20200218

Hulaj dusza, prawa nie ma?


 Stała tu u mnie z boczku (z prawej strony) dziewczynka trzymająca znak STOP. Rzetelna z niej osóbka, miała za zadanie zwrócić na coś uwagę i tkwiła na stanowisku non-stop. Może dlatego, że jest mała, nie każdy ją zauważał i czasem nawet całe moje teksty wędrowały (i nadal wędrują) dalej w świat - bez mojej zgody. Niektórzy zapominają, że "przypadki chodzą po ludziach" i że mogę trafić na plagiat ja lub moi Czytelnicy (zdarzyło się tak nie raz), i że istnieją programy antyplagiatowe, wykrywające to niestety powszechne zjawisko (nie przestaje być plagiatem ukradziony tekst, w którym dokonano drobnych zmian).
Znak: wszelkie prawa zastrzeżone

 Internet jest przestrzenią publiczną, ale to nie znaczy, że wszystko, co w niej jest należy do wszystkich.
 Pominę kradzieże książek, które dotykają mnie i innych autorów, pominę kradzieże tekstów (kopiowanie i upublicznianie bez podania autorstwa i źródła), a powiem kilka słów o fragmentach.
 Chyba nie każdy zdaje sobie sprawę, że istnieje tak zwane prawo cytatu i ono określa jasno, że można posłużyć się fragmentem tekstu Iksińskiego, jeśli będzie stanowił on cząstkę wypowiedzi (cytat zawsze pełni funkcję pomocniczą, nie może być kluczową częścią tekstu). Niedopuszczalne jest stworzenie i opublikowanie składanki zawierającej fragmencik artykułu z gazety X, z portalu Y, z wpisu blogera Z i dodanie jednego, dwóch lub trzech zdań od siebie.
 Obowiązkiem jest podawanie autorstwa i źródła, a jeśli to źródło znajduje się w internecie, musi to być link - napisanie "źródło internet" nie jest spełnieniem tego wymogu. Źródłem jest miejsce, w którym sam autor opublikował konkretną treść.
 Portale społecznościowe umożliwiają udostępnianie postów, ale to nie znaczy, że wpis Kowalskiego z Facebook'a można skopiować i wkleić na swoim blogu. Można natomiast skorzystać z opcji "osadź na swojej stronie" - taki wariant oferuje Facebook, Pinterest i YouTube.
 Muszę dodać, że chociaż krucho jest ze znajomością przepisów, o których wspomniałam, wielu ludzi wykorzystuje cytaty zgodnie z prawem autorskim. W wielu miejscach, między innymi są moje słowa, fragmenty moich książek z podaniem tytułu i autorstwa, i takie sytuacje na pewno są miłe dla każdego autora.

 Wolno rozpowszechniać i zmieniać to, co znajduje się w domenie publicznej - mylonej niekiedy z przestrzenią publiczną. Do domeny publicznej trafiają wszystkie dzieła (książki, teksty, obrazy), jak minie 70 lat od śmierci autora (można je udostępniać w całości i zmieniać w dowolny sposób).
 Zdarza się, że ludzie żyjący przenoszą swoje prace do domeny publicznej, dotyczy to między innymi zdjęć i grafik, które można pobierać i udostępniać bez uznania autorstwa czy informacji o źródle (jest to zwykle napisane gdzieś obok lub pracy towarzyszy odpowiednie oznakowanie).
 Jest kilka wariantów wykorzystywania cudzych prac, dobrze jest wcześniej upewniać się na jakiej zasadzie (ile, komu, gdzie) możemy coś udostępnić.

 Napisałam o tym wszystkim, bo wiem, że czasem nieświadomie popełniamy błędy, warto więc propagować niektóre informacje, dzielić się nimi z innymi.
Ignorantia legis non excusat
Nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem
Prawo cytatu w Prawie Autorskim:
Artykuł 29: Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne, utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości.
Z Wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 18 września 2003 roku (sygn. akt: VI ACa 23/03): „stosowanie tzw. prawa cytatu nie dotyczy tylko działalności literackiej, (…) instytucja ta jest stosowana na szeroką skalę również w Internecie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz