Miałam dziś napisać o moim powitaniu Nowego Roku, ale nie, może następnym razem. Dziś ciąg dalszy ogrzewaniowej epopei (TU część I). Dość późno "kości zostały rzucone". Było już zimno, kiedy Mąż zaczął budować kompostownik i lokować w jego sercu spiralę z rur PEX. Ale udało się, nasz niskotemperaturowy "piec" zadziałał! Trzeba mu było trochę pomóc, dorzuciliśmy domowe przyspieszacze procesów kompostowania (m.in. drożdże i rumianek), żeby zachęcić do działania termofile. Nazwa tych mikroorganizmów pochodzi z połączenia dwóch słów z języka greckiego: "ciepło" i "lubię"; u nas zostały "przechrzczone" w momencie, gdy mój Mąż z radością stwierdził, że pojawił się filios (to po grecku przyjaciel) z rodziną i zrobiło się ciepło, cieplej, jeszcze cieplej, gorąco...
Ogrzana woda wypełniająca rury popłynęła i krąży, a w międzyczasie grzecznie podgrzewa się w naszym niskotemperaturowym "piecu". Nazwa "Zrób to sam" pasuje do niego jak ulał.
Na krótko temperatura w kompoście rośnie do około 70 stopni, przez większość czasu utrzymuje się w granicach +-50 stopni. To oczywiście dzieło matki Natury, nie wymagające wiele pracy od człowieka, poza dbałością o właściwą wilgotność, napowietrzenie pryzmy.
W naszym domu rury PEX pojawiły się na ścianach; ogrzewanie ścienne jest ponoć efektywniejsze, ale tak jak wspominałam wcześniej, to nie znaczy, że piec "Zrób to sam" nie sprawdza się tam, gdzie zamontowane są grzejniki.
Mój Mąż już myśli o ciepłej wodzie z tego samego źródła...
Ciekawe rozwiązanie! Masz szczęście, że Małżonek to złota rączka! :-)
OdpowiedzUsuńMacham!
Naprawdę złota rączka. :) Musiał trochę poczytać, pomyśleć... Sama byłam ciekawa jak to się skończy, tym bardziej, że nigdy takich rzeczy nie robił (ani kompostownik, ani c.o.). Oczywiście nie wątpię w najróżniejsze talenty mojego Męża, w tym przypadku on sam miał trochę tremy. Skończyło się nad wyraz pomyślnie. :))
UsuńSerdeczności, kochana! :))
I niech Wam będzie cieplutko! Taki mąż to skarb!! Pozdrowienia dla Was obojga. :))
OdpowiedzUsuńDziękujemy. :) Dla nas to eksperyment. Natchnął mojego Męża pewien Niemiec, który też sam zrobił takie ogrzewanie w swoim domu. Na razie (odpukać!) współpraca z Naturą jest bez zarzutu. ;)
UsuńMoc serdeczności od nas. :))