia się na horyzoncie. Czasem chce się jej malować wielobarwne obrazy - wtedy wzbudza mój podziw.
 Na początku października pani Jesień zrywa z nieśmiałością i zaczyna dość zdecydowanie wprowadzać swoje porządki, ale lubię te dni, bo to Międzynarodowy Dzień Muzyki (pierwszego), Światowy Dzień Uśmiechu (drugiego) i Międzynarodowy Dzień Kawy (w tym roku pierwszego). Bez muzyki, uśmiechu i kawy pewnie byłoby smutniej.
 Wszystkie te święta - (nie)święta rozbijają monotonię, coś podkreślają, jakimś drobiazgiem każą zmienić, ubarwić codzienne rytuały, a więc poddaję się...
 Obiecałam sobie, że o kawie (banalnej w moim wykonaniu) ani mru mru (całkiem niedawno się tu o niej rozpisałam), ale o muzyce i uśmiechu, czemu nie?

20200928

Bo ponarzekać każdy może

 
 
 Pobiegałam sobie dziś po YouTube. Ot tak, żeby się oderwać od powagi. Skakałam sobie z piosenki na piosenkę kabaretową i hop! - wskoczyłam na opolskie wspomnienie kabaretonu. Satyra postanowiła rozruszać myśli, a one jakby na to czekały... 
- Śpiewać każdy może,  trochę lepiej, lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi, jak co komu wychodzi - zaintonował pan Stuhr.

20200922

Pałac idealny - marzenie spełnione

Pałac idealny na pocztówce

 Nic nie jest w życiu czarno-białe (na szczęście). O tym, że nie zawsze łatwo być konsekwentnym chyba każdy wie. I nie mam na myśli dotrzymania sobie słowa dotyczącego drobnostki czy sytuacji, w której konsekwentne działanie nie jest rozsądne z jakichś powodów. 
 Mam wątpliwości, czy starczyłoby mi sił wytrwać w postanowieniu wyczerpującym fizycznie, przez lata skazanym na kpinę ludzi z najbliższego środowiska. Taką siłę miał Ferdinand Cheval - francuski listonosz. Pokaleczony podnosił się po każdym powalającym ciosie zadanym przez Los.
 Początek prostego życia tego prostego, niezamożnego człowieka nie zapowiadał żadnych szczególnych wydarzeń, a jednak...
 Pewnego dnia pojawiła się

20200915

Sierpniowe wspomnienie z miasta Dantego i Beatrycze

Florencja - Bernardo Bellotto
 
  Opowiedziałam o swoich podróżach w książkach. Bywałam w miastach, w których niestrudzone duchy przeszłości przemykają  się ulicami, strzegą z całych sił atmosfery stworzonej dawno temu. Przy odrobinie chęci można ją poczuć wszędzie, bo każde miejsce ma swoją historię czy legendę, która każe przymknąć oczy, żeby móc je szerzej otworzyć i dostrzec więcej.
 Lubię wracać do wspomnień Elina Pelina z Florencji. Może dlatego, że jest mi bliskie jego spojrzenie na zakątki świata, a i myśli przywołujące obrazy z minionych czasów nie są mi obce.
 Fragmenciki z florenckiego wieczoru bułgarskiego pisarza - klasyka przetłumaczyłam poniżej dla ciekawych literatury południowego krańca Europy i ciekawych bałkańskiej duszy.
 Wspomnienia to dobry sposób, żeby poznać ludzi i dostrzec, że nawet jeśli mentalnie trochę się od nas różnią, w ich charakterze tkwią te same cechy, towarzyszą im te same odczucia - wbrew opiniom miłośników dzielenia świata.

20200904

Puk, puk. - Kto tam? - To ja, Rzeczywistość.

 
"Nie zawsze można działać, ale każde działanie można najpierw przemyśleć." Wang Chong
 
 
 Czy jest coś złego w wyśmiewaniu ludzkich przywar? Nie. Satyra ma wiele zalet. Nie tylko śmieszy, nie tylko piętnuje, ale zwraca też uwagę, zdarza się, że kogoś zmusi do myślenia. Nierzadko bywa przerysowana. Czasem twórcy literackich czy filmowych postaci przypinają jednemu bohaterowi łatki, które spostrzegli u kilku osób.
 Przy okazji pana Bałkańskiego wspomniałam o pani Dulskiej  i słynnym Nikodemie. Ich sława nie przemija, bo wady się nie starzeją. Nie przestają się też pojawiać nowe gwiazdy. W czasach współczesnych urodziła się Hiacynta Żakietowa i szybko podbiła wcale nie mały kawałek świata. 
 Ileś lat temu ktoś w Polsce wymyślił Janusza. Miał stać się synonimem głupoty i prostactwa. I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby ten ktoś nie posłużył się znalezioną w internecie twarzą i imieniem istniejącej osoby

20200903

Pan Ganio Bałkański - krótka historia z podróży po Europie

 Chyba nikomu w Polsce nie trzeba przedstawiać madame Dulskiej czy Nikodema Dyzmy. W Bułgarii każdy zna pewnego pana, którego postać stworzył XIX-wieczny pisarz bułgarski Aleko Konstantinov, a nazwał go Ganio Bałkanski (w polskim brzmieniu: Bałkański). Podróżował sobie Ganio po Europie pragnąc zapełnić kieszenie dźwięczącymi monetami, w zamian za cenny eliksir różany.
 
Baj Ganio na okładce książki
 Ganio był niereformowalny, ciekawością obdarzał co nieco (ale niekoniecznie wiele), nauką nie zawracał sobie głowy, nie obca była mu oszczędność (to wielce delikatne określenie w tym przypadku). Miał Ganio własne maniery i pewność, że nie ma powodu ich zmieniać.
 Jak każdy człowiek, nie był pozbawiony zalet, ale pominę je, bo to przywary zapewniły mu sławę, aż do dziś. Sami Bułgarzy twierdzą, że są w jego charakterku cechy reprezentujące jakąś warstwę XIX-wiecznego bułgarskiego społeczeństwa, choć ja uważam, że to zbyt daleko posunięta samokrytyka. Ludzie na świecie są podobni i tak jak nie można wyłącznie Polakom przypisywać wad Dulskiej i Dyzmy, tak i Ganio Bałkanski nie jest wyłącznie bałkański.
 Pomyślałam, że tak dobrze znany bohater (ciągle obecny, także we współczesnych anegdotach) zasługuje na przedstawienie polskim Czytelnikom. Poniżej przetłumaczony przeze mnie fragment z satyrycznej opowieści (zbioru felietonów) Aleko Konstantinova - podróżnika, poety, pisarza, klasyka.
 Muszę jeszcze wyjaśnić występujące w tytule i powtarzające się słowo "baj". Nie ma ono odpowiednika w języku polskim. "Baj" zastępuje słowo "pan" - brzmi swojsko, mniej oficjalnie i stosuje się je wyłącznie w odniesieniu do starszych mężczyzn (starszych od siebie).
 
Baj Ganio wyrusza w podróż po Europie
Początek.
Z pomocą, ściągnął baj Ganio z pleców ciężki jamurłuk*, zarzucił belgijską pelerynę - i wszyscy orzekli, że jest baj Ganio Europejczykiem pełną gębą.

20200901

Podróż do Ciemnogrodu

  Do scenariusza pisanego przez Życie prozą, od czasu do czasu trzeba wprowadzać własne poprawki. Dorzucam więc między wierszami trochę poezji, trochę muzyki, trochę humoru i robi się ciekawiej.
 Co pewien czas wracam na oficjalną stronę Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. I dziś tam zawędrowałam, i zastanawiałam się chwilkę co by tu wtrącić do prozy Życia...
 Mam! W towarzystwie Chryzostoma Bulwiecia wyruszam w podróż do Ciemnogrodu.
Taką jesienią, gdy liście lecą,
chętka na podróż bierze.
Bulwieć w atlasach szuka ze świecą.
O, Ciemnogrodzie, gdzieżeś?
  Jesienią odkrył Guglielmo Mezzo
  Wyspę łotrów Panteję;
  Bulwieć też mógłby odkryć co nieco,
  np. Ciemnogród gdzie jest.